LEGO: Władca Pierścieni - recenzja
Dodane: 02-01-2013 10:50 ()
Korekta: Motyl
Najpierw były Gwiezdne Wojny, potem przyszedł czas na Indianę Jonesa, za nim podążył Batman i Harry Potter, a dobili Piraci z Karaibów. To było tylko kwestią czasu, aż studio Traveller’s Tales weźmie się za jedną z największych trylogii ostatnich lat. Oto przed Wami klockowaty Władca Pierścieni.
Tam gdzie Władca natrafia na Klocka
LEGO Władca Pierścieni w pełni korzysta z filmowej trylogii wykreowanej przez Petera Jacksona, toteż wszyscy fani nastawieni chociażby na Toma Bombadila srogo się zawiodą. Gra niemiłosiernie podąża śladami ekranowego pierwowzoru. Największą wadą takiego rozwiązania jest fakt, że o ile na początku produkcja przepełniona jest różnego rodzaju humorystycznymi gagami, tak charakterystycznymi dla gier z tej serii, to wraz z postępem fabuły i jej większym dramatyzmem cały ten humor zaczyna zanikać. Im bliżej końca tym częściej odnosiłem wrażenie, że mam do czynienia z czymś co stara się dokładnie opowiedzieć historię, którą już i tak dobrze znam, a nie z zabawną i ześwirowaną wariacją na temat WP, którą widziałem na początku rozgrywki.
Jeśli o samą mechanikę chodzi, to jeśli ktoś grał w poprzednie produkcje panów z Traveller’s Tales nie powinien mieć większych problemów. Podróżujemy przez kolejne etapy, cały czas posuwając fabułę do przodu. Raz ukończony poziom zostaje odblokowany w trybie swobodnej gry, w której możemy używać dowolnych postaci oraz przedmiotów, aby dostać się we wcześniej niedostępne miejsca. Na planszach, oprócz standardowo zbieranych klocków-klejnotów, za które następnie możemy wykupić chociażby odblokowane postacie, poukrywane zostały też specjalne skrzynie, kawałki mithrilu czy schematy nowych przedmiotów. Ilość przedmiotów do zebrania oraz ukrytych sekretów jest na tyle duża, że zachęca to do ponownego przechodzenia poszczególnych plansz różnymi postaciami. Niestety tu pojawia się jeden z najpoważniejszych dla mnie błędów – nie przy wszystkich przedmiotach czy sekretach wyświetlają się podpowiedzi, jakiej postaci należy użyć. Czasem zaś wyświetlają się błędnie. Przykładowo Legolas jako postać z łukiem może strzelać w odległe, oznaczone cele - tyczy się to także każdej postaci, która ów łuk posiada. Jednak podpowiedzi w grze zdają się faworyzować elfa i nawet jeśli nie posiadamy go w drużynie, wskazówki są wyświetlane tylko dla niego. O ile starszy gracz skojarzy fakt i użyje innej postaci wyposażonej w broń dystansową, o tyle już młodszy (do którego ta gra jest m.in. kierowana) może mieć problemy.
Pomiędzy poszczególnymi poziomami można przemieszczać się pieszo (lub konno, jeśli akurat jest taka możliwość). Konstrukcją przypomina to trochę produkcje z otwartym światem, w których pomiędzy kolejnymi misjami możemy zwiedzić okolicę. W takich miejscach również poukrywano dużo sekretów i zagadek logicznych, które powinny dostarczyć wiele zabawy. Oprócz tego w pobliżu zawsze znajdzie się jakaś osada, w której ktoś zechce zlecić nam poboczne zadanie. Najczęściej chodzi o odnalezienie jakiejś zagubionej rzeczy lub przyniesienie konkretnego przedmiotu wcześniej wykonanego przez kowala. U tego ostatniego można z zebranych schematów i kawałków mithrilu wykuwać przeróżne dobra, jak lepsze miecze, zbroje, łopatki czy nawet wiaderka (zgadza się – nie raz i nie dwa przyjdzie graczom coś wykopać lub poprzenosić wodę). Zadania warto wykonywać, bo często nagrodą są specjalne „moce”, które potrafią znacznie ułatwić rozgrywkę. Odnajdując po drodze posągi podróżnika można odblokować możliwość błyskawicznej teleportacji do wskazanego regionu. Do dyspozycji gracza oddano mapę, na której nie tylko można wybrać cel szybkiej podróży, ale także widać położenie niektórych sekretów czy zadań do wykonania. Problem jednak w tym, że mapa jest mało czytelna i dokładna, przez co nieraz trudno jest znaleźć te miejsca, które wskazuje. Czasami też wyświetla całkowicie błędne położenie postaci. Życie znacznie ułatwiłaby minimapa na ekranie gry, która pozwoliłaby na bieżąco korygować kierunek podróży. Takowej jednak brak, ale na szczęście droga do kolejnych misji fabularnych jest znaczona przez niebieskie klocki, dzięki czemu trudno ją zgubić.
Z kamerą wśród klocków
Gry z serii LEGO zawsze miały mniejsze lub większe problemy z kamerą. I tym razem niewiele się zmieniło w tym temacie. Zdarza się, że gracz często ginie podczas wykonywania skoków nad przepaściami, podążając konkretną ścieżką przez bagna czy skacząc przez strumienie lawy tylko dlatego, że kamera ustawiła się tak niefortunnie, że nie sposób określić poprawnej odległości czy kąta pod jakim należy skręcić. Problem nie jest jeszcze taki palący, gdy gra się w pojedynkę. Prawdziwa udręka pojawia się dopiero w trybie współpracy. W pierwszych grach z serii kamera działała tak, że nie pozwalała dwóm graczom za bardzo się od siebie oddalić. Chociaż czasem sprawiało to problemy (do dziś pamiętam etap na podstawie Zemsty Sithów, w którym razem ze znajomym skakaliśmy po tonących skałach w rzece lawy przez bitą godzinę), to na dłuższą metę człowiek nie miał problemów z ogarnięciem tego, co dzieje się na ekranie. Niestety, w najnowszej części jakiś geniusz postanowił wprowadzić podział ekranu. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie fakt, że ekran nie tylko zaczyna się dzielić, gdy postaci się od siebie oddalą, ale także zaczyna się obracać, gdy poruszają się względem siebie. W efekcie przy bardziej dynamicznych scenach dostajemy kołowrotek, w którym głównym zadaniem gracza jest zgadnięcie, który ekran należy do niego. Jeśli dodamy do tego fakt, że kamera czasami zaczyna się niespodziewanie przybliżać do prowadzonej przez nas postaci, to dostajemy takie pole widzenia, w którym śmierć jest tylko kwestią sekund.
O dziwo, podczas podróżowania pomiędzy misjami ekran jest cały czas rozdzielony (szkoda tylko, że w pionie, co również znacznie redukuje obszar widzenia) w stałej pozycji. Jedynym minusem jest to, że czasami ekrany zamieniają się miejscami. O ile wskaźniki z życiem graczy zostają po odpowiednich stronach, to już prowadzone postacie nie, przez co wprowadza dodatkowy chaos do rozgrywki. Skoro już o chaosie mowa, to podczas większych bitew strasznie ciężko odnaleźć prowadzoną przez nas postać – po prostu ginie w tłumie. Czasami co prawda wyświetli się trójkąt, sygnalizujący gdzie znajdują się gracze, ale zdarza się to za rzadko.
Miłym akcentem jest możliwość prowadzenia dwóch wątków powieści na raz. W momencie, w którym drużyna pierścienia zostaje rozdzielona gracz dostaje możliwość rozegrania losów Aragorna i jego towarzyszy lub też podążenia drogą, którą obrali Sam i Frodo. Przełączanie pomiędzy postaciami następuje płynnie (tylko przed rozpoczęciem misji fabularnych), co umożliwia skupienie się na historii najbardziej nas interesującej.
Prowadził ślepy klocek głuchego
Graficznie jest lepiej niż poprzednio, chociaż nadal nie ma co się nastawiać na grafikę na poziomie trzeciego Crysisa. Gra traktuje o klockach LEGO i tak należy do niej podchodzić – pewna plastikowość i umowność jest tu wręcz obowiązkowa. Starsi na pewno z uśmiechem wrócą do czasów, w których sami bawili się w składanie własnych miast czy pojazdów, natomiast dla młodszych będzie to nie lada gratka zobaczyć ich ulubione klocki ożywające na ekranie.
LEGO Władca Pierścieni jest drugim podejściem studia do kwestii udźwiękowienia głównych postaci. Od początku wszystkie gry z serii cechowało swoiste mruczenie bohaterów, uzupełniane komiczną mimiką. Pierwsze odejście od tej tradycji nastąpiło w grze LEGO Batman 2 DC Super Heroes, w której to gracze uświadczyli pełnego dubbingu. Z Władcą Pierścieni sprawa ma się jednak nieco inaczej, ponieważ twórcy wykorzystali dialogi wręcz wyrwane z filmowej trylogii. Wrażenie brutalnego wycięcia kwestii mówionych prosto z pierwowzoru jest tym silniejsze, że twórcy nie postarali się o żadną dokładniejszą ich obróbkę – czasami podczas rozmowy da się słyszeć w tle jakieś inne dźwięki, które oryginalnie były w filmie, ale w grze nie mają one na ekranie żadnego konkretnego uzasadnienia.
Chociaż gra nie ustrzegła się wielu błędów i niedociągnięć, a niektórych rozwiązań nie przemyślano dokładnie, to nadal jest to kawał wciągającej platformówki. I wcale nie trzeba być dzieckiem, aby dobrze się przy tej produkcji bawić – starsi gracze również znajdą tu coś dla siebie. Jeśli masz młodsze rodzeństwo lub dzieci i chcesz spędzić z nimi trochę czasu to jest to produkcja zdecydowanie stworzona w tym celu. Oczywiście pod warunkiem, że zarówno tematyka klocków jak i Władcy Pierścieni jeszcze ci nie zbrzydła.
Moja ocena: 7/10
Testowano na: PC
comments powered by Disqus