„Superman: Birthright” - recenzja
Dodane: 04-06-2013 12:04 ()
DC Comics, jako prężna firma wydawnicza każdego tygodnia dostarcza masę nowych przygód z ulubionymi superbohaterami. Dzięki działaniom kreatywnych pracowników, historyjki obrazkowe zaczęły się przeistaczać w jeden z najważniejszych nośników naszej bogatej kultury. Wielokrotnie wydawnictwo było zmuszone do przejścia gruntownych przemian, by dzięki temu lepiej dostosować się do panujących realiów. Rekonstrukcja całego uniwersum pociągnęła za sobą również jedno z najbardziej dochodowych tworów na rynku komiksowym. Mam na myśli oczywiście Supermana – istotę pochodzącą z planety o nazwie Krypton. W 2003 roku Mark Waid podjął się odświeżenia jego genezy. Przez co miał stać się bardziej przyswajalny dla nowej generacji czytelników. Tak właśnie powstał „Superman: Birthright”.
Historia niezmiennie pozostaje taka sama. Przed eksplozją planety Krypton zostaje wystrzelona niewielka rakieta. Po przebyciu kosmicznej podróży ląduje ona w jednym z małych miasteczek w Kansas. Tajemnicza machina zostaje szybko odkryta przez bezdzietną parę – Jonathana i Marthę Kentów. W środku znajdują niemowlę, które z otwartymi ramionami zostaje przyjęte do ich rodziny. Po przejściu trudnego okresu dojrzewania Clark Kent posiadający nadludzkie moce staje się bohaterem znanym jako Superman. Jak widać najistotniejsze elementy pozostały przez scenarzystę i edytorów nienaruszone. W mini-serii Mark Waid postanowił bardziej skupić się na poczynaniach Supermana jako dociekającego prawdy i sprawiedliwości młodego reportera. Podróżując po świecie, Clark doświadcza ekscytujących przeżyć jak i intrygujących znajomości, które zmienią sposób w jaki postrzega swoją misję. Miejscem jego przemiany staje się jedno z afrykańskich państewek, wyniszczane przez nasilający się konflikt pomiędzy dwoma sąsiadującymi ze sobą plemionami. Waid dobrze sobie poradził z politycznym aspektem opowieści, serwując nam niełatwe rozwiązanie tej krwawej wojny. W ten sposób zaczynamy sobie uświadamiać na jak wielką skalę będzie działać Człowiek ze Stali.
Stałą lokalizacją pozostaje oczywiście Metropolis – miasto pełne nowoczesności oraz rozwiniętej komunikacji. Tutaj poznajemy członków redakcji Daily Planet – Lois Lane, Jimmy’ego Olsena oraz Perry’ego White’a. Główny bohater woli jednak nie spoufalać się z nimi zbytnio. Na pierwszy rzut oka widać, że twórcy nie zamierzali powielać kreacji niezdarnego reportera. Zamiast tego, Kent trzyma się na uboczu, uniemożliwiając sobie zawarcie jakichkolwiek kontaktów towarzyskich. Zabieg ten jest miłą odmianą. Nie można w końcu nieustannie odwoływać się do wersji postaci wykreowanej przez legendarnego Christophera Reeve'a.
W trakcie lektury fani z pewnością zauważą pewne modyfikacje, nawiązujące do telewizyjnego hitu – „Smallville”. Wówczas ta produkcja zdobywała coraz większą popularność. Widocznie dzięki temu wydawcy zamierzali uzyskać przychylność potencjalnych czytelników. Na ten przykład Jonathan i Martha przestali wyglądać na niepozornych staruszków. A zaczęli bardziej przypominać aktorów odgrywających ich role w serialu. Najważniejszym jednak elementem pozostaje obecność największego przestępczego umysłu w małym miasteczku. Według scenariusza Waida, Lex i Clark znali się jeszcze z lat szczenięcych. Przemiana diabolicznego nemezis została zaprezentowana w imponujący sposób. Luthor powrócił do swoich korzeni, mianowicie bycia genialnym naukowcem. Zdecydowanie jego niebywały intelekt sprawia, że jest wymarzonym przeciwnikiem dla Kryptończyka. Uplecioną przez niego intrygę czyta się wręcz z zapartym tchem.
Efekt ten najlepiej oddają fantastycznie przygotowane plansze. Leinil Yu jest artystą znanym na rynku komiksowym od paru ładnych lat. Zdążył w tym czasie wyrobić sobie solidną markę współpracując z takimi gwiazdami jak: Brian Bendis czy Mark Millar. Zdecydowanie najbardziej uwagę przykuwają narysowane przez niego sceny bitewne - zwłaszcza Metropolis zalane w zniszczeniu i ogarniającym chaosie. Dzięki niemu historia Supermana nabrała zupełnie nowego wymiaru. Ten wysoce zdolny Filipińczyk potrafi zachęcić nie tylko epickimi momentami, ale nawet wspaniałymi krajobrazami wypełnionymi po brzegi dzikimi zwierzętami.
„Superman: Birthright” jest skokiem w przyszłość. Była to pierwsza z dużym rozmachem próba modernizacji niezwyciężonego obrońcy Metropolis. Od tamtego momentu wydawnictwo zwariowało na punkcie wznawiania jego początków. Niestety żaden z nowych projektów nie potrafił dorównać tej właśnie, przygotowanej z wielką fantazją, przygodzie. A wraz ze zbliżającą się premierą nowego obrazu Zacka Snydera („Man of Steel”) mini-seria byłaby doskonałą formą promocyjną. Pozostaje mieć nadzieję, że tytuł nie przepadł w pamięci załogi DC. Inaczej byłoby to z ich strony wysoce niekompetentne podejście.
„Superman: Birthright”
- Scenariusz: Mark Waid
- Rysunki: Leinil Francis Yu
- Tusz: Gerry Alanguilan
- Kolory: Dave McCaig
- Liternictwo: Comic Craft
- Wydawca: DC Comics
Komiks możecie kupić w sklepie MULTIVERSUM
comments powered by Disqus