„Fun Home. Tragikomiks rodzinny”- recenzja

Autor: Izabela Wojnowska Redaktor: Motyl

Dodane: 09-12-2012 11:24 ()


Czym jest "Fun Home"? Autobiografią, pamiętnikiem. Sagą, w której główną rolę gra ojciec. Próbą uporządkowania natrętnych myśli. Wreszcie czarną komedią, gdzie dylemat „śmiać się czy płakać” objawia się w najczystszej formie.

Alison Bechdel, nazywana pierwszą lesbijką amerykańskiego komiksu, swoją przygodę z tą dziedziną sztuki zaczynała od serii „Dykes to Watch Out For”, którą tworzyła przez 25 lat. Graficzny serial o perypetiach lesbijek zyskał uznanie w komiksowym środowisku i podbił serca fanek, jednak na szerszą skalę nazwisko Bechdel było praktycznie nieznane. Dopiero publikacja mocnego „Fun Home” spowodowała przełom, pozwalając autorce na swoisty artystyczny coming out. „Tragikomiks rodzinny” zebrał wiele nagród i nadzwyczaj szybko stał się kultową pozycją w kanonie literatury LGBT.

Głównym wątkiem komiksu jest relacja Alison z jej ojcem Bruce’em. Pan Bechdel prowadzi rodzinny zakład pogrzebowy (w skrócie zwany „fun home”), czasem dorabia jako nauczyciel angielskiego. Pasjonuje go literatura, wolny czas najchętniej spędza na upiększaniu swojego neogotyckiego domu. Bruce ma wybuchowy charakter, w stosunku do rodziny jest oschły i zdystansowany. Mimo to bardzo dba o pozory, w oczach innych uchodzi za wzorowego męża i ojca. Jednak to tylko maska skrywająca rozdartego wewnętrznie homoseksualistę. Gdy Alison ujawnia, że jest lesbijką, coś pęka w poukładanym, pełnym napięć świecie. Jej wyznanie okazuje się punktem zwrotnym, wywołuje lawinę wydarzeń, po których spojrzy na ojca zupełnie inaczej, niż dotychczas.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że przelewając na papier emocje Bechdel próbuje odpowiedzieć sobie na wiele pytań związanych z ojcem. Najważniejszym z nich jest przyczyna jego śmierci. Bruce zginął potrącony przez ciężarówkę, gdy podczas sprzątania ogrodu przechodził przez jezdnię. Jedna z wersji zakłada, że był to nieszczęśliwy wypadek. Alison kwituje to słowami: „i kto wie, może właśnie tak było”, jednak ma powody, by podejrzewać zaplanowane samobójstwo. Wkrótce dowiaduje się, że ojciec przed śmiercią czytał „Śmierć szczęśliwą” Alberta Camusa. Odkrywa też, że żył dokładnie tyle samo lat (44), co bardzo ceniony przez niego Scott Fitzgerald, a wypadek zdarzył się na trzy dni przed kolejną rocznicą śmierci pisarza. Z pozoru mało znaczące fakty nie dają kobiecie spokoju. Niczego nie jest do końca pewna, a domysły powracają jak bumerang.

Śmierć to nie jedyna tajemnica. Kolejną niewiadomą okazuje się relacja Alison z ojcem. Chociaż autorka nie wspomina o tym wprost, daje się wyczuć, że stara się odpowiedzieć sama sobie co ich łączyło, próbuje zdefiniować tę relację. „Czy był dobrym ojcem? Przynajmniej był (…) ale to oczywiście nieprawda.” – powie jego córka, dodając „Niezaprzeczalnie był z nami przez te wszystkie lata. Ślady jego obecności były dostrzegalne na świeżo przyklejonych tapetach, przy przesadzonych dereniach, na wypolerowanych kwiatonach.” Bruce dbał o dom, utrzymywał rodzinę, bawił się z dziećmi. Ojciec był przy niej, jej braciach i matce fizycznie, jednak nie mentalnie. Nieobecność w tym przypadku to brak ojcowskiego ciepła, czułości i zrozumienia, za którymi tęskniła.

Relacja z ojcem zaczyna się zmieniać, gdy Alison jako nastolatka trafia na prowadzone przez niego zajęcia z literatury anglosaskiej. Bruce mówi córce, że jest „jedyną osobą w klasie wartą uczenia”, na co ona rewanżuje się szczerym „to jedyne zajęcia, na które warto chodzić”. Dziewczyna zauważa, że stali się sobie bliżsi, jednak coś na kształt porozumienia udaje się jej osiągnąć dopiero jako dorosłej kobiecie. W ich wzajemnych stosunkach widać coraz większe zrozumienie, trudno jednak mówić o zażyłości. Relacji tej bliżej było do szorstkiej przyjaźni dwojga dorosłych, niż miłości rodzica i dziecka. Przyjaźni, której fundamentem była literatura. Można powiedzieć, że rozmawiali o książkach i książkami. Będąc w college’u Alison często telefonowała do ojca z prośbą o pomoc w interpretacji utworów. Natomiast Bruce często podsuwał jej rozmaite dzieła, które „koniecznie powinna przeczytać”. Nieprzypadkowo zatem autorka wplata pomiędzy kadry fragmenty książek, które posłużyły do „rozmowy” czy okazały się ważne pod innymi względami. To bardzo dobry pomysł. Teksty źródłowe najlepiej oddają sens tego, o czym akurat opowiada i nie zastąpiłby ich żaden opis.

Kim wobec tego był Bruce? Czytając trudno to stwierdzić, uczucia Alison są bardzo ambiwalentne. Jednak ku zaskoczeniu, odpowiedź znajduje się na końcu. Bechdel nawiązuje do mitu o Ikarze i Dedalu, używa metafory i rysuje dwa niezwykle wymowne rysunki, czyli również posługuje się kodem. Można powiedzieć, że tym samym symbolicznie potwierdza, że istniała między nimi więź, a jako córka jest podobna do swojego ojca, z tym, że „mówi” językiem komiksu, nie literatury.

Bruce to niezaprzeczalnie główny bohater komiksu i bez przesady można by powiedzieć, że książka jest o nim. Portret psychologiczny ojca sam w sobie jest niezwykle szczegółowy i precyzyjny. Autorka jednak nie poprzestaje na tym i uzupełnia go o rozmaite analizy i przemyślenia. Pod tym względem komiks przestaje być tylko powieścią, a staje się czymś w rodzaju psychodelicznego studium przypadku.

Kwestią, której nie można pominąć mówiąc o "Fun Home" jest homoseksualizm dwójki głównych bohaterów. Nie chodzi jednak o sam fakt „odmiennej” orientacji, lecz o wpływ jaki wywarła ona na życie każdego z nich. Mimo, że „jechali na jednym wózku”, ich podejście do własnej tożsamości różniło się diametralnie. Bruce prawie do końca ukrywał swoje skłonności. Trudno powiedzieć, co tak naprawdę myślał, aczkolwiek z opowieści Bechdel da się wywnioskować, że czuł się zagubiony i rozdarty wewnętrznie. Krótko przed śmiercią, po tym jak otrzymał list z wyznaniem Alison, nieśmiało próbował wyjść z cienia. Odpisał jej w (sobie właściwy) enigmatyczny sposób. Chociaż nie wyznał niczego wprost, córka domyśliła się, jaki sekret skrywał ojciec przez tyle lat. Sądzi też, że nieujawniony homoseksualizm mógł być powodem jego samobójstwa. Przysłowiowa czara goryczy przelała się i wewnętrzny kryzys przerósł go.

Jakby na przeciwnym biegunie znajduje się Alison. Kobieta traktuje własną orientację jako część osobowości, jedną z wielu cech, które posiada i mimo wszystko akceptuje. Jak wspomniałam, ta kwestia jest o tyle ważna, że wnosi coś w życie bohaterów. Gdyby nie to, bycie gejem czy lesbijką dla (tego) komiksu nie znaczyłoby wiele. Dzieje się tak dlatego, że autorka mówi o swojej tożsamości, i w ogóle seksualności, niezwykle naturalnie. Czytając komiks zauważa się przede wszystkim osobę, a dopiero później lesbijkę. Opowiada o tym w taki sposób, jakby homoseksualizm był czymś zwykłym, normalnym, wręcz wciskając czytelnikowi, że właśnie „tak ma być”. Ta naturalność przesiąkła opowieść do tego stopnia, że nawet sceny erotyczne wydają się zupełnie zwyczajnym okazywaniem uczuć przez dwoje ludzi. To chyba największe zaskoczenie, a jednocześnie duży atut „Fun Home”.

Trudno oceniać coś, co tak naprawdę jest fragmentem życia przeniesionym na papier. Alison Bechdel funduje nam opowieść bezkompromisową, niebanalną i bardzo osobistą. To jeden z tych utworów, w których najważniejszy jest przekaz, a forma schodzi na dalszy plan – chociaż z nią też jest dobrze. „Fun Home” można czytać wiele razy, tyle samo analizować, za każdym razem inaczej odebrać i chyba w tym tkwi cały urok tej tragikomicznej opowieści.

 

Tytuł: Fun Home. Tragikomiks rodzinny

  • Scenariusz: Alison Bechdel
  • Rysunek: Alison Bechdel
  • Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy, Abiekt.pl
  • Tłumaczenie: Wojciech Szot, Sebastian Buła
  • Data publikacji: 03.2010 r.
  • Liczba stron: 248
  • Format: 150x210 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: dwukolorowy
  • Cena: 49 zł

 


comments powered by Disqus