„Batman - Detective Comics” tom 1: „Oblicza śmierci” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 13-04-2013 14:53 ()


Wsławiony opowieściami tego sortu co “The Black Mirror” i “Trybunał Sów” Scott Snyder wśród istotnej części wielbicieli Mrocznego Rycerza doczekał się statusu twórcy niemal kanonicznego. Nie wnikając nadmiernie w zasadność tegoż twierdzenia wypada przyznać, że tym samym Tony S. Daniel – autor zarówno skryptu jak i szkiców restaurowanego miesięcznika „Detective Comics” – stanął przed iście karkołomnym zadaniem.

Jak bowiem dotrzymać kroku scenarzyście aspirującemu do panteonu sław odpowiedzialnych za spektakularne reanimowanie podupadłej niegdyś legendy Zamaskowanego Krzyżowca[1]? Dawny adept wydawnictwa Image (Daniel, podobnie zresztą jak Greg Capullo, realizował się m.in. w ramach studia Todda McFarlane’a tworząc oprawę graficzną serii „Spawn”) sięgnął po wielokrotnie sprawdzony „naganiacz publiki” tj. postać Jokera. Udział w tej opowieści „Morderczego Klauna” okazuje się jednak tylko wstępem (choć niewątpliwie ważnym) do rozleglejszej intrygi. Rychło bowiem komiksową scenę „zaszczyca” debiutujący adwersarz -  Dollmaker – siejąc grozę w Gotham przy wsparciu szajki zdefermowanych osobników. Co więcej rzeczonego zdaje się łączyć z Jokerem bliżej nieokreślony rodzaj układu. Nie tracąc czasu Batman rusza tropem obu psychopatów. Pytanie tylko czy aby na pewno to właśnie on jest w tej rozgrywce łowcą… Na tym zresztą nie koniec atrakcji, bo w dalszej części opowieści daje o sobie znać Oswald Chesterfield Cobblepot (w pewnych kręgach bardziej znany jako Pingwin), Snakeskin (kolejny nowy oponent), a w odleglejszym tle Hugo Strange oraz Catwoman.

Tłoczno? Zapewne. Gorzej jednak, że fabuła nie grzeszy nadmiarem oryginalności. Mimo to trudno odmówić jej przynajmniej kilku lepszych momentów. Tak się sprawy mają zwłaszcza w przypadku trzymających w napięciu (a niekiedy zaskakujących) zakończeń poszczególnych epizodów tej opowieści. Interesująco jawi się również koncept subkultury wyrosłej na uwielbieniu Jokera oraz pewien brzemienny w skutkach szczegół związany z tą postacią. Cieszy również chęć uchwycenia życia prywatnego Bruce’a Wayne’a w kontekście jego relacji z energiczną reporterką Charlotte Rivers. Zwłaszcza, że nie licząc incydentalnych wyjątków (np. w „Powrocie Scarface’a” – „Batman” nr 11-12/1993), sfera ta przez twórców komiksowych przypadków Mrocznego Rycerza bywała zwykle skwapliwie omijana.

Tymczasem w „Obliczach śmierci” Tony S. Daniel usiłuje urozmaicić życie uczuciowe dziedzica fortuny Wayne’ów wkomponowując w tok fabuły zupełnie nową postać kobiecą. Przyznać trzeba, że ów zabieg przeprowadzono z wyczuciem, a sama Charlotte z powodzeniem wpisuje się w grono takich osobowości jak Vicki Vale, Selina Kayle i Linda Page. Ów związek wyraźnie iskrzy i nawet zaabsorbowanie Bruce’a niekończącą się krucjatą nie jest w stanie wyeliminować narastającej słabości wobec dziennikarki. Tym bardziej, że także ona nie zamierza łatwo rezygnować.

Niestety dostrzegalnie gorzej rzecz się ma z wątkiem przewodnim tej opowieści. Daniel nie potrafi generować napięcia, a miast tego zdaje się dezawuować postać naczelnego antagonisty Detektywa w Pelerynie. Nowy zaś wypada niczym nieprzekonująca kopia psychopatycznych rzeźników jakich po wielokroć widywano we wszelkich odmianach thrillerów psychologicznych. Wyrachowanie i pożądliwość dóbr doczesnych odziera tę osobowość z surrealnego szaleństwa, za które wielbiciele alter ego Bruce’a Wayne’a zwykli cenić jego oponentów. Z kolei Pingwina autor uczynił (prawdopodobnie bezwiednie) postacią wręcz chaplinowską - tak pod względem ogólnej motywacji jak i wizerunku, zawieszonego gdzieś pomiędzy kuriozalną wersją Tima Sale’a a naznaczonym dziedzictwem ekspresjonizmu niemieckiego konceptem Tima Burtona. Niestety ta sprzeczna z sobą mieszanka najzwyczajniej nie miała szans „zagrać”. A szkoda, bo wyraźnie odstawiony na boczny tor Pingwin wciąż czeka na swój autentycznie wielki powrót do grona najgroźniejszych przeciwników Batmana.

Pomijając wzmiankowany aspekt osobisty również tytułowy bohater wypada miałko. Bo poza hojnym rozdawaniem ciosów niewiele więcej wnosi do fabuły. Miotając się po rzadko patrolowanych przez policje zaułkach miasta w gruncie rzeczy jawi się jako ledwie namiastka autentycznego Detektywa w Pelerynie, bez polotu i tak charakterystycznej dlań błyskotliwości. Tony S. Daniel nie jest niestety Johnem Byrne z najlepszych lat twórczości rzeczonego, ani nawet Howardem Chaykinem. I stąd też zaproponowana przezeń fabuła pozostawia nie mało do życzenia, a przy okazji również poczucie rozczarowania.

Nieco lepiej jest natomiast z warstwą ilustracyjną, w której Daniel wyraźnie czuje się pewniej. I chociaż znać tu wyraźny szlif maniery z początku lat dziewięćdziesiątych minionego wieku, to jednak wspomniany wyraźnie stara się kiełznać nadmiar rozbuchanej ekspresji przejawianej przezeń m.in. na kartach miesięcznika „X-Force vol.1”. Jego styl znamionują jednak liczne niedociągnięcia warsztatowe charakterystyczne dla twórców debiutujących we wspomnianym momencie dziejowym, tj. brak właściwego uchwycenia natury materii (zwłaszcza w kontekście odzieży), prawidłowego rozłożenia cieni oraz maskowanych efekciarstwem anatomicznych błędów.

Trudno jednak odmówić temuż twórcy zapału i wyraźnie dostrzegalnego entuzjazmu wobec uprawianego przezeń fachu. Stąd też bardzo udanie rozrysowuje m.in. oblicze Mrocznego Rycerza widoczne z tzw. żabiej perspektywy oraz większość sekwencji konfrontacyjnych. Podobnie rzecz się ma w przypadku obecnych na kartach tej opowieści pań o zwykle efektownej aparycji nieprzypadkowo znamionującej podobieństwo wobec Sary Pezzini i Lary Croft (Daniel najmował się również do produkcji „Witchblade” i „Tomb Rider”). Niestety całość znamionuje mnóstwo przypadkowości oraz efektowne kamuflowanie warsztatowych braków.

Równocześnie warto nadmienić, że niniejsza opowieść to również polski debiut Szymona Kudrańskiego, tj. naszego człowieka w „Krainie Trykotu”, z powodzeniem realizującego „amerykański sen” licznych twórców komiksu. Stylistyka rzeczonego, wzbudzająca pewne skojarzenia z rozwiązaniami plastycznymi m.in. Billa Sienkiewicza („The Spectacular Spider-Man vol.1”; „The Shadow vol.2”) i Bena Templesmitha („Detektyw Fell: Zdziczałe miasto”; „30 Dni Nocy”) z subtelną grą świateł i cieni oraz pełną kontrolą nad warsztatem. Kudrański wyraźnie preferuje wrażeniowość rozmywając kontur w natłoku barwnych blików i pod względem opanowania plastycznego rzemiosła plasuje się co najmniej o dwie klasy wyżej niż główny rysownik tej opowieści. Bowiem Daniel, choć twórca wprawny i z potencjałem olśnienia młodszego stażem czytelnika, prawdopodobnie osiągnął już apogeum swoich możliwości. Natomiast przed naszym, liczącym ledwie 29 wiosen, rodakiem droga dalszego rozwoju artystycznego stoi otworem.

Podobnie jak w przypadku inicjującego kolekcje „Nowe DC Comics” „Trybunału Sów” również w niniejszym albumie zawarto reprodukcje makiet niektórych plansz tej opowieści, oraz wstępne projekty okładek. Tym samym jest okazja do bliższego wejrzenia w niuanse plastycznego warsztatu Tony’ego S. Daniela.  Przekład w wykonaniu Tomasza Sidorkiewicza tradycyjnie wypada bardzo przyswajalnie i kompetentnie.

Na koniec drobna refleksja. Od amerykańskiej premiery „Oblicz śmierci” nie minął nawet rok, a już możemy sycić się spolszczoną wersją niniejszej opowieści. Zyskanie tej możliwości jest tym bardziej satysfakcjonujące, że jeszcze względnie niedawno sam zamysł ponownego wzmożenia obecności superherosów nad Wisłą i Wartą kwitowano nie wolnymi od uszczypliwości komentarzami. Tymczasem ofensywa trykociarstwa zdaje się nabierać z dawna nie spotykanego rozpędu, oby którego tym razem nic już nie zdołało powstrzymać.

 

Tytuł: „Batman – Detective Comics” tom 1:  „Oblicza śmierci”

  • Scenariusz: Tony Salvador Daniel 
  • Szkic: Tony Salvador Daniel, Joel Gomez (nr 7) oraz Szymon Kudrański (nowelka „Rosyjska ruletka”)
  • Tusz: Sandu Florea, Ryan A. Winn i Rob Hunter
  • Kolory: Tomeu Morey
  • Okladka: Tony Salvador Daniel, Ryan A. Winn i Tomeu Morey  
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Egmont Polska 
  • Data publikacji: 8 kwietnia 2013 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Detective Comics vol.2” nr 1-7 (listopad 2011-maj 2012 r.)

 

[1] Być może nie łatwo w to uwierzyć, ale w początkach lat osiemdziesiątych minionego wieku sprzedaż magazynów z udziałem Batmana była na tyle niska, że zarząd ówczesnego DC Comics poważnie rozważał ewentualność kasacji tych tytułów.


comments powered by Disqus