"Uprowadzona 2" - recenzja
Dodane: 13-10-2012 19:14 ()
Kto by przypuszczał, że na starość Liam Neeson zostanie takim ikonicznym twardzielem? Nie żeby był wcześniej na ekranie jakimś szczególnym mięczakiem, w końcu zdarzyło mu się biegać z bronią sieczną w rękach już w epoce VHS ("Krull"). Nie wspominając też o jednej z najsłynniejszych w historii kina scen z wykorzystaniem pluszowego, różowego słonia pod reżyserskim okiem Sama Raimi. I w końcu - żeby brać się za robienie w konia Nazistów w trakcie II wojny światowej też trzeba mieć spory tupet. Kult nastał dopiero w 2008 roku za sprawą premiery "Uprowadzonej", a jego początek można wskazać z dokładnością co do minuty.
O wyjątkowości jego roli w tym filmie przekonuje się każdy, kto zobaczył słynną scenę rozmowy przez telefon, która to (całkiem rozsądnie) została umieszczona już w zwiastunie. Moc. Trudno było dobrać inne słowo. Spokój, opanowanie, zdecydowanie i moc bijąca z każdej wypowiadanej przez bohatera sylaby. A najfajniejsze było to, że reszta filmu wcale nie była gorsza. Dostaliśmy mocny, zdecydowany i nie biorący jeńców film akcji, który nie tylko zaspokoił oczekiwania fanów tego typu kina. Wyposzczonych i zmęczonych współczesnymi, ugłaskanymi akcyjniakami nakręconymi bez pazura i bez jaj. Film, który zarobił na świecie (słusznie) dziesięciokrotność tego, ile kosztował. Nie dziwne więc, że jak widmo zaczęło pojawiać się w rozmowach słowo "sequel".
Nie boli podczas oglądania. To najbardziej ciepłe słowa, jakimi jestem w stanie określić "Taken 2". Nie jest to film zły. Jak na pierwszy rzut oka widać jednak, że jest to film powstały w wyniku kalkulacji przeprowadzonych na kilku poziomach. Najbardziej oczywistą kalkulacją jest stwierdzenie: "skoro pierwsza część zarobiła, to i druga zarobi". Może się to nie podobać, ale myślenie takie jest proste, zrozumiałe i nie podlegające dyskusji. Gorzej, że "Uprowadzona 2" to ten typ kontynuacji, która zostaje zrealizowana po linii najmniejszego oporu, czyli - bierzemy scenariusz pierwszej części, zmieniamy parę szczegółów i kręcimy remake. W niemal każdej scenie da się więc wyczuć wspomnianą kalkulację - skoro w pierwszej części mieliśmy trzymającą za gardło, niezapomnianą rozmowę przez telefon, to w drugiej też musimy mieć. Tylko trochę zmienioną. I też wrzucimy ją do zwiastuna. I co? I już na tym przykładzie da się poczuć, że jednak chyba nie o to chodzi, a kopia nawet nie zbliżyła się poziomem jakości to oryginału.
Jak na film akcji trochę kuleje też sama akcja. Tzn. koncepcyjnie i choreograficznie pościgi, bijatyki i tym podobne sceny wypadają całkiem w porządku. Jednak operator kamery do spółki z montażystą podjęli wszelkich starań, żeby widz zobaczył z tego jak najmniej. Kamera może nie trzęsie się tak jak w "Ultimatum Bourne'a" albo w "Quantum of Solace", ale montaż miejscami przyprawia o palpitacje serca, atakując z prędkością kilku cięć na sekundę. A na dokładkę zabieg ten wydaje się zupełnie zbędny, bo nic co dzieje się na ekranie nie jest AŻ tak dynamiczne i AŻ tak widowiskowe. Hmm... to może właśnie dlatego w tych kilku miejscach nic nie widać?
Jest tutaj kilka niezłych scen i ze dwa fajne dialogi, ale tak naprawdę to ten sam film co część pierwsza. Więc jeśli do wyboru mam powtórzyć "jedynkę" na DVD albo płacić za bilet do kina na "dwójkę", to rozsiądę się w fotelu, podkręcę dźwięk na telewizorze i obejrzę tę bardziej szczerą, a mniej skalkulowaną wersję.
5/10
Tytuł: "Uprowadzona 2" ("Taken 2")
Reżyseria: Olivier Megaton
Scenariusz: Luc Besson, Robert Mark Kamen
Obsada:
- Liam Neeson
- Maggie Grace
- Famke Janssen
- Leland Orser
- Jon Gries
- D.B. Sweeney
- Rade Šerbedžija
Muzyka: Nathaniel Méchaly
Zdjęcia: Romain Lacourbas
Montaż: Camille Delamarre, Vincent Tabaillon
Scenografia: Sébastien Inizan
Kostiumy: Pamela Lee Incardona
Czas trwania: 92 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus