"Mroczna Wieża" tom 4: "Upadek Gilead" - recenzja

Autor: Michał "de99ial" Romaniuk Redaktor: Motyl

Dodane: 30-04-2013 11:20 ()


W każdej rozbudowanej historii jest moment, w którym następuje kompletne załamanie środowiska głównego bohatera (lub bohaterów). Moment w pewnym sensie przełomowy, w którym wydaje się, że wszystko stracone, a przyszłość to czarna otchłań.

Ten moment właśnie nadszedł dla Rolanda, bohatera „Mrocznej Wieży”. Gilead upada pod ciosami wroga i nic - desperacka obrona, próba przejrzenia planów napastników, wykorzystanie starożytnych przygotowanych na taką okazję mechanizmów, czy też cokolwiek innego - nie jest w stanie tego zmienić czy odwrócić. Główny bohater staje pośród ruin swojego świata - bezradny. A my mu w tym towarzyszymy.

Kolejny tom powieści graficznej, zwanej potocznie komiksem, powstałej na podstawie sagi Stephena Kinga, ujrzał światło dzienne. Wydawnictwo Albatros jak zwykle zadbało o najwyższy poziom wydania, z godnym pochwały pietyzmem realizując swoje zobowiązania. „Upadek Gilead” to solidnie zszyty, wspaniale przetłumaczony i pozbawiony wad produkt. Wydawca wyciąga lekcje płynące z przygotowywania poprzednich tomów i można to odczuć - ponad 200 stron na kredowym papierze wysokiej jakości, bez literówek czy innych potknięć, oprawionych w twardą oprawę. Rysownik nieco zmienił styl - w tym tomie bliżej mu do typowego komiksu, oddalił się od bisleyowskiej estetyki, ale wpływa to jedynie na osobisty odbiór opowieści, nie należy tego postrzegać jako wady. Każda z osób pracujących nad tą sagą, przechodzi własną drogę ewolucji - w tym przypadku możemy obserwować zmiany zachodzące w stylu rysownika.

 W wyniku knowań Czarnoksiężnika Roland staje się zabójcą swojej matki, jego ojciec ginie z rąk zdrajców, którzy przyczyniają się jeszcze do śmierci kilku innych znamienitych i cenionych obywateli Gilead. Musi więc spełnić on pokładane w nim nadzieje, a do tego ma bardzo wymagające starcie z armią Dobrego Człowieka. Oprócz tego ponownie pojawia się Grejpfrut w nieco odmienionej formie i z nowymi możliwościami, siejący swą obecnością zamęt, nie tylko w szeregach Rewolwerowców. Akcja nabiera tempa, zagęszcza się i eksploduje w punkcie kulminacyjnym - tytułowym Upadku.

Z pozoru może wydawać się, że tytuł jest najsłabszą stroną tego fragmentu opowieści - wszak zdradza co nastąpi. Ale kunszt polega właśnie na tym, aby wyjawić ciąg zdarzeń, a potem opowiedzieć o nich w taki sposób, aby czytelnik zapomniał o tym, co wie. Czytając „Upadek Gilead” mamy do czynienia właśnie z takim zjawiskiem. Doświadczamy kunsztu najwyższej próby. Polecam każdemu, bo warto. Oj warto.

I mała ciekawostka na koniec, pośrednio związana z cyklem. Randall Flagg to jedno z imion głównego antagonisty Rolanda. To także imię pewnej istoty pojawiającej się w „Bastionie” tego samego autora. Interesujące, prawda?

 

Tytuł: "Mroczna Wieża" tom 4 - "Upadek Gilead"

Scenariusz: Robin Furth, Peter David

Rysunki: Jae Lee, Richard Isanove

Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki

Data publikacji: 12.2012 r.

Druk: kolor

Oprawa: twarda

Format: 175x265 mm

Stron: 208

Cena: 79,90 zł

Wydawnictwo: Albatros

 

 Dziękujemy wydawnictwu Albatros za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 


comments powered by Disqus