"Rycerz Ciernistego Krzewu" - recenzja
Dodane: 24-05-2013 15:06 ()
Chciałoby się rzec: „Gierojów ci u nas dostatek”. Zwłaszcza, że w ostatnich latach od altruistycznie usposobionych speców od rozwałki zrobiło się na komiksowej scenie całkiem tłoczno. W maju 2013 r. hanzę rodzimych osiłków, inspirowanych amerykańskimi superbohaterami, wsparł kolejny mocarz śmiało poczynający sobie z adwersarzami Najświętszej Rzeczypospolitej.
Co prawda akcja „Rycerza Ciernistego Krzewu” rozgrywa się czasach, gdy sarmacka republika wciąż jeszcze była w „produkcji”, niemniej jednak problemów natury ogólnej i wówczas nie brakowało. Bowiem, Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, Albrecht Hohenzollern, ani myślał dotrzymywać zobowiązań lennych wobec władcy z Krakowa i gdy tylko nadarzyła się okazja (tj. w roku 1519) przy cichym poparciu wrogo usposobionych wobec Zygmunta Starego Habsburgów oraz moskiewskiego kniazia Wasyla III, Krzyżacy po raz kolejny rzucili wyzwanie Królestwu Polskiemu.
Uczciwie trzeba przyznać, że powyższych faktów na kartach „Rycerza…” uświadczymy co najwyżej w formule skrajnie kurtyzowanej, a pomysłodawcy tegoż projektu – kolokwialnie rzecz ujmując – nie certolą się ze skrupulatnym wprowadzeniem w świat przedstawiony. Miast tego z miejsca ciskają potencjalnego czytelnika w nurt wiodącej intrygi. Przy czym szerząca się po Warmii krzyżacka zawierucha to nie tylko zgrupowania najemnego żołdactwa, ale też zagrożenie wynikłe z praktyk czarnoksięskich. Oto bowiem pod Lidzbark Warmiński zmierza armia ożywieńców, wobec których królewscy pospolitacy pozostają bezradni. Tym samym interwencja Rycerza Ciernistego Krzewu wydaje się wręcz niezbędna.
Oś fabularna do szczególnie wyszukanych nie należy i w dużym uproszczeniu opiera się na schemacie znanym chociażby z produkcji „bondowskich”. Co ciekawe (a na swój sposób nawet zabawne) rola odpowiednika Q, przypada świetnie wszystkim znanemu specjaliście od wstrzymywania Słońca. Stąd też obok walecznego Fryderyka najwięcej „czasu antenowego” przypada Mikołajowi Kopernikowi, który nie tylko wnikliwym okiem wpatruje się w gwiazdy, ale też zdaje się twardo stąpać po ziemi. Jest on bowiem nad wyraz zorientowany w poczynaniach krzyżackich najeźdźców, a przy okazji konstruuje pokątnie nowatorskie typy broni. Trzeba przyznać, że w tej formule kanonika warmińskiego dotąd nie widywano. Niestety dramaturgia prowadzona jest nieporadnie i jednotorowo. Można jednak śmiało mówić o zaczątkach nieco bardziej złożonej intrygi, która być może nabierze przysłowiowych rumieńców wraz z kolejnymi epizodami serii. Przy czym można mniemać, że w jej ramach szczególnie istotną postacią może okazać się Albrecht Hohenzollern.
Jeszcze przed premierą „Rycerza Ciernistego Krzewu” scenarzysta deklarował skoncentrowanie się przede wszystkim na wartkiej akcji. I tak też jest w rzeczywistości, choć niestety kosztem m.in. niedociągnięć w nakreślaniu świata przedstawionego. Pod tym względem komiks zawiera nie mało błędów, przy czym wspomnianej okoliczności nie usprawiedliwia quasi-superbohaterska umowność fabuły. Fuszerki przejawiają się nade wszystko w anachronicznie rozrysowanym oporządzeniu Krzyżaków oraz przedmiotach rodem z późniejszego okresu dziejowego (batoriańska szabla użytkowana przez Fryderyka, teleskop mimo, że skonstruowanie pierwowzoru tegoż urządzenia przypisywane jest „nieco” późniejszemu Galileuszowi). Niby drobiazgi, ale jednak nie najlepiej świadczące o rozeznaniu twórców – tak scenarzysty jak i rysowniczek/rysowników - w kulturze materialnej czasów akcji. Twórcom aspirującym do rangi profesjonalistów, tego typu niedociągnięcia raczej nie powinny się przytrafiać. Z reguły marnie też z tłem, którego zwykle po prostu nie ma. Ta okoliczność tym mocniej dziwi, że każdy z uczestników przedsięwzięcia miał do rozrysowania ledwie po dwie plansze. Wycyzelowanie scenografii byłoby zatem nie tylko wskazane, ale też względnie łatwo osiągalne.
W wymiarze graficznym rzecz jest efektem ryzykownego eksperymentu, jako że swój udział w realizacji „Rycerza…” miało przeszło dwudziestu plastyków. Niektórzy z nich (m.in. Tomasz Kleszcz, Anna Helena Szymborska) są już polskim czytelnikom całkiem dobrze znani. Inni dopiero rozpoznają grunt szukając ewentualnego miejsca dla siebie. Wbrew obawom piszącego te słowa, całość zachowuje formalną spójność, choć zarazem osobista maniera każdego z twórców wykazuje niezbędną autonomię.
Ogólna jakość poszczególnych sekwencji pozostaje jednak nierówna i przynajmniej część spośród uczestników projektu wciąż ma przed sobą mnóstwo pracy. Niestety improwizowana ilustracja na ostatniej stronie zeszytu od – dajmy na to - Przysposobienia Obronnego, może prezentować się wyjątkowo urokliwie w oczach znudzonego lekcją kolegi autora. Gorzej natomiast z nielicznym i wyjątkowo rozbestwionym czytelnikiem dysponującym w zasięgu ręki klasyką światowego komiksu. To zresztą stały syndrom trawiący przynajmniej część rodzimych twórców od co najmniej wczesnych lat dziewięćdziesiątych (zwłaszcza tych aktywnych na łamach ówczesnych zinów), tj. brak niezbędnego krytycyzmu wobec przejawów własnej twórczości oraz ich bezstresowa prezentacja jako tylko pozornie gotowych produktów. Bo tak samo jak śpiewać nie każdy potrafi, tak też rysować nie wszyscy powinni. Choć młodszym stażem uczestnikom konceptu Grzegorza Kaczmarczyka wypada życzyć samozaparcia w rozwijaniu warsztatu.
Uznanie „Rycerza…” za produkt nieudany byłoby znacznym nadużyciem, przy równoczesnym skrzywdzeniu uczestników tegoż ambitnego projektu. Jednakże efekt finalny daleki jest od wywindowanych oczekiwań; zwłaszcza, że jak już wspomniano, statystyczny polski „wchłaniacz” historyjek obrazkowych zwykł tęgo wybrzydzać. Niemniej. samo powstanie albumu cieszy zwłaszcza ze względu na prezentację dorobku świeżej generacji twórców. Ich prace stanowią dowód na to, że nawet pomimo kurczącej się bazy potencjalnych odbiorców wciąż nie brak entuzjastów niewdzięcznego fachu komiksiarza.
Niepokoi natomiast brak zapowiedzi ciągu dalszego w całkiem dalekosiężnych planach Wydawnictwa Komiksowego. Jakby tego było mało, w publikacji nie zawarto jakiejkolwiek wzmianki dotyczącej ewentualnego dalszego ciągu tej inicjatywy. Czyżby tym samym magnat Fryderyk miał dołączyć do grona postaci tego sortu co Dack Yold i Rycerze Ziem Jałowych?
Tytuł: „Rycerz Ciernistego Krzewu”
- Pomysłodawca i rysunek: Grzegorz Kaczmarczyk
- Scenariusz: Dawid Kuca
- Kolor i rysunek: Kamil Karpiński
- Tekst i rysunek: Krzysztof Budziejewski
- Rysunek na okładce: Andrzej Szymański
- Rysunek na tylnej okładce: Roman Gajewski
- Rysunek: Tomasz Kleszcz, Waldemar Juszczyk, Grzegorz Lubas, Konrad Kwiatkowski, Kamil Winczewski, Szymon Łopatka, Kamil Boettcher, Mateusz Heldwein, Jakub Grabowski, Łukasz Rydzewski, Anna Helena Szymborska, Maciej Kachel, Artiom „Phrizee” Switko, Dariusz Kukla, Mariusz Topolski, Kamil Karpiński, Sara Sapkowska, Grzegorz Kaczmarczyk, Krzysztof Budziejewski, Małgorzata Stępień
- Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
- Data premiery: 17 maja 2013 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 17 x 26 cm
- Papier: offset
- Druk: kolor
- Liczba stron: 44
- Cena: 19,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus