„Fistaszki zebrane 1965 - 1966” - recenzja

Autor: Ania Stańczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 05-08-2013 10:21 ()


Kilkoro maluchów i pies, proste, lapidarne rysunki. Zazwyczaj jedynie trzy kadry, choć zdarzają się i stripy zajmujące całą stronę. Fenomenu „Fistaszków” nie da się ująć w ramach analizy stylistycznej czy literackiej. To „coś”, co sprawia, że „Peanuts” były nieprzerwanie czytane przez kolejne dziesięciolecia, bardzo trudno zawrzeć w kilku zdaniach. Czy są to fenomenalne dialogi, pełne ciętych ripost i trafnych spostrzeżeń? A może atmosfera niewinnego dzieciństwa?

Być może tym czymś była niezwykła autentyczność kolejnych historyjek. Podczas pracy nad przygodami dzieciaków i niesfornego szczeniaka Schulz czerpał z własnych doświadczeń, także tych bolesnych. Nie oznacza to jednak, że na kartach „Fistaszków” spotkamy się z tanim emocjonalnym ekshibicjonizmem. Taka praktyka pozwalała mu jednak sprawić, by nawet najbardziej szkicowo oddane postacie ożywały prawdziwym życiem i odczuwały prawdziwe emocje. Jak sam przyznawał, najlepsze z jego komiksów powstawały w okresach dla niego najtrudniejszych.

Może dlatego, choć „Fistaszki” kojarzone są raczej z pozycją dla młodszego czytelnika, panuje w nich specyficzny, słodko-gorzki humor, który w niniejszym zbiorku stanowi już w pełni ukształtowaną kreację artystyczną. Tym, co czyni serię tak wyjątkową, jest podejmowanie tematów uniwersalnych, czasem wręcz – bardzo trudnych. Schulz ze swadą opowiada o straconej przyjaźni, o samotności Charliego Browna, o zaprzepaszczonych marzeniach. Jednak robi to lekko, bez moralizatorstwa, gdzieś pomiędzy sekwencjami ukazującymi Snoopy’ego w trakcie „polowań na Czerwonego Barona” a przekomarzającą się ze Schroederem Lucy. W „Fistaszkach”, tak jak w prawdziwym życiu, tragedie przeplatają się z radością, a w cięższych chwilach tylko nieliczni przychodzą z pomocą. O ile w ogóle przychodzą...

W tym tomie poczesne miejsce zajmują życiowe rozterki Snoopy’ego. W ciągu kolejnych pasków inteligentny psiak przeżywa m.in. swą pierwszą miłość. Silne uczucie wywraca jego życie do góry nogami, jednak wbrew oczekiwaniom przynosi więcej rozczarowań niż radości. Snoopy odkrywa również, że powroty są zawsze bardzo trudne, a utrzymanie prawidłowych relacji z rodziną – jeszcze trudniejsze.

Kolejna odsłona cyklu w sposób szczególny podkreśla alienację Charliego Browna, jego trudności w nawiązywaniu kontaktów towarzyskich. Kolejne porażki, choć same w sobie nie mają zbyt wielkiej wagi, zdają się kroplami powoli przepełniającymi czarę goryczy małego samotnika. Jednak i w jego życiu, w którym codzienność ma atmosferę niemal depresyjną, zdarzają się jaśniejsze epizody – jak choćby spotkanie z nowym przyjacielem.

To już ósmy tom serii wydany przez Naszą Księgarnię. Jak każdy z nich jest solidnie stworzonym albumem w estetycznej oprawie. Muszę szczerze wyznać, że „Fistaszki” stanowią dla mnie nie lada fenomen – wbrew moim wcześniejszym obawom, nie tracę zainteresowania nimi wraz z ukazywaniem się kolejnych tomów. Przeciwnie, stały się dla mnie nie tylko doskonałą rozrywką, ale i frapującą lekturą, pozwalającą spojrzeć na życie z zupełnie nowej, nieco bardziej zdystansowanej perspektywy.

 

Tytuł: Fistaszki zebrane 1965 - 1966

  • Scenariusz: Charles M. Schulz
  • Rysunek: Charles M. Schulz
  • Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
  • Data wydania: 17.05.2013
  • Liczba stron: 344
  • Format: 215x165 mm
  • Oprawa: twarda
  • ISBN-13: 978-83-10-12368-8
  • Cena: 64,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 


comments powered by Disqus