"Black*Out" - recenzja
Dodane: 14-04-2014 06:11 ()
Sieć łącząca ze sobą ludzi na całym świecie bywa postrzegana jako coś cudownego albo jako wymysł szatana. Jej zalety są niezaprzeczalne, wady zresztą również - w sumie jednak jest to tylko narzędzie, dokładnie tak złe lub tak dobre jak człowiek, który go używa. Kłopot w tym, że zbyt często bywa ono używane do niecnych celów, a ludzie obdarzeni informatycznym talentem potrafią przy pomocy myszy, klawiatury i dostępu do Internetu zrobić dosłownie wszystko. Do czego może doprowadzić niedostatecznie dobre zabezpieczenie kluczowych systemów, widzieliśmy już w filmie "Gry wojenne", a przecież od tego czasu technika poszła naprzód.
Prawo Sherlocka Holmesa, że co jeden człowiek wymyśli, drugi może odkryć, działa nadal. Prawie wszyscy dziś wiedzą, jak potencjalnie niebezpieczne jest to, że komputery całego świata działają teraz w jednym ogromnym systemie, w którym ktoś odpowiednio przygotowany może poruszać się równie łatwo jak po przydomowym ogródku. Łatwo też wyobrazić sobie ludzi podłączonych na stałe do tego systemu. System globalnej inwigilacji, który zresztą jest już faktem, i system globalnego sterowania. Czipujemy psy i koty. Zaczyna się mówić głośno o chipowaniu ludzi, rzekomo dla ich bezpieczeństwa. Co z tego wyniknie? Jedną z prób odpowiedzi na to pytanie jest książka "Black*Out".
Nastoletni Christopher jest uciekinierem. Razem z przyjaciółmi, Kyle'em i Serenity, poszukuje swego ojca, a przede wszystkim usiłuje ukryć się przed ścigającymi go ludźmi. Nie są to bynajmniej żadni bandyci czy mafia. Tymi, którzy ścigają młodego człowieka, są siły zbrojne Stanów Zjednoczonych Ameryki. Coś, co miało być szczeniacką psotą, ściągnęło na chłopca śmiertelne niebezpieczeństwo i wygląda na to, że nie ma on żadnych szans na ujście z życiem. Jednak Christopher nie ma zamiaru się poddawać. Ukrywa on pewną tajemnicę. Nie jest jedynie genialnym hakerem, a jednocześnie zwykłym, zagubionym chłopcem - jest prototypem człowieka przyszłości. Dzięki wszczepionym mu implantom może łączyć się bezpośrednio nie tylko z Internetem, ale też z każdym komputerem w pobliżu, będąc czymś w rodzaju "żywego wirusa". Sposób, w jaki wykorzystał te możliwości, ściągnął mu na kark wojsko i FBI. Może się wydawać dziwne, że wielkie państwo zaczęło nagle obawiać się jednego nastolatka, ale "Computer Kid", jak nazywają go gazety, naprawdę może okazać się niebezpieczny dla systemu władzy. Podczas ucieczki musi więc strzec się wszystkich i wszystkiego, pułapki bowiem mogą się kryć wszędzie. Jego jedynymi sojusznikami są Kyle i Serenity, którzy zresztą początkowo nie wiedzą, w co się pakują...
Książka Andreasa Esbacha adresowana jest głównie do miłośników komiksów Marvela. Powieść napisana jest całkiem zgrabnie, pod względem opisywanej technologii bez zarzutu, choć motyw samotnego bohatera walczącego przeciw bezdusznemu systemowi jest już ograny i trudno spodziewać się po nim czegoś szczególnie odkrywczego. Wystarczy jeśli czytanie powieści będzie stanowić czynność zajmującą i już jest dobrze. Trzeba przyznać, że Andreas Eschbach stworzył postaci nastolatków nie gorzej niż inni jemu podobni - są sympatyczni, prawi i oczywiście mają kupę szczęścia. Styl wypowiedzi literackiej prosty i zrozumiały. Dobrym chwytem jest też granie na powszechnych dziś lękach przed ekspansją technologii kontroli ludzkości. Niestety autor nie ustrzegł się przed poważnymi wpadkami, z których może najgorszą jest stwierdzenie głównego bohatera, że kresomózgowie rozwinęło się z nerwu węchowego. Kresomózgowie jest to organ tak duży, że właściwie określa się tym mianem cały ludzki mózg, a obejmuje dwie półkule i spoidło wielkie. Jedną z jego struktur jest węchomózgowie i bodaj o to szło autorowi. Jednak to, co napisał, jest nie do przyjęcia. W ogóle jego wiedza o anatomii mózgu i jego funkcjach zdaje się być co najmniej niepełna, i choć wątpię, by przeszkadzało to laikowi, podobne "kwiatki" nie świadczą zbyt dobrze o szacunku dla czytelnika. Jest to tym bardziej przykre, że autor nie jest byle kim - to wielokrotnie nagradzany pisarz i człowiek wykształcony, a jego książki osiągają rekordowe nakłady. Można by po nim oczekiwać większej odpowiedzialności za to, co umieszcza w swoim dziele.
"Black*Out" przypomina pod wieloma względami takie książki jak "Meteoryt" czy "Więzień celi 25", i jeśli komuś przypadły one do gustu, z pewnością polubi i tę. Jest ona z tej samej serii, mającej korzenie w komiksach "X-Men". Nie dziwię się popularności takich książek w Ameryce - tam ludzie ogarnięci są jakąś osobliwą "supermanią". Przyznaję też, że takie książki przyjemnie się czyta, gdy człowiek chce sobie odpocząć przy lekturze. Ot, dobra rozrywka nie wymagająca myślenia, i tyle. O ile jednak "X-Men" bronią się jeszcze zarówno ciekawą konstrukcją psychologiczną bohaterów, jak i faktem, że w swoim czasie był to pomysł nowatorski, to wszelkie publikacje żerujące na ich popularności są najzwyczajniej w świecie wtórne. Czy mamy do czynienia z dzieciakami, które urodziły się jako mutanty ("Więzień celi 25") czy też zyskały moc wskutek jakiegoś wydarzenia ("Meteoryt") czy też na koniec zostały nafaszerowane elektroniką, jak w omawianej książce, to za każdym razie jest inspirowane jakimś komiksem i znawca tematu nieomylnie wskaże, którym konkretnie. Czy autorów książek naprawdę nie stać na nic bardziej oryginalnego? A może winni temu są wydawcy, ze względów komercyjnych pragnący bazować na sprawdzonych już tematach? Jeśli tak, to wniosek jest prosty: czytelnicy chcą takich książek, kupują je i właśnie dlatego są one wydawane.
Mimo zarzutów nie wątpię, że "Black*Out" zyska w Polsce sporą popularność, szczególnie wśród młodych czytelników, którzy uwielbiają niezwyciężonych bohaterów w swoim wieku, ratujących cały świat. Jak już podkreśliłam, czyta się tę książkę bardzo dobrze, choć trudno mówić o jakimś zaskoczeniu w miarę rozwoju akcji - wszystko można łatwo przewidzieć.
Okładka, utrzymana w czarno-niebieskich tonach, jest tajemnicza, sprawiająca jednocześnie wrażenie spokoju i zagrożenia, pasuje więc do założeń autora. Druk dużą czcionką powoduje, że czytanie nie męczy wzroku. Wydanie jest dość dobre, a w każdym razie nie odbiega od większości wydawanych obecnie książek. Jednak po powieści tak renomowanego pisarza spodziewałabym się czegoś więcej.
Tytuł: "Black*Out"
- Autor: Andreas Eschbach
- Cykl: "Trylogia outsiderów"
- Tom: 1
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Maciej Nowak-Kreyer
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 432
- Rok wydania polskiego: 2014
- Wydawnictwo: Jaguar
- Cena: 37.80 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Jaguar za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus