„Bogowie, honor, Ankh-Morpork”

Autor: Duszka Redaktor: Ejdżej

Dodane: 09-07-2006 12:52 ()


    Polskiego tłumaczenia doczekała się kolejna część cyklu o płaskim świecie. "Bogowie, honor, Ankh-Morpork” (*), bo o niej właśnie mowa, jest książką dobrą, a nawet bardzo dobrą. Pod płaszczem groteskowych realiów świata dysku Pratchett porusza ważne problemy współczesnego społeczeństwa. Tym razem bierze na tapetę wojnę, politykę i ignorancję; wyśmiewa nietolerancję i rasizm, a także analizuje działanie psychologii tłumu.

    Bohaterami nowej części są, dobrze znani fanom twórczości Pratchetta członkowie straży miejskiej Ankh- Morpork, co może przysporzyć trudności tym, którzy nie zapoznali się z wcześniejszymi tomami z ich udziałem. (Straż! Straż!; Zbrojni; Na glinianych nogach).

    W książce pojawiają się liczne nawiązania i aluzje do historii, i postaci z rzeczywistego świata. Znajdziemy więc między innymi odwołania do pierwszej (zamach na księcia Khufuraha) i drugiej wojny światowej (nietolerancja względem Klatchian). Do Cezara i jego słynnej sentencji „veni, vidi, vici”, a także do Leonarda da Vinci, który stał się pierwowzorem postaci - geniusza Leonarda z Quirmu.

    Do zawiązania akcji pisarz wykorzystuje Leshp - wyspę, która pewnego dnia po prostu wynurza się z dna na środku morza. Pratchett, przerabia tutaj oczywiście mit o Atlantydzie, wychodząc z założenia, że skoro lądy mogą pewnego dnia po prostu zatonąć, to czemu nie miałyby się wynurzać? Pojawienie się wyspy wywołuje niemałe zamieszanie i prowadzi do konfliktu między Ankh-Morpork i Klatchem. Przerazić może wizja wojny - wybuchającej, chociaż nikomu na tym specjalnie nie zależy oraz samonapędzającej się lawiny ignorancji i nietolerancji w społeczeństwie, w którym „całkiem zwyczajni ludzie zachowują się czasem jak totalni idioci”.

    Świat wykreowany przez Pratchetta jest jak zwykle pełen abstrakcyjnego humoru. Głupota miesza się w nim z geniuszem, a straszni bandyci są „w gruncie rzeczy porządnymi chłopakami”. Książka, jak można się było spodziewać po mistrzu humorystycznej fantasy, jest pełna dowcipu słownego, językowego oraz sytuacyjnego, a także nieprawdopodobnych postaci i miejsc. Pratchett reprezentuje angielski humor i nie ukrywa tego. W dziele pojawiają się nawet Monty Python’owskie połówki kokosa ze „Świętego Gralla” imitujące odgłosy końskich (u Pratchetta oślich) kopyt. Do tego wszystkiego dochodzi zabawa czasem i przestrzenią, związana z Determinarzem - urządzeniem informującym o spotkaniach i zadaniach na aktualny dzień i przy okazji przewidującym przyszłość, oby tylko nie zbyt odległą. Autor zaczepia także o teorie światów równoległych, wywołując refleksje o znaczeniu podejmowanych słusznych lub nie decyzji.

    Wartka akcja , dochodzenie mające na celu wykrycie zamachowca, geniusz naukowy Leonarda z Quirmu zestawiony z politycznym geniuszem Vetinariego, niezastąpiony kapitan Marchewa, Nobby poszukujący swej seksualnej tożsamości, orientalne obszary i mieszkańcy Klatchu, a także wiele innych miejsc i postaci, tworzą naprawdę godną uwagi mieszankę.

    Polecam.

Duszka

* oryginalny tytuł - „Jingo”- krzykliwy, wojowniczy szowinista (wg słownika Władysława Kopalińskiego)

 

autor: Terry Pratchett

tytuł: Bogowie, honor, Ankh-Morpork

wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Warszawa, Maj 2005

liczba stron: 344

wymiary: 142 x 202 mm

okładka: miękka

tłumaczenie: Piotr W. Cholewa


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...