Bridge Project - recenzja

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan

Dodane: 18-02-2013 09:51 ()


Korekta: Motyl

 

Czasami człowiek ma już dość i musi zawiesić na haku wysłużone M16 oraz ten mega-wyrąbisty miecz Ciemności, który znalazł w skrzyni otoczonej przez obsydianowe gargulce. W takich momentach warto na chwilę odsapnąć i zrelaksować się, przez choćby budowanie mostów na zamówienie.

 

Ci z graczy, którzy pamiętają jeszcze Bridge Builder z roku 2000 lub jej bardziej znaną kontynuację Pontifex, bez problemu odnajdą się w Bridge Project. Zasady rozgrywki są dość proste – korzystając z udostępnionych na każdej planszy materiałów i mieszcząc się w określonym budżecie, musimy zbudować most, który przetrwa serię testów przygotowanych przez twórców. Chociaż wydaje się to dość proste, to stworzenie mostu, który bez szwanku przetrwa wszystkie próby jest zadaniem wymagającym i momentami wydawałoby się, że prawie niewykonalnym. Co prawda nie zdarzyło się, abym przy którymkolwiek zadaniu zatrzymał się na dłużej niż kilkadziesiąt minut, ale był to czas poświęcony na intensywne planowanie, testowanie i analizę kolejnych porażek (a czasem także na modlitwę, żeby to stalowe draństwo przetrzymało do końca).

Samo budowanie mostu jest czynnością dość prostą. Na przygotowanej wcześniej planszy (standardowo dostępnych jest 48 plus 7 jako bonus, a także edytor własnych etapów) mamy podstawowe punkty zakotwiczenia, do których możemy przyczepiać poszczególne fragmenty konstrukcji (drewniane, żelazne czy stalowe belki, liny nośne oraz cięgna itp.). Posiłkując się widoczną z boku siatką łączymy ze sobą kolejne fragmenty, dowolnie dobierając ich długość oraz kąty ustawienia – całość przypomina trochę zabawę w łączenie kropek. Dla bardziej wymagających twórcy udostępnili tryb zaawansowany, który daje większą kontrolę nad tworzoną konstrukcją. Całość prezentowana jest w pełnym trójwymiarze, co zapewnia lepszy wgląd w naszą stalową katastrofę.

 

Budujemy mosty, dla pana starosty

 

Serię gier z tego swoistego gatunku zawsze cechowała próba odwzorowania wiarygodnej fizyki i zachowania się poszczególnych obiektów. Każdy materiał ma swoją wagę oraz wytrzymałość, a na całość działają odpowiednie siły naprężenia, grawitacji oraz innych czynników (o resztę pytajcie fizyków – oni lubią wdawać się w dyskusje na takie tematy), liczone w czasie rzeczywistym. Jednakże program komputerowy to nie świat realny, więc zdarzają się błędy i przekłamania. Podczas niektórych prób nie raz natrafiałem na sytuacje, w których elementy mostu latały na lewo i prawo, wbrew wszelkim zasadom i zdrowemu rozsądkowi. Szczytem wszystkiego było, gdy podczas jednego z testów udało mi się wysłać w przestrzeń kosmiczną pociąg, ważący 200 ton – i to zupełnie bez żadnego paliwa rakietowego. Co ciekawe, przejazdy pociągów okazują się być najcięższym testem dla mostów – o ile samochody osobowe czy autobusy nie dają takiego rezultatu jak stalowa maszyna, o tyle po trzęsieniu ziemi spodziewałem się większych zniszczeń.

Dość irytujący jest też fakt, że powtarzanie dokładnie takiego samego testu na dokładnie takiej samej konstrukcji nie daje jednakowych rezultatów, przez co ulepszanie już istniejącego planu budowy nie zawsze zdaje egzamin. Wrażenie, że ktoś robi z nas idiotów zwiększa się zwłaszcza, gdy most, który podczas dwóch prób uległ zniszczeniu, przy trzeciej wytrzymuje na tyle, aby plansza została zaliczona. I tu pojawia się kolejna ciekawostka – most może się zawalić, ale zadanie zostanie wykonane jeśli wszystkim pojazdom uda się przedostać bez większego szwanku na drugą stronę. Jeśli liczyć przypadki, podczas których trafiałem na taką sytuację, to powinienem nosić koronę Architekta Jednorazowego Projektu.

 

Taka mała książeczka, instrukcją zwana

 

Chociaż już wcześniej miałem do czynienia z grami pokroju Bridge Project, okazało się, że bez chociażby rzutu okiem na instrukcję nie mam co podchodzić do tej produkcji. Gra bardzo traci na tym, że brakuje w niej samouczka, który przeprowadziłby gracza przez podstawowe zasady konstrukcji i zastosowanie poszczególnych elementów. Co prawda w opcjach dodatkowych jest dostępny przycisk Pomocy, jednakże wyświetla on tylko podstawowe informacje o sterowaniu i wzmiankę o wykorzystaniu lin nośnych. Sposobu, w jaki wykorzystuje się siłowniki hydrauliczne do podnoszenia mostu, szukałem przez bite dwadzieścia minut. Dopiero sięgnięcie po instrukcję (któremu towarzyszył głośny dźwięk uderzenia w czoło, bo przecież czemu wcześniej na to nie wpadłem) dostarczyło mi potrzebnych informacji na temat konstrukcji mostów zwodzonych.

Zresztą z tą małą książeczką też wiąże się ciekawa sprawa. W grze mamy namiastkę multiplayera, w postaci tabeli rankingowej dla każdej planszy. Jest to w sumie jedyny przejaw usieciowienia tej produkcji. Instrukcja jednak na każdym możliwym kroku odsyła nas na stronę główną gry, na której teoretycznie czekają na nas mapy stworzone przez innych graczy, jak i różnorakie konkursy. Problem w tym (przynajmniej dla mnie), że strona jest całkowicie po niemiecku, co dla mniej zaznajomionych z językiem Goethego będzie barierą nie do przebicia. Ponadto nie uświadczyłem na niej ani żadnych konkursów (przyszłych jak i przeszłych), ani tym bardziej map stworzonych przez graczy. Jedyną rzeczą był dostęp do najlepszych wyników dla poszczególnych plansz, ale tę samą opcję można podejrzeć z poziomu gry. W dodatku okazuje się, że ranking nie jest miarodajny – na jego liście znajdują się konstrukcje za tak małe pieniądze, że samo położenie drogi bez żadnych podpór kosztuje w grze drożej (nie wspominając już o nieadekwatnej ilości elementów czy masie). Albo ktoś znalazł sposób na oszukanie systemu, albo twórcy wrzucili ten element na siłę, nawet nie sprawdzając jego poprawności.

Skoro o mapach tworzonych przez graczy mowa, warto wspomnień o wbudowanym edytorze. Umożliwia on stworzenie planszy praktycznie od podstaw, modelując wedle własnego uznania tak formę terenu jak i porę dnia czy całe otoczenie – poczynając od gór i lasów, na domkach i blokowiskach kończąc. Nie ma żadnych przeszkód, aby odwzorować którąkolwiek z plansz, przygotowanych przez twórców. Jednakże czasem pojawiają się problemy z wczytaniem wcześniej przygotowanych map. Nie wiedzieć czemu, ale edytor upierał się przez dłuższy czas, że katalog z poziomami jest pusty, mimo że fizycznie istniały w nim pliki wcześniej stworzone przeze mnie. Dopiero kilkukrotne zrestartowanie gry i ponowne wgranie plików pomogło. Co ciekawe, jedynym sposobem w jaki mogłem przetestować stworzone plansze, było wczytanie ich do edytora i z jego poziomu ich uruchomienie. Opcja „Zagraj na własnych mapach” stworzona specjalnie do tego celu była cały czas nieaktywna. Samo menu gry zostało stworzone mało intuicyjnie – chociażby jeśli dopiero uruchamiamy program, to żeby zmienić planszę najpierw trzeba wczytać aktualną, a dopiero potem przedzierać się przez opcje, aby wybrać tę, która nas interesuje.

Najbardziej jednak zdziwiłem się gdy okazało się, że plansze bonusowe, które miały być specjalnym dodatkiem polskiej wersji gry, są zawarte w osobnym katalogu na płycie i trzeba je ręcznie przekopiować do katalogu z grą. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć brak wbudowanego systemu do pobierania map innych graczy (chociaż nie ukrywam, że jeśli gra wymaga aktywacji przez Internet, to mogłaby udostępniać jakąś przeglądarkę map), o tyle takie zagranie po prostu sprawia, że ręce opadają. Od razu widać, że ktoś dorobił we wspomnianym edytorze kilka plansz i postanowił opchnąć to jako marketingowy dodatek – nie trudząc się nawet o to, aby jakkolwiek zintegrować to z grą lub chociaż gdziekolwiek zamieścić informację o tym, że te bonusy trzeba wgrać własnoręcznie.

 

Widok z mostu

 

Graficznie Bridge Project prezentuje się średnio. Większość tekstur posiada niską rozdzielczość, co przy większych zbliżeniach może kłuć w oczy. Pojazdy czy otaczające planszę tereny również w detale nie obfitują, co sprawia wrażenie pewnej sztuczności. Jedyne co się może podobać to efekt wody, jednakże czar ten pryska, gdy nagle pojawiają się w niej kwadratowe, rozpikselowane odbicia naszej konstrukcji (co jest o tyle ciekawe, że nie zawsze ma to miejsce). Nie wiedzieć czemu jedyną rzeczą, która została wykonana starannie i naprawdę może wpaść w oko jest wszelka zieleń w postaci drzew i krzewów – autorzy zauważalnie przyłożyli się do tych elementów. Na szczęście w tego typu produkcjach grafika nie jest najważniejsza, dzięki czemu jej braki nie psują zanadto frajdy płynącej z rozgrywki (co nie zmienia faktu, że miło byłoby mieć czym nacieszyć oczy).

W kwestii dźwiękowej gra broni się całkiem nieźle. W tle przygrywa miła dla ucha i dość spokojna muzyczka – w sam raz na leniwe popołudnie. Odgłosy giętego metalu i naprężonych lin również nie zawodzą, aczkolwiek mogłyby być bardziej soczyste.

 

Podsumowując

 

Bridge Project nie jest produkcją doskonałą, a w kilku miejscach posiada dość poważne problemy i irytujące rozwiązania, jednakże świetnie sprawuje się jako swoisty odstresowywacz. Jest to gra w sam raz na szybkie 10-15 minut pomiędzy kolejnymi sprawami. Niestety, mała liczba poziomów (55, licząc wraz z dodatkowymi, zapewnia zabawę w sumie tylko na kilka niedługich godzin) sprawia, że dość szybko produkcja zaczyna się nudzić. Oficjalna baza plansz przygotowanych przez użytkowników mogłaby uratować sytuację, ale na dzień dzisiejszy takowej brakuje. Jeśli jednak lubujecie się w tego typu grach, a wszelkie inne produkcje macie już w małym palcu i poszukujecie czegoś nowego, Bridge Project będzie dobrym wyborem. W innym przypadku, jeśli w ogóle jesteście zainteresowani, warto poczekać na jakąś wyprzedaż, podczas której cena gry znacznie spadnie.

 

Testowano na: PC

Moja ocena: 5/10

 

DZIĘKUJEMY FIRMIE IQ PUBLISHING ZA UDOSTĘPNIENIE GRY DO RECENZJI

 

 


comments powered by Disqus