"Strefa Komiksu": "Antologia Science-Fiction" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 16-11-2012 17:09 ()


Był taki czas, gdy publikowany niegdyś „Magazyn Fantastyczny” oferował całkiem pokaźny wybór historyjek obrazkowych. Dla tych, którzy przegapili prezentowane wówczas prace, (bądź też osób preferujących wydania zbiorcze) antologia „Science Fiction” wydaje się idealnym rozwiązaniem.

Przyczyn powyższego twierdzenia jest co najmniej kilka. Za najważniejszą jednak można śmiało uznać dobór autorów. Bowiem w gronie „uczestników” tegoż albumu nie zabrakło miejsca m.in. dla Nikodema Cabały, Artura Chochowskiego i Jacka Brodnickiego – twórców całkiem dobrze znanych, choć wciąż chyba nie w pełni docenionych. Tymczasem zarówno oni, jak i pozostali autorzy prezentujący efekty swych wysiłków, dają pokaz nie małej wirtuozerii w operowaniu materią komiksu.

Wbrew hasłu przewodniemu antologii nie wszystkie z zawartych tu opowieści wykazują przynależność gatunkową do nurtu fantastyki naukowej („Życiowa rola”). Mało tego! Większość z nich plasuje się raczej w kategorii mythic fiction („Innsmouth”, „Oni”), silnie inspirowanych twórczością ziemskiej inkarnacji Randolpha Cartera czy horroru typu gore („Kolacja”). Niemniej co najmniej kilka można śmiało uznać za przykłady właśnie science fiction. Stąd w zwięzłej noweli „Potęga słowa” dają o sobie znać postapokaliptyczne klimaty. „Zwiadowcy” to z kolei zbrutalizowana antyteza space opery. Podobnie rzecz się ma w przypadku „Pojedynku”, przewrotnie skonstruowanej (choć wyraźnie niedokończonej) fabuły przywodzącej na myśl cykl „Obcy”. „Paski” z udziałem Toda Robota (chyba najbardziej niedocenionej osobowości rodzimego komiksu), mimo ich humorystycznego posmaku, również wypada usytuować w pojemnym „worku” pt. science fiction.

Bez względu na niuanse gatunkowe wspólną cechą (dostrzegalną nawet w perypetiach Toda) zebranych w niniejszym albumie opowieści jest ich mroczny, przesycony brutalnością i pesymizmem, klimat. Pod tym względem szczególnie daleko posunął się Nikodem Cabała („Reinkarnacja”, a w jeszcze większym stopniu „Kolacja”), przy czym należy brać poprawkę, że zaproponowane przezeń shorty pochodzą z względnie wczesnego okresu jego aktywności. Natomiast kreska, choć miejscami nieco sztywna, wykazuje przypisaną temuż grafikowi biegłość i znamiona opanowania rysunku realistycznego w stopniu z rzadka u nas spotykanym.

Również obecny w tej antologii brat rzeczonego – Patryk - zdaje się podążać podobnym tropem (tj. w kierunku maniery realistycznej o znacznej domieszce mroku), choć przy zachowaniu stylistycznej odrębności. Problem w tym, że prezentowana w niniejszym zbiorze próbka jego twórczości nie oddaje w pełni dorobku tego twórcy prezentowanego przed dwoma laty w nieistniejącej już warszawskiej „Kawangardzie”.

Artur Chochowski zdaje się skłaniać ku grotesce według wzorców Roberta Crumba. I trzeba przyznać, że wychodzi mu to znakomicie. Wykazuje przy tym sporo swobody z kształtowaniu poszczególnych elementów świata przedstawionego. Od stylu niemal realistycznego, poprzez przemyślane odkształcenia, po niemal undergroundową karykaturę. Znakomicie ujmuje ekspresywność gestów tworzonych przezeń postaci. Udanie wypada również okłada jego autorstwa, w której być może moglibyśmy się dopatrzeć inspiracji dorobkiem Geofa Darrowa („Big Guy i Rusty Robochłopiec”, „Hard Boiled”). Tego typu ocena wydaje się jednak zbytnim uproszczeniem. Zwłaszcza, że nie od dziś wiadomo, iż Artur Chochowski jest  jednym z najzdolniejszych rodzimych twórców komiksu (choć zarazem wyzbytym ambicji „gwiazdorzenia”).

W zwięzłej, a zarazem na swój sposób monumentalnej nowelce „Katharsis” Oskar Huniak proponuje amalgamat maniery Andrzeja Mleczki i Aleksandra Ogazy („Mars’77”) przy równoczesnym zamiłowaniu do „portretowania” architektury. Zapewne nieprzypadkowo; zwłaszcza, że wspomniany na co dzień udziela się właśnie m.in. w branży architektonicznej.

Na pierwszy rzut oka prace Jacka Brodnickiego jawią się jako efekt wysiłków warsztatowo jeszcze nie do końca ukształtowanego twórcy. Fizjonomie większości postaci zdają się nie w pełni dopracowane i aż nazbyt schematyczne. Sylwetki bohaterów ukazanych w ruchu nie zawsze nakreślono z pełną swobodą generując tym samym poczucie nienaturalności. Jednak po bliższym wniknięciu w niuanse stylistyki Brodnickiego trudno odmówić mu unikalności i generowania klimatu niesamowitości. Przyczynia się ku temu także mrocznie stonowana stylistyka (swoją drogą „Zwiadowcy” to jedyna w tej antologii nowelka zrealizowana w pełnowymiarowym kolorze). Oryginalnie wypadają również koncepty technologiczne zaprezentowane w finale tej opowieści. Osobliwość przyjętej przez tegoż twórcę taktyki graficznej czyni jego styl charakterystycznym i łatwo rozpoznawalnym, co już samo w sobie jest niebagatelnym osiągnięciem. W przypisanych jego pracom deformacjach jest coś intrygującego i zarazem przykuwającego uwagę. Coś, co nie pozwala o nich łatwo zapomnieć.

Swoją obecność w antologii zaakcentował również Zygmunt Similak, jeszcze przed kilkoma laty szerzej nieznany nestor nadwiślańskiego komiksu. Obecnie jego rozległy dorobek (m.in. „Historie okupacyjne”, „W cieniu gwiazdy”) prezentowany jest pod szyldem „Strefy Komiksu”. Swoim stylem łodzianin łączy najlepsze tradycje rysunku humorystycznego z współczesnym rozwiązaniami narracyjnymi, stanowiąc tym samym swoisty, międzypokoleniowy „pomost”, ku autorom pokroju Macieja Łosia. Również i ten twórca nie stroni od wyrazistej, skłębionej kreski. I co więcej nie gubi się w jej natłoku zachowując czytelność gęsto zarysowanych plansz. Przy czym daje się dostrzec wyraźną frajdę jaką czerpie ów autor z rozrysowywania istot zrodzonych w wyobraźni Howarda Phillipsa Lovecrafta. Wyjątkowo oryginalnie zinterpretowano zwłaszcza Nodensa („Innsmouth”), zwykle ukazywanego według standardowego schematu (chociaż również interesującego) rodem z opowiadania „Dziwny, wysoki dom pośród mgieł”. Trafne spointowanie to również mocna strona zaproponowanych przezeń nowelek. Niestety ów bez cienia wątpliwości zdolny autor dołączył do grona osób, które porzuciły komiksowe rzemiosło…

W przypadku Ryszarda Dąbrowskiego niezmiennie nasuwa się nieśmiertelna definicja sformułowana niegdyś przez Benedykta Chmielowskiego wobec konia. I tak też się sprawy mają z przywołanym twórcą na podstawie historyjki „Jeden z nas” zrealizowanej według rozpoznawalnej na pierwszy rzut oka stylistyki – tak pod względem graficznym, jak i fabularnej przewrotności. Przy tej okazji pomysłodawca „Likwidatora” wnosi do całości odrobinę swojskiego i często przezeń eksploatowanego rustykalizmu.

Wśród scenarzystów udzielających się na kartach tej antologii prym wiedzie Robert Zaręba. Mimo, że rozpisane przezeń opowieści różnią się zarówno tematycznie jak i gatunkowo, to jednak łączy je zbliżona interpretacja rzeczywistości – i to bez względu w jakim czasie i przestrzeni rozgrywa się ich akcja. Wizję tę w dużym skrócie można byłoby określić karkołomnym mianem „przewartościowania przewartościowań”. Nie ma w niej bowiem miejsca na choćby śladową szlachetność czy altruizm, a obecne w nich osobowości, niczym Vuzz z pamiętnego komiksu Phillipe’a Druilleta, funkcjonują według (delikatnie rzecz ujmując) niezbyt wzniosłych imperatywów. Świat w komiksach Zaremby to przysłowiowa „wojna wszystkich przeciwko wszystkim” determinowana rządzą mordu, dominacji i przyziemnych zachcianek. Siłą rzeczy ogólna wymowa scenariuszy rzeczonego nie należy do szczególnie optymistycznych. Przy czym autor (podobnie zresztą jak skądinąd znany Feliks Kres) nie przejawia litości również dla własnych bohaterów (vide „Zwiadowcy”). Bez względu na ocenę takiej właśnie maniery pewne jest, że „światy” kreowane przez Zarębę sprawiają wrażenie sugestywnych, pełnokrwistych (niekiedy wręcz dosłownie) i zapadających w pamięć.

Również Łukasz „Boruf” Borowiecki, „ojciec” (czy może raczej: „konstruktor”) Toda Robota reprezentuje model scenopisarki daleki od twórców niegdyś bardzo u nas popularnej węgierskiej animacji „Mikrobi”. Stąd perypetie niesfornego androida ciśniętego w wir człowieczych problemów znamionuje niekiedy wisielczy humor i nie mniej brutalne zagrywki formalne niż w komiksach Roberta Zaręby. Rozbrajająca naiwność przejawiana przez Toda tonuje okazjonalne makabreski umożliwiając nabranie wobec niektórych treści stosownego dystansu. Tym większa szkoda, że ten obiecująco zapowiadający się scenarzysta zaniechał swojej aktywności na komiksowej niwie.

Mankamentem publikacji jest niestety zdublowanie części z zawartego w niej materiału w innych antologiach tego wydawcy (np. w kontekście prac Artura Chochowskiego i Macieja Łosia). Dla przypadkowego odbiorcy ta okoliczność nie będzie miała większego znaczenia. Z oczywistych względów nieco mniej komfortowo mogą poczuć się stali czytelnicy „Strefy Komiksu”.

Podsumowując: antologia „Science Fiction” to udana prezentacja zróżnicowanych stylistycznie możliwości autorów o – w większości – ukształtowanym warsztacie, a zarazem traktowanych przez fandom jakby trochę po macoszemu. Z tym większym przekonaniem wypada polecić ów zbiór zarówno wielbicielom opowieści obrazkowych jak i wielonurtowej fantastyki. Jakby na przekór tytułowi - nie tylko science fiction.

 

Tytuł: "Strefa Komiksu": "Antologia Science-Fiction"

  • Scenariusz: Łukasz „Boruf” Borowiecki/Jonasz 3004, Maciej Łoś, Nikodem Cabała, Ryszard Dąbrowski Robert Zaręba
  • Rysunki: Jacek Brodnicki, Nikodem Cabała, Patryk Cabała, Artur Chochowski, Ryszard Dąbrowski, Oskar Huniak, Maciej Łoś, Zygmunt Similak
  • Ilustracja na okładce: Artur Chochowski
  • Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
  • Data premiery: marzec 2008 r.
  • Okładka: miękka
  • Format: 210 x 290 mm
  • Papier: offset
  • Druk: czarnobiały/kolor
  • Liczba stron: 68
  • Cena: 24,90 zł

comments powered by Disqus