"Labirynty Echo" tom 1: "Obcy" - recenzja
Dodane: 25-03-2014 07:13 ()
Często zachwycamy się anglojęzyczną fantastyką, zapominając zupełnie o tym że słowiańskie dokonania na tym polu są wcale niepoślednie. Fantasy i sf czeskie, rosyjskie czy polskie w niczym nie ustępuje zachodniemu, bywa że przewyższa je nawet świeżością konceptów i stylu, szczególnie gdy czerpie tematy z rodzinnych stron autora. Doskonałym przykładem jest tu Kir Bułyczow z cyklem opowieści o Wielkim Guslarze czy Aleksandar Tesic z serią "Kosingas". Bywa jednak i tak, że pisarz, obawiając się trochę problemów ze sprzedażą książki pod własnym nazwiskiem, przybiera obcobrzmiący pseudonim, jak choćby Carla Mori, autorka powieści "Krew, pot i łzy". Tym chwytem posłużyła się też rosyjska pisarka Swietłana Martynczik, która pod nazwiskiem Maks Frei napisała już czterdzieści tomów bestsellerowej powieści "Labirynty Echo". Jej pierwsza część, nosząca tytuł "Obcy", trafiła właśnie do Polski.
Sir Maks jest zwyczajnym człowiekiem. Ściślej mówiąc, jest człowiekiem z naszego świata, który zbiegiem okoliczności - a właściwie dzięki nieopatrznie udzielonej zgodzie na propozycję otrzymaną we śnie - przedostał się do świata alternatywnego, gdzie magia jest czymś tak samo oczywistym jak dla nas technika. Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa żyją po kilkaset lat, porozumiewają się telepatycznie lub normalnie, w zależności od chęci, używają drobnych zaklęć w normalnym życiu i nie widzą w tym nic niezwykłego. Maks jest początkowo spłoszony tym, gdzie się znalazł, ale szybko przywyka. Jego przyjaciel i jednocześnie patron, Juffin Halley, okazuje się kimś w rodzaju szefa miejscowej policji i właśnie w związku ze swym stanowiskiem ściągnął Maksa do Echo. Przybysz z innego świata jest mu potrzebny w jego pracy detektywa. Uczy Maksa miejscowej etykiety i podstaw posługiwania się najprostszą magią, nim jednak kończą ten etap, wydarza się coś nieoczekiwanego. W domu najbliższego sąsiada sir Juffina ma miejsce niezwykłe morderstwo. Maks musi zacząć swą pracę dla Naczelnika Tajnego Wojska Wywiadowczego znacznie wcześniej niż było to planowane, szczególnie że na jaw wychodzi, iż tajemnicza tragedia nie jest pierwszą niewyjaśnioną zbrodnią, która wydarzyła się ostatnio w Echo. Śledztwo może okazać się przełomowe nie tylko dla Maksa, ale i dla jego protektora...
Myśl przewodnia "Labiryntu Echo" nie jest taka znów nowa. O dziewczynie przeniesionej spod współczesnej Moskwy w magiczny świat pisała już Oksana Pankiejewa w książce "Przekraczając granice", żeby wspomnieć tylko ją. Zresztą korzenie wszystkich takich historii tkwią w klasycznej opowieści o przygodach Alicji w Krainie Czarów. Jakoś tak już jest, że wielu z nas nie wystarcza nasza twarda rzeczywistość, razem z jej wszystkimi aspektami i często marzymy o znalezieniu się w jakiejś bajkowej scenerii, na przykład takiej jaką znamy ze snów. A co, gdyby takie marzenia się spełniły? Maks ma okazję sprawdzić, jak to jest, bo trafia do miejsca, o którym dotąd tylko śnił, gdzieś gdzie magia jest bardziej zwyczajna niż u nas aspiryna. Czytelnik poznaje ten nowy świat właśnie za pośrednictwem takiego "zupełnie świeżego" przybysza, co pomaga oswoić się z jego odmiennością i z rządzącymi nim regułami. I chyba właśnie dzięki temu ma szansę się w nim nie pogubić, bo Zjednoczone Królestwo i jego stolica, Echo, to twory dość skomplikowane.
Maks Frei, czyli Swietłana Martynczik, snuje swą opowieść wartko i z humorem. choć jej temat jest raczej poważny - w końcu chodzi o morderstwa, nawet jeśli mają one miejsce gdzieś, gdzie według przysłowia diabeł mówi "dobranoc". W dodatu zamieszane są w tę sprawę siły nieczyste. To temat, który bardzo łatwo byłoby zepsuć zbytnią powagą, wręcz ponurością, bardzo teraz modną i sprawiająca czasem wrażenie, że niektórzy twórcy fantasy celowo chcą wpędzić swych czytelników w nieuleczalną melancholię. Dzięki talentowi rosyjskiej pisarki czytelnicy otrzymali udane połączenie niebanalnego fantasy i zabawnego kryminału, powieść którą czyta się lekko i przyjemnie, chociaż trzeba wgłębić się przy tym w zupełnie nowy świat. Postaci są tak żywe, jak tylko mogą być, choć autorka nie odrywa się od głównego wątku, by którąś z nich specjalnie przedstawiać. Choć część czytelników na widok rozmiarów "Obcego" może poczuć lekką tremę ("Jak ja to przeczytam?"), to po ukończeniu lektury będzie się z pewnością cieszyć na myśl o tym, że to dopiero pierwszy tom sagi "Labirynty Echo". Miejmy nadzieję, że następne tomy ukażą się w Polsce już wkrótce, bo "Obcy" wywołuje potężny niedostyt.
Książka została wydana bardzo starannie, a choć grafika na okładce wydaje się nieco sztampowa, całość robi dobre wrażenie.
Tytuł: "Labirynty Echo" tom 1: "Obcy"
- Autor: Maks Frei
- Cykl: "Labirynty Echo"
- Język oryginału: rosyjski
- Przekład: Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska
- Okładka: miękka ze skrzydełkami
- Ilość stron: 624
- Rok wydania: 02.2014
- Format: 145 x 230 mm
- Wydawnictwo: Zystk i S-ka
- Cena: 39.90 PLN
Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus