„Tajemnica 'Plaży w Pourville'” – recenzja
Dodane: 30-03-2013 19:30 ()
Środowisko polskich komiksiarzy i wydawców ma poważny problem z wytworzeniem niszy dla historii z głównego nurtu – serii z zapadającymi w pamięć bohaterami, ujętych w konwencji przygody, fantasy, space opery albo kryminału. Zamiast wymyślić od podstaw nowe postaci i świat, zaryzykować jak Rafał Kosik ze swoim cyklem o "Felixie, Necie i Nice", wydawcy wolą wskrzeszać byty z zamierzchłej przeszłości. Są to marki, które dzisiaj mogą co najwyżej śmieszyć swoim anachronizmem i tandetą. Nie inaczej jest w wypadku komiksu „Tajemnica 'Plaży w Pourville'”, stanowiącym kontynuację legendy o kapitanie Żbiku. Trzeba jednak przyznać, że po lekturze tej historii na myśl przychodzą takie przymiotniki, jak: toporny, nużący, drętwy, bez inwencji, oderwany od rzeczywistości.
Komiksowy zeszyt, opublikowany przez zasłużoną „Kulturę Gniewu”, jest zbiorczym wydaniem gazetowych przedruków z „Bezpłatnego Tygodnika Poznańskiego” z lat 2003-2004, do których dodano 3 dodatkowe strony, nigdy wcześniej nie publikowane. Fabuła bardzo luźno opiera się na kradzieży tytułowego obrazu Claude’a Moneta, który zniknął z poznańskiego Muzeum Narodowego w 2000 roku. Właściwie cała ta sytuacja jest punktem wyjścia dla konformistycznego kryminału bez polotu. Ktoś rabuje dzieło sztuki, a bezradna policja prosi o pomoc podstarzałego pułkownika Żbika, którego wspomaga wnuk Michał, komisarz CBŚ. Obserwujemy, jak policjanci z dwóch różnych pokoleń próbują rozwiązać sprawę na swój sposób, chociaż nacisk scenariusza jest położony bardziej na młodego Żbika. Ten, by odkryć prawdę o obrazie Moneta, wybierze się w nie lada podróż, pełną niebezpieczeństw i podchodów…
Bogusław Polch w wywiadzie dla „Polityka.pl” przyznał, że omawiany komiks powstał z chęci opublikowania jednostronicowych odcinków Żbika przez właściciela „Bezpłatnego Tygodnika Poznańskiego”, który okazał się być oddanym fanem postaci już w epoce PRL. Posiadacz gazety marzył jedynie o tym, żeby zebrać starą drużynę i opublikować na nowo Żbika w starym stylu. Zapewne ani na moment nie zastanowił się nad tym, w jakich czasach właściwie żyjemy i czego czytelnik oczekuje od historii jako takiej, nieważne czy opowiadanej poprzez komiks czy telewizor, w formie zbiorczej czy odcinkowej. Mało tego, zignorował wraz z twórcami to, jak bardzo zmieniła się forma opowiadania historii od 1975 roku.
Tym samym powstała ramota, potrafiąca urzec jedynie (o ile jeszcze istnieją) zagorzałych wielbicieli kapitana Żbika. I to zakładając, że od ponad 35 lat nie interesowali się nowymi serialami telewizyjnymi, historiami obrazkowymi oraz filmami.
Doprawdy, bardzo ciężko powiedzieć cokolwiek dobrego na temat tego krótkiego, przepełnionego kiczowatymi barwami komiksu. Już sama okładka odpycha swoją pulpowością i lichym projektem. We wnętrzu wcale nie jest lepiej – historię otwierają i zamykają słowa Maxa Suskiego, które nie dość, że nie mają związku z fabułą, to jeszcze są napisane potwornym, stężałym stylem.
Na tylnej okładce możemy przeczytać: „Dzięki „Plaży” poznacie metody codziennego trudu funkcjonariuszy. To ciekawa, niebezpieczna, a co najważniejsze – autentyczna akcja policji w walce ze światem przestępczym”. O zgrozo! Mówimy o komiksie osadzonym we współczesnych realiach, gdzie Internet właściwie nie istnieje, gazety są sprzedawane na ulicy przez nastoletnich kurierów, a policjanci rozmawiają ze sobą wzniośle i formalnie, bez jakichkolwiek przekleństw. Brakuje tutaj najistotniejszych rzeczy – wyrazistych postaci, naturalności, zabawy komiksową formą, ciekawego zaprezentowania nieoczekiwanych zwrotów akcji, wiarygodnego zawarcia życia codziennego.
Krupka, z racji swojego wieku, nie ma obowiązku znać obecnych obyczajów w klubach, w tym sztuki podrywu, formy rozmów, obecnego stanu kultury interpersonalnej. Pojawiają się jednak pytania – czemu właściwie pisze scenariusze w takiej sytuacji? Dlaczego nie pełni roli koordynatora, osoby sprawującej pieczę nad Żbikiem, gdy fabułą mógłby się zając bardziej utalentowany, stąpający twardo na nogach scenarzysta? Doskonale teraz rozumiem Michała Śledzińskiego, który odszedł kilka lat temu z rysowania przygód Michała Żbika dla Mandragory, pisanych również przez Krupkę. Wspominał potem w wywiadach, że nie mógł znieść ugodowości i skostniałych scenariuszy. W przypadku „Plaży…” nic się nie zmieniło, jeżeli chodzi o warsztat pisarski. A rysunki? Oglądając je, miałem poczucie zetknięcia się z pulpą, pełną sztuczności i mało kreatywną.
To jeden z najgorszych albumów „Kultury Gniewu”, jakie dane mi było przeczytać. Naprawdę trudno mi zrozumieć, dlaczego ten komiks ponownie wydano w takiej formie. Kompletnie na to nie zasługuje. Idąc dalej, czymś niepojętym dla mnie jest przytrzymywanie Żbika jako bohatera popkultury przy życiu. Polska od 1975 roku zmieniła się nie do poznania, ma o wiele barwniejsze problemy (o czym się przekonamy zresztą niebawem, po obejrzeniu filmu „Układ zamknięty”), a i tematów na dobry komiks kryminalny z nietuzinkowymi postaciami by nie zabrakło. Dlaczego więc nie stworzyć nowej formuły na polski komiks noir, bliższy „100 nabojom” aniżeli rodzimej klasyce? Chyba to lepsze rozwiązania od uczynienia ze Żbika żywego trupa?
Tytuł: „Tajemnica 'Plaży w Pourville'”
- Scenariusz: Władysław Krupka
- Rysunki i okładka: Bogusław Polch
- Wydawca: Kultura Gniewu
- Data publikacji: luty 2013 r.
- Oprawa: miękka zeszytowa
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Stron: 28
- Cena: 19,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus