"Książki, o których istnieniu wolałbyś nie wiedzieć" - felieton

Autor: Damian Dawid Nowak Redaktor: Kilm

Dodane: 14-04-2014 14:31 ()


W październiku zeszłego roku, wydawnictwo Razzioli wznowiło Codex Seraphinianus, jedną z najdziwniejszych książek, o jakich słyszeliście. Niemalejące zainteresowanie, jakim cieszy się pozycja sprawiło, że postanowiłem zastanowić się nad jej wyjątkowością, oraz nad historią pozycji tego typu (jeśli „dziwność" możemy uznać za rodzaj klasyfikacji).

Codex Seraphinianus to najeżona kolorowymi ilustracjami, zapisana niezrozumiałym językiem trzysta siedemdziesięciostronicowa księga, napisana w 1982 przez włoskiego architekta Luigiego Serafini. Poza fantasmagorycznymi wizjami, chociażby w postaci pary kochanków, zmieniającej się w krokodyla, kodeks jest nieprzetłumaczalny na żaden znany ludzki język. Chcąc dowiedzieć się więcej o autorze, znalazłem jego stronę „luigiserafini.com", jednak, jak podaje Wikipedia, już od pięciu lat jest ona pusta. Pod koniec zeszłego roku, wywiad z autorem-enigmą przeprowadził włoski Wired. W rozmowie po raz wtóry autor przyznaje, że tekst jest artystyczną grą i nie ma ukrytego sensu. Przeczyć temu zda się masa teorii krążących po internecie: od kobiety, która twierdzi, że miała majaki identyczne z ilustracjami z książki (przed zapoznaniem się z nimi), przez grupę, która odkryła system dwudziestko jedynkowy w numeracji książki, po ciągłe poszukiwania tłumaczenia. Jedno jest pewne - Codex bardzo mocno oddziałuje na ludzką psychikę i budzi skrajne emocje, o czym świadczy fakt, że stał się inspiracją dla symfonii Alexandra S. Belau.

Ilustracje Codexu od razu skojarzyły mi się z pracami Dougala Dixona, szkockiego geologa, zajmującego się fikcją ewolucyjną, opisującego gatunki, które mogą wyewoluować za miliony lat. Z Codexem łączy je kompletna abstrakcja i wykorzystanie elementów nam znanych w sposób kompletnie oderwany od konwenansu. Fascynujące są opisy ekologii zmyślonych stworów, oraz dokładne umiejscowienie ich na osi czasu. Autor myśli o swoich książkach, jako fikcyjnych przykładach realnych procesów, które mają pobudzić ludzi do myślenia i nauki ścieżek ewolucji.

O ile grafika Codexu znajduje odwzorowanie w psychodelicznej sztuce epoki, w której powstała, tak koncept nieprzetłumaczalnego tekstu wydaje się odosobniony. Jednym z niewielu nieprzetłumaczalnych, odosobnionych w użyciu „języków" jest ten, którym zapisano Manuskrypt Voynicha. Nazwa tekstu nieznanego autora pochodzi od Wilfreda M. Voynicha, a raczej Michała Wojnicza, Amerykanina polskiego pochodzenia, który rzekomo odkupił manuskrypt od jezuitów. Sławę zyskał po Drugiej Wojnie Światowej, gdy wszyscy najwięksi kryptolodzy próbowali go rozszyfrować - bezskutecznie. Przez pewien czas krążyły spekulacje, jakoby Michał Wojnicz sam wytworzył manuskrypt, jednak datowanie radiowęglowe wskazuje na lata powstania 1404-1438. Końcowe wnioski specjalistów są sprzeczne: jedni twierdzą, że jest to dzieło Francisa Bacona, zapisane arcytrudnym szyfrem, inni widzą w nim świętą księgę Katarów, pozostali wahają się między żartem, a próbą stworzenia nowego języka.

Dlaczego w ogóle zajmujemy się nieprzetłumaczalnymi tekstami? Dlaczego brak widocznej struktury logicznej jest dla naukowców wyzwaniem? Czy, jak twierdzą sympatycy teorii spiskowych, wyżej wymienione teksty są dziełem obcych, natchnione mocą innych światów? Serafini jest przekonany, że obsesja jego tekstem wynika z natury ludzkiej, z umiłowania tajemnicy. Osobiście nie widzę w nich nic nadprzyrodzonego, poza mocą niekończącej się inspiracji - im treść jest bardziej oderwana od tego co znamy, tym jest ciekawsza i bardziej stymulująca.

 

Powiązane artykuły:

Sentymentalny fenomen, czy fenomenalny sentyment? Czym jest „stalker”.

 


comments powered by Disqus