"Zmierzch": "Przed świtem" część II - recenzja
Dodane: 17-11-2012 23:58 ()
Ciężko być krwiopijcą. Jak nie kołkiem, to wodą święconą go straszą, każą czosnek jeść i krzyże na ścianach wieszają. Na szczęście bohaterowie powieści Stephenie Meyer to nowoczesne wampiry - niczego się nie boją, są jednoznaczni i zwyczajnie nudni.
Ostatnią odsłonę sagi „Zmierzch”, wzorem „Harry’ego Pottera”, podzielono na dwie części – pierwszą, bezbarwną, traktującą o urokach macierzyństwa, drugą o konsekwencjach urodzenia dziecka. Na szczęście oszczędzono widzom uciążliwych efektów 3D. Fabułę finałowego epizodu można skwitować stwierdzeniem, że Cullenowie będą do upadłego bronić swojej rodziny – w szczególności Renesmee (potomka Edwarda i Belli) – przed złowieszczymi Volturi, którzy pragną zgładzić nieśmiertelne dziecko. Jak widać, autorzy dowolnie operują niniejszym terminem i zmieniają zasady w zależności od tego, co im pasuje do scenariusza. Nieśmiertelny znaczy tyle, że można go zabić, zatem mamy konflikt interesów między makaroniarzami a resztą świata. W żargonie sportowym – czas rozpocząć mecz do jednej bramki.
Uczciwie trzeba przyznać, że Bill Condon popełnił najlepszą jak do tej pory część cyklu. Z uwagi na przygotowania do ostatecznej walki między zwaśnionymi stronami, gdzieś na dalszy plan zeszły miłosne igraszki, odwieczne problemy nastolatków spędzające sen z powiek rodzicom czy też nużące konwersacje o niczym. Drugą część „Przed świtem” wzbogacono o elementy, których w poprzednich odsłonach ze świecą szukać. Przede wszystkim o galerię nowych postaci, z których większość posiada szczególny dar. Kaptowanie do ekipy reszty świata należy uznać za jaśniejszy punkt obrazu. Pozwolono sobie też na większą niż do tej pory dawkę humoru, co w przypadku filmów ze sztywnym aktorstwem, oscylującym w granicach zera absolutnego, należy uznać za przejaw geniuszu.
Mimo że w dziele Condona roi się od wampirów dysponujących mniej lub bardziej wyszukanymi zdolnościami, to postaci nie posiadają zbyt wielu okazji, aby się wykazać - są papierowe, jednowymiarowe i nijakie. Zarzut ten dotyczy wszystkich bohaterów. Najgorzej wypadają Volturi, z twarzami wykrzywionymi przez nienaturalne grymasy, które zamiast siać przerażenie wywołują niezamierzony uśmiech. Aż trudno uwierzyć, że w obsadzie znalazło się kilka znanych nazwisk, które potrafią zabłysnąć nawet w nieco słabszej roli. Fakt ten niech świadczy o miałkości scenariusza, a także braku wizji na przedstawienie kluczowych dla rozwoju historii kreacji. Przeraźliwy pisk zamiast śmiechu wydobywający się z twarzoczaszki Michaela Sheena to tylko jedna z rażących niedoróbek filmu.
Finałowa potyczka pozwala na chwilę zapomnieć o mieliznach fabularnych, mimo że autorzy sięgnęli po patent wykorzystany niedawno przez Olivera Stone'a. Jeżeli ktoś oglądał „Savages – ponad bezprawiem” doświadczy wrażenia deja vu.
Dla miłośniczek powieści Stephenie Meyer, podskakujących na kinowych fotelach w ekstazie przy kolejnych, kultowych dla nich scenach, obraz Condona będzie zapewne udanym zwieńczeniem sagi. Reszta musi się zadowolić odrobinę wyższym poziomem niż ostatnio i kilkoma zabawnymi gagami. Z ulgą należy przyjąć pożegnanie potworka zwanego „Zmierzchem”, licząc że pomimo głosów o restarcie serii, nikt na poważnie nie siądzie do tego tematu przez najbliższą dekadę bądź dwie. Natomiast osoby żądne tandetnego fantasy spod znaku oper mydlanych, zwiastun kolejnej sagi mogą obejrzeć przed projekcją filmu. Następca „Zmierzchu” – „Piękne istoty” – już szykuje się do zawładnięcia wyobraźnią masowego widza. Szkoda, bowiem przydałaby się chwila wytchnienia od śmieciowego kina.
3/10
Tytuł: "Zmierzch": "Przed świtem" część II
Reżyser: Bill Condon
Scenarzysta: Melissa Rosenberg
Na podstawie powieści Stephenie Meyer "Przed świtem"
Obsada:
- Robert Pattinson
- Kristen Stewart
- Taylor Lautner
- Peter Facinelli
- Kellan Lutz
- Elizabeth Reaser
- Nikki Reed
- Jackson Rathbone
- Michael Sheen
- Billy Burke
- Dakota Fanning
- Maggie Grace
- Daniel Cudmore
Muzyka: Carter Burwell
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Montaż: Virginia Katz
Scenografia: Richard Sherman
Kostiumy: Michael Wilkinson
Czas trwania: 115 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus