"Za czarną tęczą" - recenzja
Dodane: 18-09-2012 18:51 ()
Film ,,Za czarną tęczą” (premiera odbyła się na Festiwalu w Toronto) podzielił krytyków na tych, którzy nazwali go genialnym oraz dorównujący takim arcydziełom jak ,,2001: Odyseja Kosmiczna” i na tych, którzy nazwali film kiczowatym i niezrozumiałym. Obraz miał polską premierę 21 sierpnia 2012 r. na Festiwalu Transatlantyk w Poznaniu i podobnie jak w Toronto poróżnił widzów. Część z nich wyszła w trakcie seansu, a na pozostałych wywarł on ogromne wrażenie. O tym, jak bardzo nierówne są oceny tego obrazu mogą świadczyć średnie na IMDB i Filmwebie. Na pierwszej stronie średnia to 6.0, na drugiej 6.4 (w obydwu w skali 1-10). O czym opowiada zatem film, który tak bardzo dzieli nie tylko fanów science-fiction, ale kina w ogóle?
Instytut Arboria to miejsce, w którym dzięki pracy nad umysłem i świadomością chory pacjent może odnaleźć spokój i ukojenie – przynajmniej w teorii. W rzeczywistości jest to placówka, gdzie przeprowadza się eksperymenty na ludzkiej świadomości, a pacjenci są tam przetrzymywani wbrew woli. W filmie obserwujemy losy jednej z podopiecznych instytutu, Eleny, która jest wcieleniem poprzedniej jego rezydentki. Dziewczyna posiada niezwykłe moce, będące zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Kinetyczne zdolności Eleny podlegają kontroli opiekuna, który zafascynowany jej osobą więzi ją, a także testuje jej możliwości.
Fabuła obrazu, chociaż brzmi jak typowy scenariusz filmu science-fiction inspirowany np. prozą Philipa Dicka, jest tu jedynie pretekstem dla ukazania wspaniałego wizualnie widowiska. Dzieło znalazło się na festiwalu Transatlantyk w kategorii ,,poza gatunkiem” z tego względu, że zaszufladkowanie go jako ,,science-fiction” krzywdząco wrzucałoby film do kategorii, od której fani oczekują pewnych elementów formalnych. Takie oczywiście tutaj występują, ale mają one bardziej wprowadzić widza w pewną sytuację fabularną, aby następnie oczarować inscenizacją, kolorem, ujęciami, pracą kamery. Obraz urzeka bogactwem barw, które są w zasadzie bardziej jednym z bohaterów całego filmu niż dodatkiem.
"Za czarną tęczą" wyróżnia się na tle współczesnych produkcji. Przywraca nadzieję na powrót dobrego kina science-fiction, które poza miałkim scenariuszem przekazuje coś jeszcze – sprawia, że film jest nie tylko tanią rozrywką, ale przede wszystkim sztuką. Obraz przekracza granice gatunku, zachwyca niesamowitą, mroczną muzyką i urzeka pomysłowością w ukazywaniu rzeczy abstrakcyjnych. Seans może być nieco męczący dla widzów preferujących tytuły, w których dialogi pełnią jedynie funkcję informacyjną. Niektóre sceny nie wnoszą zupełnie nic do fabuły, stanowiąc wyłącznie wizualny przerywnik. Do pracy przy produkcji wybrano najlepszych i najzdolniejszych twórców, chociaż nie są oni szczególnie znani. Dla reżysera Panosa Cosmatosa był to debiut, podobnie jak dla autora zdjęć, Norma Li. Film wyróżnia się niemal wszystkim - pracą kamery, eksperymentami z jej ostrością i filtrami, niezwykłą muzyką, scenografią, montażem, reżyserią. Jedyne do czego można mieć uwagi to gra aktorska głównej bohaterki, która prezentuje w obrazie jedną minę.
"Za czarną tęczą" spodoba się fanom Jodorowskiego albo Tarkowskiego, a więc twórcom kojarzonym z kinem autorskim, artystycznym niż science-fiction. Na pierwszym miejscu w analogicznych obrazach stawiana jest forma i perfekcyjne dopracowanie szczegółów, a dopiero na ostatnim fabuła. Omawiane dzieło jest bardziej intelektualnym wyzwaniem niż przyjemną rozrywką, także wszystkim widzom polecam zarezerwowanie wieczoru na spokojne ,,wchłonięcie” produkcji, a później kilku chwil na odreagowanie tej niesamowitej podróży do zupełnie innego świata.
- Trailer to filmu można obejrzeć TUTAJ.
Tytuł: "Za czarna tęczą"
Reżyseria: Panos Cosmatos
Scenariusz: Panos Cosmatos
Obsada:
- Michael Rogers
- Eva Allan
- Scott Hylands
- Marilyn Norry
- Rondel Reynoldson
- Ryley Zinger
Zdjęcia: Norm Li
Montaż: Nicholas T. Shepard
Scenografia: Bob Bottieri
Kostiumy: Kathi Moore
Czas trwania: 110 minut
Za udostępnienie filmu do recenzji dziękujemy Festiwalowi Transatlantyk.
comments powered by Disqus