Kevin Hearne "Zbrodnia i Kojot" - recenzja
Dodane: 30-03-2013 16:37 ()
Na kolejną część Kronik Żelaznego Druida trzeba było trochę poczekać. Biorąc pod uwagę ostatnią powieść o Atticusie i Oberonie, czwarty tom budził zarówno wiele nadziei, jak i obaw.
Najnowsze przygody najstarszego druida świata są bezpośrednią kontynuacją cyklu, więc - zwłaszcza z początku - konieczna jest znajomość wcześniejszych przygód głównego bohatera, by nie pogubić się w jego pokręconych przygodach. Autor pomaga nam dzielnie, streszczając wcześniejsze zdarzenia dla przypomnienia, jednak lektura wcześniejszych części ułatwi nam wszystko.
Zaczyna się bowiem od sprzątania bałaganu, jaki spowodował radosny wypad do Asgardu, śmierć kilku dość znaczących nordyckich bóstw i zniweczenie szansy na Ragnarok w jego zamierzonej formie i czasie. A skoro jest tyle kłopotów, to najprostszym wyjściem jest... śmierć. Co prawda tylko pozorowana, ale zawsze śmierć. Rozwiązanie proste, czyste ( no, może nie do końca czyste, skoro zostają po nas rozczłonkowane zwłoki i mnóstwo krwi), ale na pewno niepodważalne, skoro sama celtycka bogini śmierci, Morrigan, ją pieczętuje. I mamy spokój, bo martwych przecież nikt nie ściga, prawda?
Pomóc w tym szalonym zamierzeniu, jakim jest spektakularna śmierć, ma Atticusowi nie kto inny, jak indiański bóg-oszust - Kojot, którego już mieliśmy okazję poznać we wcześniejszych częściach cyklu. Dlatego zapewne nikogo nie zdziwi, że umowa zawarta pomiędzy bogiem Nawahów a naszym celtyckim bohaterem nie jest pozbawiona adnotacji zaznaczonych bardzo drobnym druczkiem. Których nikt nigdy nie czyta, a później żałuje.
Kojot - jak to ma w zwyczaju - żąda za swą pomoc ceny znacznie wyższej, niż to było zapowiedziane na początku. Dlatego oprócz tego, ze Atticus musi wyprosić znaczącą pomoc u pewnego żywiołaka ziemi i zajść solidnie za skórę pewnej górniczej korporacji, to ma przed sobą jeszcze jeden, znacznie bardziej palący problem. A mianowicie musi zmierzyć się z krwiożerczymi skórokształtnymi.
Hearne w najnowszym tomie Kronik... znów czerpie garściami z mitologii. Tym razem z lokalnych mitów Nawahów, i to ich wierzenia są główną podstawą do kreacji fabuły. Wszystko jednak jest okraszone tradycyjnym dla autora humorem i utrzymane w lekkim, żartobliwym stylu. Na pewno jest to książka bardziej przemyślana, ze staranniej naszkicowaną fabułą, niż to miało miejsce w części trzeciej (Między młotem a piorunem). Najbardziej dorównuje poziomem do Na psa urok - pierwszej i dotychczas najlepszej książce Hearne'a.
Całość czyta się przyjemnie i z ciekawością. Owszem, spodziewamy się happy endu, bo to cecha charakterystyczna tego typu literatury rozrywkowej. Jednak cały czas, z wypiekami na twarzy zastanawiamy się, co jeszcze przyszło autorowi do głowy i w jakie nowe tarapaty wpakuje naszych bohaterów, kiedy już pozwoli im wygrzebać się z wcześniejszych.
Autor zaserwował wszystko to, co u niego cieszy i absorbuje najbardziej, zgrabnie korzystając z lokalnych mitów i wierzeń oraz bawiąc się fascynacjami popkultury. Zbrodnia i kojot to doskonała lektura na pochmurne zimowe popołudnie, kiedy nie chce się wychodzić z domu lub książka do czytania w tramwaju/autobusie, by zapomnieć o przykrej konieczności poruszania się środkami transportu publicznego. Tylko jedno ostrzeżenie w tej kwestii. Kiedy zaczniecie czytać - nie przegapcie właściwego przystanku!
Korekta: Kilm
Tytuł: Zbrodnia i Kojot
Tytuł oryginalny: Tricked
Autor: Kevin Hearne
Cykl: Kroniki Żelaznego Druida
Tom: 4
Przekład: Maria Smulewska-Dziadosz
Wydawca: Rebis
Data wydania: 30 października 2012
Oprawa: miękka
Stron: 424
Format: 132x202 mm
ISBN: 978-83-7510-941-2
Cena: 35,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.
Powiązane artykuły:
Kevin Hearne "Między młotem a piorunem" - recenzja
Kevin Hearne "Raz wiedźmie śmierć" - recenzja
Kevin Hearne "Na psa urok" - recenzja
comments powered by Disqus