Joanne Fluke, Laura Levine, Leslie Meier "Piernikowe makabreski" - recenzja
Dodane: 21-02-2013 04:46 ()
Od dawna wiadomo, że łączenie gatunków literackich tak, żeby czytelnik nie odczuwał dyskomfortu, jest wielką sztuką. Cóż dopiero, gdy chodzi o dwa tak różniące się od siebie nurty jak kryminał i "babskie czytadło" w rodzaju Dziennika Bridget Jones! Kryminalna zagadka, poważne śledztwo i jednocześnie... wynurzenia singielki w średnim wieku, brzmiące jak artykuł w tanim plotkarskim tygodniku. I "to" ma się w ogóle nadawać do czytania? Tymczasem Joanne Fluke doskonale sobie radzi z tak trudnym zadaniem jak połączenie tych dwóch elementów w jedną, ekscytującą i jednocześnie zabawną całość. Stworzyła serię świetnych kryminałów, będących też lekturą "kobiecą" do tego stopnia, że zawierają nawet przepisy kulinarne! Pierwszym z nich, poznanym przez polskich czytelników, była książka Śmierć za cukiernią. W celu stworzenia następnej, przeznaczonej "pod choinkę", Joanne Fluke połączyła siły z Laurą Levine i Leslie Meier. Każda z nich napisała nowelę kryminalną, której bohaterką jest kobieta, będąca kimś w rodzaju detektywa-amatora, przykładającego wielką wagę do dobrej kuchni. Te trzy opowieści razem stworzyły tom Piernikowe makabreski.
Hanna Swensen ma serdecznie dość swego hałaśliwego sąsiada, Erniego, który regularnie obrzydza życie jej i innym ludziom z osiedla. Tym razem okazji dostarczają mu święta, więc torturuje całe otoczenie głośnymi piosenkami bożonarodzeniowymi. Gdy Hanna decyduje się na zdecydowaną interwencję, ona i towarzyszący jej policjant znajdują w zamkniętym mieszkaniu zwłoki Erniego. Na pozór morderstwo nie ma większego sensu. Lekkomyślny mężczyzna, który niedawno wygrał na loterii osiem milionów dolarów, miał swoje wady, bywał uciążliwy dla otoczenia, ale nie do tego stopnia, by ktoś na serio życzył mu śmierci. Policja rozpoczyna śledztwo i wkrótce aresztują podejrzanego. Jedynie Hanna podejrzewa, że detektywi mają niewłaściwego kandydata na mordercę....
Ci, którzy zdążyli już polubić rudowłosą właścicielkę cukierni o detektywistycznym zacięciu, na pewno zainteresują się też losami Jaine Austen. Podczas świąt spędzanych w Tampa na Florydzie zostaje ona wplątana w sprawę zabójstwa zarozumiałego chirurga plastycznego i spośród wielu niechętnych mu osób musi znaleźć tę właściwą, nim ona znajdzie ją. A potem czytelnicy mogą prześledzić ponurą sprawę porwania czteroletniego chłopca imieniem Nemo, którą usiłuje rozwikłać babcia jego kolegi z przedszkola....
Trzy pisarki połączyły siły, żeby stworzyć tom zawierający historie kryminalne o kobietach z jednej strony zupełnie zwyczajnych, z drugiej zaś obdarzonych pewnymi niezwykłymi cechami umysłu. Wszystkie trzy umieją łączyć fakty i wyciągać wnioski na podstawie własnych obserwacji, mają też dość odwagi, by działać, mimo grożącego im niebezpieczeństwa. Przy tym wszystkim jednak ciągle pozostają sobą - zwykłymi kobietami z ich codziennymi troskami i drobnymi śmiesznostkami. Schemat, według którego sympatyczna starsza pani lub sfrustrowana singielka w średnim wieku rozwiązuje zagadkę kryminalną, zapędzając w kozi róg zawodowych detektywów, może wydawać się naiwny, szczególnie tym, którzy są choć trochę obeznani z kryminalistyką. Na pewno też niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Jednak trzeba przyznać, że tego typu książki czyta się bardzo dobrze, szczególnie gdy piszą je autorki klasy Joanne Fluke. Nie znaczy to, że pozostałe autorki jej ustępują.
Laura Levina obiera taktykę podobną do Joanne Fluke - pisze lekko, nawet zabawnie, mimo że temat czyjejkolwiek śmierci raczej nie nadaje się do żartów. Jej bohaterka, Jaine Austen (dość przejrzysta aluzja) jest miłą dziewczyną, nie tyle feministką, co osobą niezależną; ma też wspaniałą rodzinę, której zdaje się trochę nie doceniać. Mimo, że bywa trochę lekkomyślna i chaotyczna w swoim działaniu, umie kojarzyć fakty nie gorzej niż zawodowy detektyw. Natomiast Lucy Stone, bohaterka opowieści pióra Leslie Maier, to zupełnie inny typ. Seniorka dużej rodziny, pochłonięta jej sprawami, znajduje przecież czas i odwagę, by zająć się sprawą porwania małego dziecka z rodziny wyglądającej na patologiczną. Wydźwięk tego ostatniego opowiadania jest dużo poważniejszy i nastrój też inny niż dwóch pierwszych. Lucy przede wszystkim nie jest kobietą wyzwoloną ani wolną od zobowiązań, więc włączenie się w śledztwo wymaga od niej o wiele większej odwagi. Poza tym autorka nie sili się na humor - opisuje sytuację bardzo smutną i nie chce, by ktoś pomyślał, że robi sobie z niej żarty. Jej nowela stanowi niejako kontrapunkt do dwóch poprzednich, przez co wcale nie jest mniej interesująca i warta przeczytania. Razem wziąwszy, Piernikowe makabreski to znakomita lektura na zimowe wieczory.
Zawarte w książce historie są ciekawe i barwne, pozbawione dłużyzn czy niepotrzebnych dygresji. Dwie pierwsze są, mimo poważnego tematu, bardzo zabawne, trzecia ma mroczniejszy nastrój, przez co zresztą wcale nie jest mniej interesująca. Razem stanowią książkę, którą wbrew pozorom nie tylko kobiety mogą czytać z przyjemnością. Ładne wydanie, z kolorową okładką i tekstem drukowanym dużą czcionką na kremowym papierze, nadaje się świetnie na prezent świąteczny dla bliskiej osoby lub do domowej biblioteczki wielbiciela kryminałów.
Korekta: Kilm
Tytuł: Piernikowe makabreski
Tytuł oryginalny: Gingerbread Cookie Murder
Autor: Joanne Fluke, Laura Levine, Leslie Meier
Wydawca: Bellona
Data wydania: 4 października 2012
Przekład: Maria Jaszczurowska
Oprawa: miękka
Stron: 436
Format: 145x205 mm
ISBN: 978-83-11-12393-9
Cena: 34,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Bellona za przesłanie egzemplarza do recenzji.
Powiązane artykuły:
Joanne Fluke "Śmierć za cukiernią"
comments powered by Disqus