Ian McEwan "Słodka przynęta" - recenzja
Dodane: 07-11-2013 10:00 ()
Ian McEwan, znany polskim czytelnikom głównie za sprawą bestsellerowej „Pokuty”, powrócił na półki naszych księgarni z nową pozycją. Tym razem autor obiecuje nam przeniesienie się w świat szpiegów i spisków, a wszystko to w sztafażu różowych lat siedemdziesiątych.
Bohaterką opowieści jest piękna, młoda i inteligentna (itp. itd., ocierając się o marysuizm) Serena. Dziewczę z dobrego domu, absolwentka Cambridge, wdaje się w romans z o wiele starszym, lecz ujmującym wykładowcą. Niewinna z pozoru przygoda miłosna całkowicie odmienia jej życie – ukochany podczas upojnych wakacji przygotowuje swą lubą do egzaminów wstępnych w MI5, gdzie niebawem rozpoczyna pracę. Oczami Sereny oglądamy procesy archiwizacji tajnych dokumentów na lata przed upowszechnieniem się komputerów. Autor próbuje oddać zarówno pełną napięcia atmosferę zimnej wojny jak i nużącą codzienność pracy w służbach Jej Królewskiej Mości. Niestety, osiąga raczej ten drugi efekt.
Narracja prowadzona jest w formie monologu dojrzałej już kobiety wspominającej swoją młodość. Pomysł ten, ściśle związany z puentą opowieści, pozwala pozornie lepiej poznać życie wewnętrzne bohaterki, rozbudować psychologię postaci. Niestety, mnie postać dość naiwnego dziewczątka nie ujęła, a jej kolejne romanse raczej nie wzbudziły palpitacji mojego serca. Sięgając po „Słodką przynętę” spodziewałam się raczej soczystej historii szpiegowskiej, otrzymałam w zamian dość ckliwy opis historii miłosnej w dekoracji zimnowojennych. Intryg jest tu na lekarstwo, a gdy już występują, koniecznie uwikłani są w nie mężczyźni, z którymi Serena a) romansowała, b) chciała romansować, ale nie wyszło, c) oni chcieli, ale nie wyszło.
Język powieści jest poprawny i przystępny, nie znajdziemy tu jednak finezyjnych gier z czytelnikiem, czy misternych konstrukcji lingwistycznych. Najnowsze dzieło Iana McEwana czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, po skończonej lekturze pozostaje jednak uczucie niedosytu i bylejakości. Książka należy do kategorii tzw. czytadeł – publikacji średnich, lecz nie schodzących poniżej pewnego poziomu przyzwoitości. Na uwagę zasługują także erudycyjne nawiązania do innych dzieł literatury.
Ogromnym plusem historii jest zakończenie, nadające sens nie tylko całej fabule, ale i formie, w której została opowiedziana. McEwan pogrywa tu sobie z czytelnikiem i konwencją powieści w ogóle, odwraca zupełnie sytuacje. Jednocześnie poprzez postać Toma ostatecznie demitologizuje zawód pisarza, odzierając z magii niczym nieskrępowaną moc imaginacji oraz wskazując na rolę inspiracji płynącej z otaczającej go rzeczywistości. Epilog historii czyni z niej opowieść opartą na jasnym, przewrotnym koncepcie, poprowadzoną logicznie do punktu kulminacyjnego. Szkoda, że całość nie została poprowadzona w podobnym tonie – być może powstałoby wówczas dzieło wybitne, a nie tylko poprawne.
Podsumowując – „Słodka przynęta” jest raczej pozycją obyczajową, niż, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, sensacyjną. Pomimo niewątpliwie zaskakującego konceptu całości trudno ją jednak uznać za arcydzieło światowej literatury. Przystępny język i sztafaż lat siedemdziesiątych czyni z niej pozycję odpowiednią na długie, jesienne wieczory, lecz zdecydowanie nie jest to lektura obowiązkowa.
Tytuł: "Słodka przynęta"
- Autor: Ian McEwan
- Tłumaczenie: Andrzej Szulc
- Wydawnictwo: Albatros
- Liczba stron: 432
- Data publikacji: 09.2013
- Format: 125 x 195 mm
- Oprawa: twarda
- ISBN: 9788378857044
- Cena: 34,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki do recenzji.
comments powered by Disqus