"Non-Stop" - recenzja
Dodane: 01-03-2014 13:23 ()
Na stare lata Liam Neeson odnalazł swoją filmową niszę, stając się bohaterem kina akcji. Kiedy inni aktorzy rozmienili kariery na drobne, występując w podrzędnych kopaninach debiutujących bezpośrednio na DVD, on dopiero zaczął nieśmiało pukać do drzwi akcyjniaków. Jak widać nawet po pięćdziesiątce można w tej branży wiele osiągnąć.
Bez wątpienia jednym z czynników stojących za sukcesem irlandzkiego aktora jest uczciwy wyraz twarzy, który w połączeniu z charyzmą i opanowanym głosem sprawiają, że staje się on nam niezwykle bliski. Nie musi prężyć muskułów, głupio się uśmiechać czy rozwalać wszystkiego na swojej drodze z automatu, w którym nigdy nie kończą się naboje. Nie, Neeson celuje w bohaterów bardziej wiarygodnych, takich którzy nie wyróżniają się z tłumu, a prawdopodobnie dość często siedzą obok nas. Analogicznie jest w przypadku „Non-Stop”.
Grany przez niego Bill Marks jest agentem federalnym odpowiedzialnym za bezpieczeństwo pasażerów podczas lotu. Nie stroni od kieliszka, zmaga się z trudnymi chwilami w życiu, co nie przeszkadza mu jednak w pełni poświęcać się pracy. Podczas lotu z Nowego Jorku do Londynu otrzymuje informację, że co dwadzieścia minut jeden z pasażerów będzie tracił życie, jeżeli na podane konto nie zostanie przelane sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Marks próbuje odgadnąć kto z pasażerów bawi się jego kosztem, jednak kiedy pojawia się pierwsza ofiara zamachowca, zaczyna intensywnie przeszukiwać samolot. Tak intensywnie, że pilot jak i załoga nie dają wiary jego słowom, a wystraszeni pasażerowi zaczynają wątpić w zdrowie psychicznego agenta. Kiedy okazuje się, że konto, na które maja zostać przelane pieniądze należy do Marksa, zostaje on osamotniony w poszukiwaniu prawdy. Tysiące metrów nad ziemią, uwięziony w powietrznej pułapce z psychopatą, który nie cofnie się przed niczym.
Jaume Collet-Serra prowadzi grę z widzem, podsuwając niewielkie wskazówki – które odczytuje też Marks, ale w głównej mierze manipuluje nami, każąc wierzyć, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki. Poprzez tekstowe informacje wyświetlające się na ekranie, które otrzymuje agent, buduje klaustrofobiczny klimat thrillera, a poprzez stopniowanie napięcia nie pozwala zbyt szybko domyślić się rozwiązania. Co chwila zmienia tropy, pozwalając wierzyć, że może faktycznie posiadający kłopoty finansowe i rozchwianą osobowością agent federalny zamarzył sobie o pokaźnej odprawie po latach wyczerpującej i stresującej służby.
Neeson jako zdesperowany funkcjonariusz ochrony lotów znajdujący się na granicy psychicznej wytrzymałości wypada wiarygodnie. Pozostali aktorzy, wywołani do tablicy jako potencjalni terroryści, są niejednoznaczni, mogą zarówno być tylko ofiarami sprytnego manipulatora, bądź też stanowić potencjalne zagrożenie. Najsłabszym ogniwem podniebnego thrillera wydaje się być motywacja kierująca prowokatorem wydarzeń. W chwili jej ujawnienia okazuje się ona dla widza, przyglądającemu się wydarzeniom przez pryzmat śledztwa Marksa, mało znaczącą błahostką. Szkoda, tym bardziej, że finałowy twist wypadł okazale, a po nim nastąpiło lekkie rozczarowanie.
Nie umniejsza to jednak wkładu Liama Neesona w sukces obrazu. Jeżeli nadal będzie wybierał podobne fabuły można mieć nadzieję, że kino akcji nabierze całkiem innego wymiaru. Przemyślane, trzymające w napięciu, a co najważniejsze stanowiące solidną rozrywkę bez przereklamowanych aktorów czy drogich i efekciarskich wybuchów. Produkcjom z jego udziałem mówimy zdecydowane tak.
6/10
Tytuł: "Non-Stop"
Reżyseria: Jaume Collet-Serra
Scenariusz: John W. Richardson, Christopher Roach, Ryan Engle
Obsada:
- Liam Neeson
- Julianne Moore
- Scoot McNairy
- Michelle Dockery
- Nate Parker
- Corey Stoll
- Lupita Nyong'o
Muzyka: John Ottman
Zdjęcia: Flavio Martínez Labiano
Montaż: Jim May
Scenografia: Alec Hammond
Kostiumy: Catherine Marie Thomas
Czas trwania: 106 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus