"Wyścig" - recenzja
Dodane: 15-11-2013 20:38 ()
Kiedy kilka lat temu czytałam autobiografię Nikiego Laudy nie sądziłam, że przyjdzie mi obejrzeć historię legendarnego sportowca na ekranie.
Najpierw pojawił się w książce, po którą sięgnęłam z nudów, bo akurat spędzałam lato u rodziny na wsi, dwa miesiące z ręką w gipsie. Jakoś tak historia Laudy znalazła się między książkami Naomi James ("Sama na oceanach) i Karola Olgierda Borchardta ("Znaczy Kapitan"). "Moja historia" już wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Potem, kiedy jeszcze interesowałam się psychologią, Lauda powrócił jako przykład niezłomnej woli walki i ambicji, by kolejny raz pojawić się w czasie studiów na przedmiocie immunologia (autoprzeszczepy) i biologia komórki (leczenie oparzeń komórkami macierzystymi). W niedzielę Lauda powrócił w filmie "Wyścig".
Po „Pięknym umyśle” czy „Frost/Nixon”, genialny Ron Howard po raz kolejny przenosi na ekran historię opartą na faktach, tym razem o kierowcach wyścigowych. Dwóch odwiecznych rywali, skrajnie różnych pod każdym względem, ale z jednym wytyczonym celem: zostać mistrzem. Jeden perfekcjonista, chłodny, opanowany, bezkompromisowy, genialny inżynier, który całą noc będzie pracował nad ulepszeniem swojego bolidu. Potem wróci do żony (w 1976 r. był już ojcem, co to w filmie zostało pominięte), a szczęście osobiste będzie traktował jako wroga, coś co sprawi, że będzie miał coś do stracenia. Lauda nie zadowoli się jednym tytułem, ale też nie będzie nic nikomu udowadniał, jeżeli uzna, że ryzyko jest zbyt duże odpuści wyścig. Prawdziwy pasjonat – do dziś pracuje w F1, jako inżynier-konsultant w teamie Mercedesa.
Drugi - kobieciarz, imprezowicz, żyjący tak, jakby każdy jego dzień miał być ostatnim, facet, którego wszyscy lubią, wariat na torze, który zaryzykuje wszystko (bo nie ma nic do stracenia), położy własne życie na szali. Jednak w filmie znajdziemy sceny, które ukazują, że nie jest takim twardzielem, za jakiego powszechnie go uważano. Przed każdym wyścigiem wymiotuje, każdą porażkę, zwycięstwo czy nerwową sytuację odreaguje tak samo – seksem, alkoholem i narkotykami. Hunt zdobędzie tytuł, ale straci motywację do jazdy. Dwa lata później odejdzie z McLarena (brak dobrych wyników) i zniknie na zawsze z F1.
Historię tych dwóch gigantów poznajemy od 1970 roku, kiedy spotykają się w F3. Jednak twórcy skoncentrowali się na sezonie 1976 r. Kiedy rywalizacja między Laudą i Huntem sięga zenitu. Lauda ma już na koncie tytuł mistrza świata, a Hunt dołącza do drużyny McLarena, kiedy w ostatniej chwili z teamu odchodzi Emerson Fattipaldi. Nareszcie może się ścigać z Laudą w porządnym bolidzie, w końcu jest dla niego godnym przeciwnikiem.
Nie mam żadnych większych zarzutów do scenarzysty i reżysera. Skupili się na tym, co chcieli pokazać, pominęli wiele wątków z życia prywatnego obu kierowców, jednak z założenia jest to film tylko o Huncie i Laudzie. Zmagania zawodników na ekranie ukazano z punktu widzenia tzw. opinii publicznej. Emocje, dogryzanie sobie przy dziennikarzach i kłótnie na alei serwisowej pomiędzy Laudą i Huntem były na porządku dziennym. Dopiero pod koniec filmu Howard pokazuje, że tych dwóch kierowców łączyła mimo wszystko sympatia i wzajemny szacunek. Rola Claya Regazzoni została potraktowana nieco po macoszemu, jednak nie umniejsza to obrazowi w żaden sposób.
Aktorzy zostali odpowiednio dobrani i nie chodzi tutaj tylko o podobieństwo fizyczne. Wspaniale Nikiego Laudę zagrał Daniel Brühl, nie tylko widzimy w nim twardego kierowcę, ale i człowieka, który czasem daje ponieść się emocjom. Aktor miał bardzo trudne zadanie, zagrać żywą legendę nie jest łatwo. Brühl nauczył się dodatkowo sposobu mówienia po angielsku charakterystycznego dla Nikiego Laudy. Oglądając zwiastun nie rozumiałam dlaczego twórcy gwiazdą filmu uczynili Chrisa Hemswortha. Jednak znany przede wszystkim z roli Thora Australijczyk zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Nadał swojej postaci delikatny rys, ale odzwierciedlił też wszystkie cechy, z których słynął Hunt. Nie brakowało mu przy tym uroku osobistego. Sam Lauda powiedział po filmie, że miał wrażenie, jakby znowu oglądał Jamesa.
Nie można zapomnieć o drugoplanowych rolach kobiecych - Olivii Wilde oraz Alexandry Marii Lary. Przykuwają uwagę nie tylko urodą, ale i grą. Nie są tylko pięknymi towarzyszkami swoich mężów, na ekranie możemy oglądać ich emocje, tak różne jak różne charaktery prezentowali Hunt i Lauda.
Główną bohaterką filmu jest rywalizacja na torach wyścigowych. Ron Howard zadbał zarówno o efekty, jak i widowiskowość wyścigów, a ostatnie sceny na torze podczas GP Japonii, kiedy zawody odbywały się w strugach deszczu podniosą ciśnienie nawet najtwardszym widzom.
10/10
Tytuł: "Wyścig"
Reżyseria: Ron Howard
Scenariusz: Peter Morgan
Obsada:
- Chris Hemsworth
- Daniel Brühl
- Olivia Wilde
- Alexandra Maria
- Pierfrancesco Favino
- David Calder
- Natalie Dormer
- Stephen Mangan
- Christian McKay
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Montaż: Daniel P. Hanley, Mike Hill
Scenografia: Mark Digby
Kostiumy: Julian Day
Czas trwania: 123 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji
comments powered by Disqus