Michał Gołkowski "Drugi brzeg" - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 15-05-2014 05:08 ()


Dobra proza science fiction to w Polsce rzecz nie tyle może rzadka, co uważana za niszową. W związku z tym ciężko jest przekonać wydawcę, że książka z tego nurtu „się sprzeda”. Co dopiero mówić o cyberpunku! A przecież obie powieści Michała Gołkowskiego z cyklu „Stalker” to czysty cyberpunk. Szczęśliwie autor zdołał jakoś zawojować redaktorów Fabryki Słów, i dzięki temu polski czytelnik otrzymał rodzimą powieść, nie tylko w niczym nie ustępującą zagranicznym, ale nawet je pod wieloma względami przewyższającą. „Drugi brzeg” to kontynuacja przebojowego „Ołowianego świtu”, książki, która wywróciła świat niejednego czytelnika do góry nogami.

Miszka (lub po prostu Miś) jest stalkerem, czyli człowiekiem żyjącym z niezwykle ryzykownych eskapad po artefakty, tworzące się w anomaliach Zony, obszaru wokół sarkofagu reaktorów Czarnobyla. Każda z takich wypraw może mu przynieść fortunę, ale może też równie dobrze zakończyć w sposób gwałtowny jego życie. Zagrażają mu anomalie, zmutowane zwierzęta, bandyci, regularne rosyjskie wojsko, a taże straszliwa, radioaktywna emisja, zabójcza dla wszystkiego co napotka na drodze.  Jako jedyny Polak, między rodowitymi Rosjanami i Ukraińcami, Miś miał trudności ze zdobyciem ich uznania i szacunku, ostatecznie jednak udowodnił swą wartość. Nikt z jego kolegów nie wie jednak, czego on tak naprawdę szuka w Zonie. Polski stalker, zamknięty w sobie samotnik, nie zwierza się nikomu ani z luk w pamięci, ani z nawiedzających go koszmarów, dręczy go jednak pragnienie pozbycia się jednego i drugiego, szczególnie że pod ich wpływem potrafi być niebezpieczny dla otoczenia. Dlatego decyduje się na wyprawę, na jaką mało kto by się odważył. Chce dotrzeć na drugi brzeg rzeki Prypeci, w samo serce Zony, może nawet aż do Sarkofagu. Ma świadomość, że w tak dalekiej drodze czekają go spotkania nie tylko ze znanymi już anomaliami, w jakie obfituje teren objęty katastrofą, ale też z takimi, których może jeszcze nie znać. A nie znając, może nie zdołać się sprzed nimi obronić. Podejmuje szaleńczą wyprawę, uzbrojony po zęby i ze starannie skompletowanym ekwipunkiem. To, co ze sobą bierze, może nie wystarczyć przeciw temu, co napotka po drodze. Musi jednak iść, nie ma wyboru...

Kiedy do moich rąk trafił egzemplarz książki Michała Gołkowskiego "Ołowiany świt", rozpoczęłam jego lekturę tylko z obowiązku. Grafika na okładce sugerowała tematykę militarną, której szczerze nie znoszę, a która w książkach s-f drażni mnie podwójnie. Jednak niemal natychmiast zrozumiałam, że mam do czynienia z powieścią, jakiej się nie spodziewałam - prozą zainspirowaną przez jedną z najsłynniejszych powieści radzieckiej fantastyki, "Piknikiem na skraju drogi" braci Strugackich, ale mimo to całkowicie oryginalną. "Ołowiany świt" to książka dobitnie uświadamiająca czytelnikom, że również Polacy potrafią pisać książki zasługujące na miano bestsellerów, książki niezwykłe, których autor ma rzeczywiście coś do powiedzenia i adresuje przy tym płód swego ducha do ludzi jako tako inteligentnych. Taka właśnie jest druga część książki Michała Gołkowskiego. W niczym nie ustępuje pierwszej. Jest to relacja z jednej tylko, najbardziej szalonej ekspedycji, do której Miś przygotowywał się miesiącami. Czy „Drugi brzeg” trzyma w napięciu tak samo jak „Ołowiany świt”? Oczywiście, choć przy narracji pierwszoosobowej wiemy przynajmniej, że główny bohater nie zginie. W Zonie może się jednak przydarzyć takie mnóstwo różnych rzeczy, że w ogóle się o tym nie pamięta. Czytelnik uczestniczy całym sercem w opisywanych przez Gołkowskiego wydarzeniach i trudno mu odłożyć książkę choćby na chwilę. Jeśli coś go z lekka irytuje, to problem z wyobrażeniem sobie, jak wyglądają niektóre artefakty i zrozumieniem, dlaczego właściwie są takie cenne. I nic dziwnego, autorem zapisków jest przecież nie naukowiec, a stalker, dla którego są one codziennością. Przechodzi zazwyczaj nad nimi do porządku dziennego, tak samo jak piszący pamiętniki traper nie przerywałby opisu jakiejś przygody po to, by wyjaśnić jak wygląda niedźwiedź, a jak bóbr. Podobnie ma się rzecz z mutantami – człowiek skazany jest niemal zawsze na domysły co do ich wyglądu. Trochę pomagają w tym grafiki, ale tylko trochę.

"Drugi brzeg" jest powieścią dla ludzi o mocnych nerwach, zafascynowanych technologią i cyberpunkiem. Na pewno nie znajdzie się w niej czułych romansów ani łzawych rozważań nad losem człowieka. Narratorem jest silny mężczyzna, nauczony liczyć na siebie i nie wahający się pociągnąć za spust, gdy zachodzi taka potrzeba. Nie ma zamiaru użalać się nad zamieszkującymi Zonę mutantami, zbyt dobrze wie, że napotkawszy je ma do wyboru: zabić lub stać się czyimś obiadem. Michał Gołkowski jest zresztą powściągliwy w opisach, nie epatuje makabrą, pozostawia duże pole dla wyobraźni i chyba właśnie dlatego jego książka robi takie wrażenie. Doskonała lektura dla miłośników s-f i nie tylko. Wydaje się jedynie, że zasługuje ona na lepszą oprawę, bo okładka, choć adekwatna do treści, wcale mi się nie spodobała. Nie mam nic do zarzucenia czcionce, gatunkowi papieru, a także grafikom będącym ilustracjami tekstu, ale okładka według mojej oceny może zniechęcić potencjalnego nabywcę.

 

Tytuł: "Drugi brzeg"

  • Cykl: „Stalker”
  • Tom: 2
  • Autor: Michał Gołkowski
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 390
  • Data publikacji: 25 kwietnia 2014r.
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Cena: 39.90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 


comments powered by Disqus