"Kronika opętania" - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 09-10-2012 21:53 ()


Strach się bać, naprawdę. W powodzi filmów grozy, jakimi ostatnimi czasy zalewa nas przemysł filmowy, coraz trudniej o przyzwoity horror, który może nie tyle autentycznie nas przerazi (przy obecnym poziomie znieczulicy panującej wśród widzów jest to w zasadzie niemożliwe), co zapewni nam przyjemny dreszczyk bezpiecznie symulowanych emocji, przemierzający od czasu do czasu znajomą ścieżkę wzdłuż naszego kręgosłupa. Wydaje się jednak, że tym co obecnie straszy odbiorców nie jest scenariusz bądź atmosfera, a kretynizm założeń i pomysłów, na które wpadają kolejni nad wyraz „odkrywczy” twórcy. W zalewie kuriozalnego dziwactwa pojawia się jednak promyk nadziei w postaci „Kroniki opętania”, która wydaje się nawiązywać do klasycznych motywów gatunku. Czy naprawdę jest to światełko w tunelu czy też raczej błędny ognik unoszący się ponad bagnem absurdu?

Filmy o opętaniach utworzyły już niemalże odrębną gałąź i wytworzyły wiele specyficznych dla siebie klisz, w tym dotyczących również protagonistów oraz scenariusza. "Kronika opętania" nie jest  żadnym wyjątkiem i bez żenady, całymi garściami wręcz czerpie z pomysłów poprzedników. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa: jest sobie demon, demon opętuje dziewczynkę, rodzice dziewczynki walczą z siłą nieczystą. Pewnym urozmaiceniem jest fakt, że demon ów przemawia do nas po polsku (jednak nie za sprawą dubbingu, tylko z uwagi na rejon jego pochodzenia, film wyświetlany jest w wersji z napisami) co dla nas z pewnością stanowi choćby niewielki plusik, a dla publiczności zachodniej swoistą atrakcję w postaci języka „egzotycznego”. Równie ciekawym pomysłem jest odejście od typowej dla gatunku demonologii chrześcijańskiej na rzecz demonów żydowskich. Dzięki temu nie oglądamy na ekranie dzielnych księży, ale równie dzielnego młodego rabina, a jękliwe zaśpiewy w jidysz, rytualne chusty i stylowe siedmioramienne świeczniki zastępują nam donośne łacińskie modlitwy oraz oklepane krzyże i stuły. Niby tylko podmiana rekwizytów, a cieszy i wprowadza do obrazu świeżość, dzięki której użycie doskonale znanych i ogranych schematów przestaje się aż tak bardzo rzucać w oczy. Mierzić i irytować może za to wątek rozpadu małżeństwa rodziców opętanej dziewczynki. Głównie ze względu na postać matki dziewczynki, nomen omen, opętanej manią zdrowego życia. Cóż, nawet pomimo tego, że jest to postać mocno antypatyczna, wątek ten śledziłem z zainteresowaniem traktując go jako jedną z wielu przeszkód, jakie los postawił na drodze głównego bohatera.

No właśnie, bohaterowie. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że za cholerę nie mogę przypomnieć sobie ich imion. Nie chodzi mi o to, że aktorzy zagrali fatalnie przez co sprawili, że intencjonalnie wymazałem ich występy z pamięci. O ile warstwie fabularnej dało się uniknąć pewnej sztampowości zmieniając demonologię chrześcijańską na żydowską, o tyle w kwestii bohaterów to przekalkowano ich bezwstydnie z innych produkcji o podobnej tematyce. W efekcie zastosowania tak oczywistych archetypów trudno mi myśleć o postaciach inaczej niż w kategorii roli jaką odgrywają. W zasadzie, w następnych kilku linijkach streszczę wam całą obsadę: Matka, Ojciec, Nawiedzona Dziewczynka, Siostra Nawiedzonej Dziewczynki, Ofiara Demona I, Ofiara Demona II, Osoba Duchowna (Rabin). Nie jestem w stanie do żadnej z tych twarzy dopasować imienia, naprawdę. Mogę tylko stwierdzić jaką archetypiczną role przyszło im odgrywać w obrazie. Tyle dobrego, że aktorzy odegrali swoje role na zadowalającym, rzemieślniczym poziomie, przez co wspomniane archetypy nabrały nieco rumieńców i cech indywidualnych.

Czymże byłby jednak horror gdyby nie straszył? Czy "Kronika opętania" autentycznie straszy i przeraża? Nie. Czy można niekiedy podskoczyć na krześle i poczuć lekki niepokój? Owszem, ale tylko jeśli opuścimy gardę i damy się wmanewrować scenarzystom i operatorom w maliny. Osoba obeznana z filmami grozy będzie w stanie przewidzieć 95% w zamiarze strasznych wydarzeń na ekranie. Horrorowy nowicjusz znajdzie jednak kilka okazji by poczuć dreszczyk niepokoju. Film stara się straszyć na wiele sposobów, zarówno za pomocą scen dosadnych, jak i bardziej subtelnych ujęć, prawie że sprytnych zagrywek psychologicznych. Filmowców wspomaga w tym sprawnie zrealizowana warstwa audiowizualna, w której spece od efektów specjalnych upchnęli kilka ciekawych, choć nie aż tak nowatorskich jakbym sobie tego życzył, pomysłów na demoniczne manifestacje. Jeśli dorzucimy do tego szarobure barwy, soczysty mrok i ponurą choć brzmiącą znajomo dla każdego fana horrorów ścieżkę dźwiękową to otrzymujemy całkiem zgrabny koktajl, który łatwo przełkniemy bez zapitki.

"Kronika opętania" nie jest filmem ani nowatorskim, ani odkrywczym, nie zdefiniowała na nowo gatunku, ani nie wstrząsnęła publicznością. To po prostu solidne rzemiosło, zrealizowane według sprawdzonej na przestrzeni lat receptury. W sam raz dla miłośników lekkiego dreszczyku, którzy nie oczekują od obrazu nie wiadomo czego. 

 5/10

Tytuł: "Kronika opętania"

Reżyseria:  Ole Bornedal

Scenariusz: Juliet Snowden, Stiles White

Obsada:

  • Jeffrey Dean Morgan
  • Natasha Calis
  • Kyra Sedgwick
  • Jay Brazeau
  • Madison Davenport

Muzyka: Anton Sanko

Zdjęcia: Dan Laustsen

Montaż: Eric L. Beason, Anders Villadsen

Scenografia: Rachel O'Toole

Kostiumy: Carla Hetland

Czas trwania: 92 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus