"Ostatnie dni Stefana Zweiga" - recenzja druga
Dodane: 17-04-2013 20:25 ()
Biografistyka to sztuka z pewnością nie łatwa, ale zarazem wyjątkowo kusząca – tak dla czytelników jak i potencjalnych twórców tego typu utworów. Stąd także wśród komiksów biografie stanowią standard, czego przykładem jest m.in. opublikowany swego czasu przez Egmont „Carlos Gardel: Głos Argentyny” oraz debiut Wydawnictwa Komiksowego – „Ostatnie dni Stefana Zweiga”.
Gdy na pierwszych stronicach głośnej biografii „Hitler. Studium tyranii” jej autor – Allan Bullock – w aż nazbyt wyszukanych słowach deklarował odrazę wobec „obiektu” swoich badań, ów stan rzeczy wydawał się naturalny i w pełni zrozumiały. Zwłaszcza, że od chwili zakończenia horroru zgotowanego światu, m.in. przez niedoszłego pejzażystę rodem z Braunau, upłynęło wówczas ledwie siedem lat. O dziwo jednak, wraz z kolejnymi rozdziałami wspomnianej publikacji, brytyjski historyk zdawał się niekiedy dawać wyraz podziwu wobec przynajmniej niektórych decyzji wodza III Rzeszy z trudem skrywając fascynację tą postacią. Tym samym siła osobowości bohatera opracowania przerosła autora tej skądinąd znakomitej pracy. Wygląda na to, że nie inaczej rzecz się miała w przypadku Laurenta Seksika, któremu zamarzyło się zgłębiać schyłkową fazę życia austriackiego pisarza, Stefana Zweiga. Efekt? Autor „utonął” jeszcze bardziej widowiskowo niż Allan Bullock. Tyle z tego, że pokłosiem aż nazbyt dostrzegalnego zauroczenia tematem jest sprawnie zrealizowany komiks.
Słów kilka o portretowanym. Urodzony w 1881 r. Stefan Zweig idealnie wpisuje się w model domniemanego geniusza, którego twórczość nie wytrzymała próby czasu. Współcześnie jego powieści nikt prawie nie czytuje, a tym bardziej nie wznawia. Twórcom poświęconego mu komiksu nie przeszkodziło to jednak w nadaniu tej postaci statusu niemal najważniejszego nowelisty XX wieku. Bowiem rzecz zrealizowano niczym wiernopoddańczy hołd – na kolanach i z nabożnym wejrzeniem w tytułową postać tej fabuły. On sam, psychicznie sponiewierany przez nazistowski reżim, za nic zdaje się mieć adoracje zarówno swej małżonki, przekonanych o jego geniuszu przyjaciół oraz okazjonalnie napotykanych czytelników. Miast tego zdaje się tkwić myślami w rzeczywistości dalece odleglejszej niż nasza…
Mimo popadnięcia w panegiryzację przyznać trzeba, że twórca tej fabuły z powodzeniem uchwycił zgorzkniałość, fatalizm i rezygnacje – tj. stany emocjonalne niemal endemicznie przejawiane przez intelektualistów żydowskiego pochodzenia z pierwszej połowy XX w. Jakby w instynktownym przeczuciu nadchodzącej hekatomby (a być może także rozczarowaniu wobec pesymizmu religii przodków) uległ im zarówno Gustav Meyrink („Golem”, „Zielone oblicze”), Ayn Rand alias Rosenbaum (pomysłodawczyni uznawanej za skrajnie egocentryczną filozofii obiektywistycznej) jak również Zygmunt Freud. Nic zatem dziwnego, że depresyjne usposobienie przejawiał także Zweig, z pełnym przekonaniem akceptujący model interpretacji ludzkiej psychiki forsowany przez najsłynniejszego z wiedeńskich neurologów. Ten stan rzeczy nie pozostał zresztą bez wpływu na twórczość autora m.in. „Dziewczyny z poczty” oraz zbeletryzowanej biografii Amerigo Vespucci.
Pesymizm trawiący Zweiga do spółki z oderwaniem od naturalnego środowiska rozwoju (a takim był dlań Wiedeń sprzed anschlussu Austrii) sprowadza pisarza na ścieżkę samozniszczenia. Co gorsza, paniczny lęk przed, zdawałoby się, niepowstrzymaną ekspansją hitlerowców okazuje się aż nazbyt silnym determinantem tłumiącym perspektywę kontynuowania twórczego rozwoju na brazylijskiej ziemi (właśnie tam Zweig emigrował wraz z o połowę odeń młodszą żoną). Niestety pomimo piękna tamtejszej przyrody, niemal rajskiego klimatu, a nade wszystko wsparcia niewolniczo zapatrzonej weń połowicy, Zweig zdaje się ulegać postępującemu defetyzmowi. Subtelnie dozowane sygnały nieuchronnej katastrofy to jedna z mocniejszych stron tej opowieści. Niestety wzmiankowana wyżej czołobitność Seksika chwilami banalizuje podjęty temat. Brak tu bowiem choćby śladowej polemiki z kapitulancką postawą austriackiego literata nobilitujący zarazem jego wybór jako w ówczesnej sytuacji jedyny słuszny. Bo w ujęciu scenarzysty Zweig jawi się niczym nieskazitelny heros rezygnacji. Wrażliwy i wzbudzający współczucie, ale zarazem jako osobnik na własne życzenie przegrany.
O ile autor literackiego pierwowzoru tej opowieści nie zdołał niestety w pełni podźwignąć podjętego tematu, o tyle nie sposób odnieść się wobec efektu prac Guillaume Sorela w sposób inny niż entuzjastyczny. Kojarzony zwykle ze stylistyką fantasy odważył się tym razem na tzw. skok w bok ku nieco bliższemu nam światu przedstawionemu. Na szczęście nie zmienił przy tym charakterystycznej dlań zamaszystej maniery, co przejawia się zarówno w urokliwie ujmowanych pejzażach Brazylii jak i kompozycjach retrospektywnych odnoszących się do wiedeńskiej przeszłości Zweiga. W sposobie kształtowania formy (a zwłaszcza fizjonomii obecnych tu postaci) odczuwalne jest (przynajmniej dla wyżej podpisanego) podobieństwo taktyki graficznej z twórczością Zbigniewa Kasprzaka. Nieco większy niż standardowy format „Ostatnich dni…” z powodzeniem podkreśla niuanse ręcznie kładzionej akwareli. Ponadto model plastycznej narracji preferowany przez Sorela jest na tyle urzekający, że kompensuje niedociągnięcia scenariusza. I chociażby z tego względu warto sięgnąć po niniejszy tytuł.
W zapowiedziach Wydawnictwa Komiksowego figurują kolejne pozycje podejmujące tematykę żydowską (m.in. „Córka Mendla. Wspomnienia”), co być może wiąże się z tegoroczną, okrągłą rocznicą Powstania w Getcie Warszawskim. Biorąc pod uwagę, że z roku na rok zainteresowanie judaikami regularnie słabnie zamiar wspomnianego wydawcy wypada uznać za wyjątkowo odważny. Nie da się jednak ukryć, że w przypadku „Ostatnich dni…” pomysł spolszczenia tego tytułu sprawdził się – przynajmniej z punktu widzenia czytelników - znakomicie.
Przeczytaj także pierwszą recenzję "Ostatnich dni Stefana Zweiga"
Tytuł: "Ostatnie dni Stefana Zweiga"
Scenariusz: Laurent Seksik
Rysunki: Guillaume Sorel
Tłumaczenie: Grzegorz Przewłocki
Data publikacji: 23 marzec 2013 r.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Wydanie: I
Oprawa: twarda
Format: 233 x 307 mm
Stron: 88
Cena: 54,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus