„Iron Man 3” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 30-04-2013 22:22 ()


Zmartwionych fanów Tony’ego Starka, pieszczotliwie nazywanym przez niektórych człowiekiem z żelaza, pragnę uspokoić. „Iron Man 3” to zdecydowanie najlepsza część serii, wierna klimatem pierwszej odsłonie i niwelująca niedociągnięcia poprzedniego filmu. Produkcja potrafiąca bawić, przejąć, przerazić, ale też i zadziwić swoim impetem. Zwłaszcza ci, którzy oczekiwali powtórki z „The Dark Knight Rises” będą (pozytywnie) zaskoczeni. Film Shane’a Blacka posiada wszystko to, co zgubiono w zwieńczeniu trylogii Nolana. Mamy bowiem do czynienia z widowiskiem, które nie przytłacza swoim rozmachem ani nie stara się złapać wszystkich srok za ogon.

Film rozpoczyna się jakiś czas po inwazji obcych na Nowy Jork, znanej z "Avengers" Jossa Whedona. Tony Stark przeżywa cięższe dni. Nie może spać, jest przemęczony z powodu pracoholizmu, miewa napady lękowe. Ma niewytłumaczalne przeczucie, że nadchodzi coś strasznego. Coś, co dosięgnie nie tylko jego, ale także jego bliskich, wywracając ich życie do góry nogami. Trwoga ta zbiega się z atakami terrorystycznymi Mandaryna, pakistańskiego lidera separatystów walczącego z Zachodem. Dziwnym zbiegiem okoliczności, wraz z eskalacją przemocy i atakami na media amerykańskie, pojawiają się nagle dawni znajomi Tony’ego. Dla superherosa są oni duchami zamierzchłej przeszłości. Postaciami, które lata temu skrzywdził albo rozczarował swoimi decyzjami. Powracają, by wyrównać dawne rachunki.

Brzmi dosyć dramatycznie, prawda? Do pewnego stopnia film Blacka wpisuje się w manierę ostatniego obrazu Nolana o Batmanie. Stawia herosa w sytuacji kryzysowej, odbierającej mu dosłownie wszystko. Mało tego, stawiającej mu wyzwanie by od zera zaczął walczyć o utracone wartości. Na szczęście jednak nie obcujemy z kinem patetycznym ani tym bardziej nielogicznym, które potrafi pod koniec sfrustrować. Nie wierzcie więc zbyt mocno trailerom „Iron Mana 3”. W rzeczywistości to produkcja o wiele bardziej stawiająca na akcję, humor i zaskakujące zwroty, których nie sposób się spodziewać. Jeżeli chodzi o rozwój fabuły, budowanie relacji między postaciami, to odczuwa się przy tym inspirowanie takimi mistrzami jak Richard Donner. Zarówno reżyser jak i scenarzysta stawiają Starka przed wyzwaniem rozwiązania intrygi, nakazując mu korzystać jedynie ze swojej pomysłowości i intelektu. Stąd też znaczące elementy detektywistyczne i przygodowe w filmie, krążące wokół wojska i polityki.

Trzecia odsłona perypetii Iron Mana jest bardzo udanym filmem pod wieloma względami. Po pierwsze, ekipa w sposób innowacyjny podeszła do postaci Żelaznego Rycerza. Tak naprawdę zbroja Iron Mana nie odgrywa tutaj tak istotnej roli, jakby można się było tego spodziewać. To film o Starku, jego fobiach, budowaniu stosunków z bliskimi, jego kręgosłupie moralnym, postrzeganiu świata oraz motywacji. Historia bazująca na komiksach Ellisa (zresztą, jaki świetny hołd twórcy złożyli kultowemu scenarzyście komiksowemu, nadając filmowemu prezydentowi jego nazwisko) potwierdza wyjątkowość miliardera geniusza, który jest o wiele ciekawszy od swojej zbroi, która tutaj jest tylko narzędziem, nie częścią osobowości.

 Mamy tutaj do czynienia z zabawą konwencją superbohaterską, wręcz beztroską. Wykorzystując bowiem postacie Mandaryna, Iron Patriota czy Mai Hansen z historii „Extremis”, twórcy są wierny duchowi tych bohaterów, ale nie przenoszą ich na wielki ekran w skali 1:1. Tworzą ich własne interpretacje, które są mniej lub bardziej zmodyfikowane. Takie właśnie powinny być adaptacje komiksów amerykańskich – nie dosłownie przenoszące opowieści, jak to ma miejsce w „Sin City”, ale przekształcające poszczególne elementy, by nie dostarczać zjadaczom pop-kultury non-stop tych samych wrażeń.

Aktorsko jest wyśmienicie. Robert Downey Jr. to klasa sama w sobie. Tak mocno wsiąkł w Starka, że trudno zauważyć jego grę. Tak wiele energii, dystansu, humoru i gibkości dodał do tej postaci, że trudno będzie go oddzielić od niej (ale w końcu jemu to nie przeszkadza, za odgrywanie tej roli dostaje kosmiczne pieniądze). Odchodząc jednak od komunałów – trzeba zaznaczyć, że zarówno Ben Kingsley jak i Guy Pearce wywiązują się z roli łotrów. Wkładają w swoje kreacje dużo pasji i zaangażowania, inspirując się w swojej grze przywódcami organizacji terrorystycznych czy psychopatami. Równie dobrze wypada Rebecca Hall, znana z produkcji Woody’ego Allena, odgrywając nad wyraz ambitnego naukowca. Choć pojawia się na kilka krótkich chwil, to jej rola w całym przedsięwzięciu jest dość istotna.

Mógłbym jeszcze wychwalać górnolotnymi słowami efekty specjalne i doskonałe zdjęcia, przywodzące na myśl najlepsze filmy sensacyjne z lat 90. Można by w sumie ponarzekać w tej laurce, że muzyka znowu nie jest jakaś taka szczególna, bez pazura osobowości. Nie zmienia to jednak faktu, że „Iron Man 3” to spektakularne widowisko, dosłownie i w przenośni. Jest wyważony, konsekwentny w założeniach i kompletny jako film rozrywkowy. Nie nuży, a przy tym scala i łączy w ładny sposób serię filmów o Iron Manie, dopełniając przy tym wątki z „Avengers”. Jeszcze sezon blockbusterów nie zaczął się na dobre, a już mamy mocnego faworyta na film roku w tej kategorii. Absolutnie warto pójść do kina.

9/10 

Tytuł: „Iron Man 3”

Reżyseria: Shane Black

Scenariusz: Drew Pearce, Shane Black

Obsada:

  • Robert Downey Jr.
  • Gwyneth Paltrow
  • Rebecca Hall
  • Guy Pearce
  • Ben Kingsley
  • Paul Bettany
  • Don Cheadle
  • Jon Favreau
  • William Sadler

Muzyka:  Bryan Tyler

Zdjęcia:  John Toll

Montaż:  Peter S. Elliot, Jeffrey Ford

Scenografia:  Danielle Berman

Kostiumy:  Louise Frogley

Czas trwania: 130 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus