"Porachunki" - recenzja
Dodane: 08-01-2014 22:51 ()
Zapewne dla wielu kariera Roberta De Niro w ostatnim czasie przybrała nieoczekiwany kierunek. Nietrafione komedie, przeciętne akcyjniaki oraz filmy, które omijały szeroką kinową dystrybucję. Z niegdysiejszego amanta, wściekłego byka amerykańskiej areny aktorskiej czy też bezwzględnego gangstera pozostał tylko cień. Sytuacji nie zmieni też najnowsze dzieło Luca Bessona – w Polsce emitowane pod koszmarnym tytułem „Porachunki” (w amerykańskich kinach pod tytułem „The Family”), będące ekranizacją powieści „Malavita” Tonino Benacquisty.
Rodzina Manzoni, ukrywająca się pod nazwiskiem Blake, przybywa pod osłoną nocy do swojego domu w Normandii. Senior rodu, Giovanni – teraz Fred – jest objęty programem ochrony świadków, a za jego głowę wyznaczono nagrodę 20 milionów dolarów. Wraz z bliskimi ukrywa się w Europie, będąc niezwykle bolesnym wrzodem na pewnej części ciała agenta FBI - Stansfielda. Oficjalna wersja głosi, że Fred jest pisarzem i przyjechał na północ Francji na wakacje. Przed rodziną byłego gangstera rysuje się trudne zadanie – aklimatyzacja w nowym środowisku, nie zwracanie na siebie uwagi i przede wszystkich życie bez ekscesów. Wyzbyć się starych nawyków nie jest rzeczą prostą, bowiem o trupa w ogródku bądź samochodzie nietrudno, a kij bejsbolowy jako pożyteczny instrument komunikacji międzynarodowej wydaje się być najlżejszym z możliwych środków niewerbalnej perswazji.
Besson z łatwością miesza gatunki nie zastanawiając się czy po tak dynamicznie zmiksowanym koktajlu nie nabawimy się niestrawności, a w najgorszym razie nie dostaniemy torsji. Twórca „Leona Zawodowca” operuje kontrastami zestawiając ze sobą dziką i niepohamowaną brutalność z czystą i nieskazitelną niewinnością, czego dosadnym przykładem jest córka Blake’ów – dorastająca blondynka szukająca prawdziwej miłości, ale też nie stroniąca od nadmiernej agresji. Jej nastoletni brat to przykład cwanego manipulatora i dobry materiał na przyszłego gangstera – wymuszenia, haracze, szantaże – pełen wachlarz umiejętności. Pierwsze miejsce na podium niewątpliwie przypada matce tej skrzywionej moralnie familii. Szukająca odkupienia za grzechy swoje i bliskich również korzysta z rozwiązań siłowych, co nie przeszkadza jej wykazywać się dojrzałą mądrością życiową. Rodzinka ze wszelkimi problemami radzi sobie w uniwersalny sposób. Przy użyciu najcięższych argumentów w postaci przemocy, przeradzającej się niekiedy w napady szału, tudzież wybuchy gniewu.
Besson nie próbuje tej nadmiernej brutalności w żaden sposób ujarzmiać, wręcz przeciwnie, czyni z niej główny atut filmu. Przerysowaniem i karykaturą stara się rozśmieszyć widza co sprawdza się jedynie w części, dopóki dostarczane gagi trzymają względnie solidny poziom. Obok scen, które mogłyby pretendować do miana kultowych – jak podczas wieczorku filmowego, gdzie tematem gorącej dyskusji są „Chłopcy z ferajny” Martina Scorsese, pojawiają się te przyprawiające widza o ból głowy. Bo po co podstarzały mafiozo robi ekologiczną vendettę i walczy o czystość wody w mało znaczącej mieścinie? To wie chyba tylko sam autor. Z kolei cała sekwencja prowadząca do odkrycia kryjówki gangstera wyjęta jest żywcem z podrzędnej kreskówki.
Zdecydowanie od scenariusza dużo lepiej prezentują się aktorzy. Robert De Niro z wprawą rutyniarza parodiuje swoje dotychczasowej gangsterskie kreacje, a pomaga mu w tym wyśmienita Michelle Pfeiffer. Każda scena z Maggie pozostaje niezapomnianą ucztą, czy to gdy pojawi się w lokach na głowie, w gniewie wysadzi pobliski supermarket lub z dzikim obłędem w oczach będzie czołgała się ku objęciom śmierci. Wisienkę na torcie zostawiłem na koniec. W epizodzie wystąpił niezrównany Tommy Lee Jones, który niczym w „Ściganym” wciela się w przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości. Agent FBI w jego interpretacji to zgorzkniały i wiecznie niezadowolony mruk, którego mina przez cały czas oznacza tyle, co ulubione słowo Freda, ilustrujące każdy rodzaj emocji, czyli swojskie fuck.
Zdaję sobie sprawę, że „Porachunki” wielkiej furory w kinach nie zrobią, niemniej dla aktorskich dokonań warto im poświęcić niespełna dwie godziny. W tym przypadku trzeba dać się porwać zwariowanej konwencji czarnej komedii przepełnionej przerysowaną brutalnością, niespiesznie prowadzonej narracji aż do dynamicznej kulminacji. W innym razie zniesmaczeni porzucimy seans po około dwóch kwadransach.
6/10
Tytuł: "Porachunki"
Reżyseria: Luc Besson
Scenariusz: Luc Besson, Michael Caleo
Na podstawie powieści Tonino Benacquisty "Malavita"
Obsada:
- Robert De Niro
- Michelle Pfeiffer
- Dianna Agron
- John D'Leo
- Tommy Lee Jones
- Jimmy Palumbo
- Domenick Lombardozzi
Muzyka: Evgueni Galperine, Evgueni Galperine
Zdjęcia: Thierry Arbogast
Montaż: Julien Rey
Scenografia: Hugues Tissandier
Kostiumy: Aude Bronson-Howard, Olivier Bériot
Czas trwania: 109 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus