"Pompeje" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Anka

Dodane: 24-02-2014 07:54 ()


Tragiczną historię Pompejańczyków miał przybliżyć Roman Polański, jednak przedłużający się start produkcji oraz strajk scenarzystów spowodowały, że polski reżyser musiał zająć się innymi projektami. Szkoda, bowiem film miał bazować na książce Roberta Harrisa, a w obsadzie widziano Scarlett Johansson i Orlando Blooma.

Harris z Polańskim nie zaprzestali współpracy, a w 2010 r. światło dzienne ujrzała ekranizacja książki „Autor Widmo”.  Megawidowisko "Pompeje", które miało stać się najdroższą z ówczesnych europejskich produkcji, zostało odłożone na półkę. Sięgnął po nie mistrz kiczu à la zombie apokalipsa – Paul W. S. Anderson. Można było się spodziewać kina niskich lotów, ale czy gość od krwawej rozwałki nie poradzi sobie z zagładą Pompejów? Najwyraźniej wybuch wulkanu przerósł możliwości techniczne słynącego z kina akcji reżysera.

Fabuła skupia się wokół celtyckiego wojownika, którego potencjał zostaje dostrzeżony przez rzymskiego handlarza. Sława Celta dotarła nawet do pompejskiej areny gdzie, jako jeden z wielu gladiatorów zostanie atrakcją podczas corocznego święta wina i wizyty cesarskiego senatora. Niestety, w mężnym barbarzyńcy zadurza się córka tutejszego architekta, do której smoli też cholewki rzymski uzurpator. Dramaturgia tejże telenoweli osiąga apogeum  wraz z pomrukiem niezadowolenia Wezuwiusza, który będąc cichym obserwatorem niesprawiedliwości ludzkiej, postanowił stanowczo zabrać głos w sprawie. A że z jego majestatem trudno wygrać, bohaterom pozostaje jedynie wziąć nogi za pas.

Kit Harington błyszczy nienaganną muskulaturą, ale godziny spędzone na siłowni nie rekompensują drętwej gry aktorskiej, a wystarczyło podejrzeć kolegę po fachu - Russella Crowe'a, jak to się z Rzymianami załatwia wszelkie rozbieżności. W swojej mierności aktor znany z „Gry o tron” nie jest osamotniony, bowiem dzielnie dotrzymuje mu kroku Emily Browning, wychudzona do granic możliwości, nieprzypominająca w niczym laski z "Sucker Punch". Poziom trzyma Kiefer Sutherland, stworzony do ról czarnych charakterów, ludzi, którym z oczy źle patrzy. Reszta obsady zalicza statystyczny występ i kolejny tytuł w bogatej lub nie, filmografii.

"Pompeje" straszą nie tylko aktorsko, ale również stroną wizualną. Widać, że budżet w przeważającej mierze został pożarty przez scenografię i kostiumy, a na efekty komputerowe poskąpiono grosza. W tym wypadku, główna atrakcja widowiska, erupcja wulkanu, wypadła przeciętnie. Niestety, wiele scen dokumentujących rozszalały żywioł zostało pokazanych nieudolnie, amatorsko, wręcz obnażając przed widzem wszelkie niedostatki komputerowego greenscrenu. Ilość wygenerowanych pejzaży czy budowli łatwo dostrzec, bowiem nienaturalność zdjęć (np. sztucznie wyglądający deszcz) bije widza po oczach. Trójwymiarowe efekty uwypuklają wspomniane niedostatki, a gdy chmura pyłu przysłania słońce, to z obrazu zieje już tylko intensywna ciemność.   

Obraz Andersona wielkiej furory nie zrobi, ale nie oznacza to, że przejdzie całkowicie bez echa. Można zawsze przecież wysłać do kina wycieczkę szkolną i pokazać dorastającej gawiedzi jak to drzewiej bywało w Cesarstwie Rzymskim. Szkoda, że edukacja filmowa popularyzowana przez rodzimych belfrów kończy się na lichym, komputerowym spektaklu.

 3/10

Tytuł: "Pompeje"

Reżyseria: Paul W. S. Anderson  

Scenariusz: Janet Scott Batchler, Lee Batchler, Julian Fellowes, Michael Robert

Johnson

Obsada:

  • Kit Harington 
  • Emily Browning                 
  • Kiefer Sutherland
  • Jared Harris 
  • Carrie-Ann Moss
  • Adewale Akinnuoye-Agbaje
  • Jessica Lucas   

Zdjęcia: Glen MacPherson    

Montaż: Michelle Conroy 

Muzyka: Clinton Shorter

Scenografia: Paul D. Austerberry

Kostiumy:  Wendy Partridge

Czas trwania: 105 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus