"Knock Knock" - recenzja
Dodane: 04-04-2014 07:05 ()
Puk Puk to gra z gatunku horroru z elementami survivalu. Platformówka, w której chodzimy po ciągle zmieniającym się domu, zapalając zgaszone światła i omijając nieproszonych "gości".
Jest to kolejne dziecko ze stajni Ice Pick Lodge, rosyjskiej firmy odpowiedzialnej za wydanie takich tytułów jak Tension (znane również pod tytułem The Void) oraz Pathologic. Poprzednicy Knock Knock ustawili poprzeczkę całkiem wysoko, gdyż zostali wybrani "Najbardziej niestandardowymi grami" na Russian Game Developers Conference w 2005 i 2007 roku. Czy Puk Puk udało się tak wysoko doskoczyć? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w niniejszej recenzji.
Grafika – 4/5
Co do oprawy graficznej, to nie ma za specjalnie się do czego przyczepić. Jest ładnie, rysunkowo, trochę kreskówkowo, ale zarazem groteskowo. Widząc ją po raz pierwszy, łatwo było mi się wczuć w klimat gry, co niestety ustępowało dosyć szybko. Za jedyną wadę muszę uznać małe zróżnicowanie; zaledwie kilka potworków, parę rodzai pomieszczeń i tylko jeden wygląd bohatera. Z animacją nie było problemu – schludna i płynna, to chyba jedna z tych części gry, która nie zalazła mi za skórę.
Fabuła 3/5
Knock Knock przedstawia historię Lodgera, światologa cierpiącego na bezsenność i notoryczne bóle głowy (co wyraźnie ukazują podkrążone oczy, zgarbiona postura, ciągle nieułożone włosy), który zamieszkuje samotny dom w środku lasu. Jego problemy spowodowane są ciągłymi głosami wywoływanymi przez dziwnych i nieproszonych gości, którzy nawiedzają jego dom, powodując ciągłe zmiany położenia pokoi.
Rozwijającą się fabułę można samemu interpretować na kilka sposobów i nigdy do końca nie wiadomo, o co dokładnie chodzi w tej układance. Jedna z teorii mówi, iż Lodger jest kimś w rodaju socjopaty. Dom w takim wypadku można by potraktować jak samą postać, a właściwie jej umysł, w którym woli się ona chować ze względu na swe przekonania i wygodę bądź strach. W takim wypadku ciągle dręczące odgłosy i "goście" byłyby równoznaczne z zaproszeniem do wyjścia ze skorupy i otworzenia się na świat zewnętrzny, a sama akcja gry w rzeczywistości miałaby miejsce w głowie Lodgera. Tymczasem druga możliwość podpowiada nam, iż nie ma sensu doszukiwać się kolejnego dna i wszystko jest takim jakim się zdaje od początku.
Osobiście co do głównego bohatera nie mam zbyt wielu wątpliwości - wydaje się być klasycznym przypadkiem osoby w tarapatach. Mam tutaj parę pytań co do naszych przemiłych "gości"; skąd pochodzą, kim są, czemu wyglądają tak, a nie inaczej? Gra Puk Puk nie oferuje nam zbyt wielu konkretnych informacji i skupia się głównie na Lodgerze, a dokładniej to główny bohater skupia się na samym sobie i na tym przez co przeszedł – w końcu to on opowiada całą historię. Brakuje mi jednak jakiejś klarowności w tym co dokładnie się dzieje na ekranie; co jest prawdą, a co kłamstwem. To zarazem plus jak i minus, gdyż pozwala na swobodną interpretację, ale niczego nie potwierdza.
Mechanika 1/5
A oto i największa klapa tej gry. Wprawdzie zaczynając rozgrywkę od razu doświadczymy krótkiego wstępu co do poruszania postacią i podstawowych akcji, jaką można nią wykonać, oraz celu samej gry, to jednak prawdziwym tutorialem bym tego nie nazwał z powodu nikłego zakresu udostępnionych informacji. Dopiero po jakimś czasie domyśliłem się co oznacza zegar, a dokładniej iż pełni funkcję "paska życia", który spada, gdy dopadnie nas jeden z potworów, za każdym razem odbierając nam z niego 180 stopni. Wygląd samych "gości" okazał się nie mieć znaczenia – każdy zadaje takie same obrażenia, do tego tylko i wyłącznie przez dotyk. Jedyną różnicą zachowawczą stworów jest mobilność, lub jej brak. Nawet funkcja zapalania światła, która zapewnia chwilowe bezpieczeństwo, nie została na wstępie wyjaśniona graczowi.
Po paru poziomach unikania nieznanych mi postaci i naprawiania świateł, dalej zastanawiałem się co robię dobrze, a co źle. Dopiero w połowie gry dowiedziałem się, że do ukończenia niezbędne jest znalezienie kartek pamiętnika, małej dziewczynki i nie utracenie kolejnego "paska życia", tym razem reprezentowanego przez białą żyłkę, która nagle pojawia się od pewnego poziomu i zostaje już do końca. Ponieważ było za późno bym mógł spełnić wszystkie wymagania, ostatnią planszę za każdym razem kończył nic nie wyjaśniający napis GAME OVER - nieważne co zrobiłem, musiałem zacząć całą grę zupełnie od nowa, co oznaczało dla mnie wiele straconych godzin i długie dociekanie czy przypadkiem sprawcą nie jest bug. Dopiero Steam'owe komentarze wyjaśniły mi, iż jest to naumyślnie spreparowana część mechaniki gry.
Podsumowanie
Knock Knock robi bardzo miłe pierwsze wrażenie, niestety prawie każde kolejne jest znacznie mniej przyjemne. Można spędzić sporo czasu na zgłębianiu fabuły i postaci naszego światologa, lecz mechanika gry od tego skutecznie odstrasza. Dobrze, że przynajmniej cena tej gry nie jest zbyt wysoka (20 zł), jednak według mnie za taką cenę dostaniemy naprawdę dużo lepsze gry.
Plusy:
- Oprawa graficzna
- Fabuła i jej interpretacja
Minusy:
- Brak solidnego tutorialu
- Gra nie wyjaśnia błędów i nie pozwala ich naprawić
- Po kilku poziomach zaczyna się robić monotonnie nudna
Ocena końcowa 30%
comments powered by Disqus