„Kull: Banita z Atlantydy” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 28-03-2014 08:00 ()


Solomon Kane, Bran Mak Morn, a nade wszystko Conan Cymmeryjczyk – to tylko ważniejsze spośród licznych postaci wykreowanych za sprawą wyobraźni Roberta Ervina Howarda. Bowiem w cieniu tych charyzmatycznych osobowości znalazło się miejsce dla co najmniej jeszcze kilku innych, nieco zapomnianych bohaterów. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje Kull z Atlantydy.

Nieprzypadkowo zresztą, bo to właśnie on oraz realia epoki thuriańskiej, w której przyszło mu żyć i zmagać się z czyhającymi nań niebezpieczeństwami, stały się bezpośrednią inspiracją dla słynnej ery hyborejskiej, wzorca światów przedstawionych fantasy heroicznej. Dość powiedzieć, że pierwsze opowiadanie z udziałem Conana – „Feniks na mieczu” – stanowiło faktyczną przeróbkę utworu z udziałem właśnie Kulla („Tym toporem władam!”).  Powstała w 1929 r. fabuła nie znalazła jednak uznania w oczach ówczesnej redakcji magazynu „Weird Tales”, z którą Howard zwykł najczęściej współpracować. I chociaż zmagający się z rasą gadoidalnych czarowników monarcha Valuzji (najpotężniejszego z królestw wzmiankowanych czasów thuriańskich), zdawał się być osobnikiem wystarczająco charyzmatycznym, to jednak jego ponoć nadmierna skłonność do refleksji (by nie rzec, że wręcz swoistej melancholii) wydała się wspomnianym redaktorom zbędnym i nieprzystającym do gustów ówczesnych czytelników balastem. Stąd też wygnaniec z Atlantydy prędko zasilił grono bohaterów niechcianych, a jego miejsce zajął archetypiczny, a zarazem po wieloma względami bardzo doń podobny Conan Barbarzyńca. 

Zanim to jednak nastąpiło, Howard, z charakterystycznym dlań rozmachem, stworzył dziewięć pełnych utworów (oraz jeden poemat), których centralną postacią uczynił właśnie Kulla. Przeznaczeniem wywodzącego się z mitycznej Atlantydy dzikusa miało być objęcie tronu Valuzji, pradawnego imperium rozciągającego się na rozległych przestrzeniach kontynentu thuriańskiego. Czas akcji umiejscowiono – bagatela – 100 tys. lat temu, tj. na długo przed pochłonięciem ojczyzny Kulla przez ocean, rozkwitem królestw hyborejskich (m.in. Aquilonii, Nemedii i Zamory) oraz naporem Piktów i Hyrkańczyków, którzy zmietli je z powierzchni ziemi. Siłą rzeczy jeszcze odleglejszą perspektywą była dla valuzyjkiego monarchy epoka lodowcowa, po której ustąpieniu miała narodzić się znana nam cywilizacja. Pomimo odtrącenia Howard nie zamierzał zapomnieć o swym pierwszym bohaterze heroicznej fantasy. Stąd przewija się on zarówno w cyklu opowiadań z udziałem piktyjskiego władcy Brana Mak Morna („Królowie nocy”) oraz Cormaca Mac Arta („Świątynia obrzydliwości”[1]) jak również utworach epigonów tegoż twórcy (np. na kartach powieści L. Sprague’a de Campa i Lina Cartera pt. „Conan korsarz”). Kull doczekał się ponadto publikacji większości poświęconych mu utworów wydanych u nas w 1994 r. nakładem wydawnictwa Andor oraz nowelizacji pełnometrażowego filmu („Kull Zwycięzca” Seana A. Moore’a) z udziałem wsławionego rolą w serialu „Herkules” Kevina Sorbo. Zdawać by się mogło, że na tym koniec i również na naszym gruncie Kull popadnie w zapomnienie…

Latem 2013 r., niebawem po publikacji trzeciego tomu pełnej edycji opowiadań Howarda traktujących o Conanie („Conan i miecz zdobywcy”), okazało się, że planach wydawniczych Rebisu znalazł się także tom zbierający wszystkie utwory z udziałem Kulla. I to w wersji maksymalnie zbliżonej do howardiańskich pierwowzorów (nieco zmodyfikowanych przez kontynuatorów jego twórczości). Pozycja ta trafiła do sprzedaży w lutym bieżącego roku i tym samym można śmiało mówić o wypełnieniu kolejnej istotnej luki wśród dotąd spolszczonej klasyki literatury fantasy.

Na zasadniczą część tej publikacji składa się dziewięć różnej rozpiętości utworów ukazujących zmagania Kulla o zachowanie zdobytego przezeń przemocą królestwa. Adwersarzy ma nie byle jakich, bo oprócz spokrewnionych z obaloną dynastią możnowładców, znawców sekretów wiedzy tajemnej czy nękających północne kresy Valuzji koczowników, zmuszony jest on  konfrontować się ze skrytymi pod magicznym kamuflażem przedstawicielami inteligentnej gadziej rasy władającej światem przed nastaniem epoki człowieka. W tej walce Kull nie jest co prawda osamotniony, bo zazwyczaj może on liczyć na wsparcie piktyjskiego wojownika, Brule’a Zabójczej Włóczni. Również roty tzw. Czerwonych Zabójców (gwardii królewskiej sformowanej z bitnych, valuzyjskich górali) oraz szczerze wielbiący go najemnicy z Lemurii, stanowią podporę chwiejącego się tronu Valuzji. Mimo tego pałacowe intrygi czy agresja ze strony ościennych władztw to przysłowiowy chleb powszedni przytłoczonego troskami monarchy. Barbarzyńska krzepa Kulla zahartowanego pośród łańcuchów górskich Atlantydy, na gladiatorskiej arenie oraz bitewnych polach kontynentu thuraińskiego uczyniła zeń ideał niezłomnego wojownika, który – choć nie bez trudu – potrafi poradzić sobie z piętrzącymi się trudnościami. Co nie oznacza, że jest on tępym osiłkiem skłonnym wyłącznie do zaspokajania hedonistycznych uciech i trawiącej go rządzy władzy. Nic bardziej mylnego. Stąd m.in. w opowiadaniach „Lustra Tuzun Thune’a” i „Uderzenie gongu” ewentualny czytelnik odnajdzie niemal filozoficzne refleksje wpisujące się w światopogląd autora tych utworów. Wielbicieli żywiołowo prowadzonych scen konfrontacyjnych należy jednak uspokoić. Jest ich tutaj równie sporo co w opowiadaniach z udziałem Cymmeryjczyka. Nie brak również wymyślnych monstr („Kot i czaszka”) inspirowanych bestiariuszem Howarda Phillipsa Lovecrafta (z którym twórca Kulla korespondował) oraz pierwowzorów oponentów Conana jak to ma miejsce w przypadku Tulshy Dooma, „przodka” stygijskiego nigromanty, Toth-Amona. Siłą rzeczy nie obyło się również bez tajemnych kultów ku czci pradawnych bóstw wyjątkowo łasych na ofiary z ludzi.

Ogólna stylizacja zastosowana w tych utworach klasyfikuje je w kategorii tzw. wysokiej fantasy charakteryzującej się językową archaizacją oraz patetyzmem stosownym dla pełnowymiarowej fantasy. Zapewne nie dla wszystkich ta maniera może być strawna. Ci jednak spośród potencjalnych czytelników, dla których nie jest to problemem (a być może nawet walorem) powinni być tym zbiorem w pełni usatysfakcjonowani. Nawet pomimo tego, że jeden z bardziej znanych naśladowców Howarda, Lin Carter, określił opowiadania o Kullu mianem „(…) raczej nieudanych”.[2] Tej krzywdzącej, a przy tym nieco dziwnej opinii (rzeczony twórca redagował pierwsze zbiorcze wydanie utworów z Kullem w roli głównej z roku 1967) o tyle nie warto brać pod uwagę, że na podstawie jego autorskich dokonań (m.in. cyklu o Thongorze zainicjowanym wydaną również u nas powieścią „Czarnoksiężnik z Lemurii”), widać iż preferował on czysto awanturniczy aspekt heroicznej fantasy. Stąd filozoficzne zacięcie Howarda, wyraźnie dostrzegalne w opowiadaniach o Kullu, mogło wydać mu się nie na miejscu. Niewykluczone jednak, że przynajmniej niektórzy spośród współczesnych czytelników znacznie łaskawiej odniosą się do tej cechy tych utworów.

„Kull: Banita z Atlantydy” to jednak nie tylko zestaw zwartych opowiadań tak jak to miało miejsce w przypadku wydania Andoru. To również wiersz „Król i dąb” oraz nieukończone, często pozbawione tytułów, fragmenty, które wskutek braku zainteresowania ze strony redakcji, z którymi Howard zwykł współpracować, nie doczekały się sfinalizowania. A trzeba przyznać, że większość z nich (np. opowieść o wyprawie Kulla do Grondaru) zapowiada się na emocjonujące teksty. Pozwalają przy tym wniknąć przynajmniej w niektóre niuanse warsztatu teksańskiego pisarza.

Dopełnieniem zbioru są teksty Steve’a Tompkinsa oraz Patrice'a Louineta. Na uwagę zasługuje zwłaszcza esej drugiego z wspomnianych, w którym kompetentnie i przekonująco wskazuje on okoliczności oraz źródła zaistnienia postaci Kulla, a w konsekwencji szlaku wiodącego ku wykreowaniu barbarzyńskiego króla Aquilonii. Jaki wpływ na koncepcje władzy monarszej według Howarda miały biblijne Księgi Samuela? W jakim stopniu wzorował się on na ideach teozoficznych zawartych w dziełach Heleny Bławatskiej? Kim był pierwszy Amra (czy może ściślej: Am-ra), zanim natknął się nań przemierzający Czarne Wybrzeże komiksowy Conan (o czym więcej w opublikowanym przez TM-Semic dwumiesięczniku „Conan” nr 1/1993)? To tylko część spośród pytań, na które odpowiedzi znajdują się w eseju Louineta o wiele mówiącym tytule „Rodowód atlantydzki”.

Szkoda natomiast, że w niniejszym tomie zabrakło mapki świata doby epoki thuriańskiej. Ów obśmiewany niekiedy element edycji m.in. wydawnictwa Alfa z 1988 r. czy pamiętnej „czarnej serii” Pik i Amberu pozwalał łatwiej odnaleźć się w topografii fikcyjnej rzeczywistości zaistniałej dzięki nieokiełznanej wyobraźni Howarda.  Za to ogromnym walorem tej edycji są wyjątkowo udane ilustracje autorstwa Justina Sweeta. Zwłaszcza, że tego artystę bez wahania można uznać za jednego z wybitniejszych kontynuatorów tradycji plastycznej zapoczątkowanej przez nieodżałowanego Franka Frazette. Sporządzone przezeń kompozycje ilustrujące perypetie Kulla charakteryzuje stosowany dla heroicznej fantasy monumentalizm, a zarazem poczucie obcowania z opowieścią osadzoną w realiach cywilizacji zmiecionej przez pradawny kataklizm. Choć w polskim wydaniu nie uświadczymy niestety barwnych wersji zamieszczonych tu kompozycji malarskich.

Podobnie jak wcześniej opublikowane trzy tomy gromadzące opowiadania z udziałem Conana („Pradawni bogowie”, „Skrwawiona korona”, „Miecz zdobywcy”), również „Kull: Banita z Atlantydy” stanowi część serii umownie zwanej Klasyczną Biblioteką Roberta E. Howarda. Według zapowiedzi wydawnictwa Rebis już w sierpniu możemy spodziewać się jej kolejnej odsłony poświęconej postaci Solomona Kane’a. Dla wielbicieli twórczości teksańskiego pisarza szykuje się zatem nie lada gratka, jako że ów purytański tępiciel zła w swych poczynaniach nie przebierał w środkach. Wśród koneserów dokonań Howarda nie brak zresztą zwolenników przekonania, w myśl którego to właśnie Solomon Kane jest najbardziej udaną kreacją twórcy Conana. Nawet jeśli tak się sprawy mają w istocie, to piszący te słowa ma nadzieję, że na tym nie koniec i analogicznych zbiorów doczekają się również kolejni pełnokrwiści herosi Howarda – wzmiankowani Bran Mak Morn i Cormac Mac Art. Tym bardziej, że „Banita z Atlantydy” z powodzeniem wzmaga apetyt na dokonania niekwestionowanego mistrza heroicznej fantasy.

 

Tytuł: „Kull: Banita z Atlantydy”

  • Autor: Robert E. Howard  
  • Ilustracje: Justin Sweet
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Nowak  
  • Wydawca: Dom Wydawniczy Rebis   
  • Data premiery: 11 lutego 2014 r.  
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 15 x 22,5 cm
  • Druk: czarno-biały 
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 416
  • Cena: 47,90 zł

[1] Oba utwory zamieszczono w zbiorze „Tygrysy morza” opublikowanym w Polsce przez wydawnictwo Pomorze (Bydgoszcz 1990).

[2] We wstępie do powieści „Conan korsarz” (Katowice 1992).

 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus