„Iron Man”: „Extremis” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 16-09-2012 23:49 ()


„Iron Man” nigdy nie należał do flagowych tytułów Domu Pomysłów. Tony Stark pozostawał w cieniu pupilków Stana Lee –  Spider-Mana, X-Men, Hulka czy Daredevila. Niemniej był wyróżniającym się Mścicielem – zarazem podporą i zakałą drużyny. Postacią niezwykle barwną, ale tylko facetem zakładającym zaawansowaną technologicznie zbroję. Wszystko zmieniło się od czasu interpretacji Blaszaka Marvela przez Roberta Downeya Jr. Popularność bohatera eksplodowała, ale... no właśnie. Czy tylko film przyczynił się do wzrostu akcji geniusza, miliardera, playboya, filantropa...?

Przyglądając się przygodom z udziałem Iron Mana łatwo dostrzec, że ograniczenia jego ludzkiego, wątłego ciała nie raz doprowadzały do sytuacji, w której trudno było dać wiarę nieco infantylnym perypetiom złotego chłopca. Wszak nawet najbardziej wymyślna zbroja ma swoje limity, a odziany w nią człowiek wciąż jest podatny na urazy. Co by się stało, gdyby siły Starka były równe bohaterom posiadającym jakieś superzdolności? Na pewno byłoby to ciekawe rozwiązanie, lecz czy warto pozbawiać miliardera tej cząstki człowieczeństwa, odróżniającej go od przerośniętych osiłków, ściennych pełzaczy czy niewidomych mścicieli?

Gdybym miał krótko scharakteryzować „Extremis” to bez namysłu powiedziałbym, że jest to niezwykle udana reinterpretacja genezy bohatera, ukazująca go w nowym świetle. Wizja Warrena Ellisa z finezją zilustrowana przez Adi Granova to z jednej strony opowieść o ludzkich rozterkach i słabościach, a także cenie, jaką płacimy za wcielanie naszych ideałów w życie. Z drugiej to brutalna i bezkompromisowa próba rozliczenia się z mitem bohatera bez skazy. W tym przypadku nasuwa się pytanie – czy świat pchany ku autodestrukcji warto ratować? Szczytne idee z czasem ustępują miejsca zgorzknieniu i rozczarowaniu. Na takim etapie poznajemy Tony’ego - nieco zrezygnowanego konstruktora, spędzającego niezliczone godziny w garażu – imitacji warsztatu. Znienawidzony przez wielu handlarz bronią stworzył pancerz, który nie tylko pozwolił mu wyrwać się z niewoli terrorystów, ale również uratował przed niechybną śmiercią. Jednak to zdarzenie nie stało się iskrą, która rzuciła go w pełen entuzjazmu wir walki z różnymi zakapiorami. Nie, Stark wynajmuje zbroje na misje Avengers, ale w głębi duszy nie czuje się pełnoprawnym herosem. Upiory przeszłości wciąż go prześladują, a Tony spogląda z pogardą na swoje odbicie w lustrze.

Ellis nie mając bliższego kontaktu z przygodami Blaszaka Marvela dość ostrożnie, ale też niezwykle sprytnie podszedł do genezy bohatera. Nie starał się na siłę przybliżać realiów jego powstania, a uczynił to subtelnie nawiązując w retrospekcjach do kluczowych wydarzeń z życia Starka. Z prostej i przewidywalnej konfrontacji między Mallenem – królikiem doświadczalnym poddanym działaniu zmodyfikowanego serum super żołnierza – a trapionym problemami Iron Manem, nakreślił przypowieść o trójce złotych dzieci, dzierżących przyszłość w swoich rękach. Dwoje z nich wciąż próbuje zwojować świat z różnym skutkiem, ucząc się na błędach bądź niebezpiecznie balansując na granicy moralności, przestrzegając zasady cel uświęca środki. Trzeci przestał być idealistą, poddał się, stając się więźniem iluzji oraz odcinając się od zewnętrznego świata.  Nie powinno zatem dziwić, że Mallen niczym wirus, czysta i nieposkromiona siła, może stać się jedyną kuracją dla świata pogrążającego się w chaosie, głuchego na wołania uciśnionych.

Pesymistycznej historii Ellisa towarzyszą stonowane i chłodne barwy narzucone przez Granova. W albumie dominują odcienie szarości czy też zgniłej zieleni. Rysownik odpowiedzialny za nowy wizerunek Iron Mana – tak w komiksie jak i filmie – umiejętnie portretuje emocje bohaterów. Jego realistyczna, by nie powiedzieć fotorealistyczna kreska z łatwością oddaje gniew, zatroskanie czy przerażenie. Pełną gamę emocji widać szczególnie w niepohamowanej furii Mallena. Niestety cierpią na tym nieco tła poszczególnych kadrów - puste, wyczyszczone, ubogie. Niekiedy też wiele do życzenia pozostawia dynamika, gdy chciałoby się ujrzeć bardziej spektakularną potyczkę między protagonistami. Niemniej jak na debiutanta w branży komiksowej Granov nie tylko odświeżył oblicze bohatera, ale też pokazał swój niepowtarzalny styl.

„Extremis” okazało się dla Ellisa poletkiem do udanego eksperymentu, a ryzyko podjęte przez scenarzystę opłaciło się. Iron Man z elementami zbroi chowanej w kościach, sterowanej umysłem, a także nieograniczoną możliwością korzystania z ziemskich satelitów to niewątpliwie bohater przyszłości. Ciało i maszyna stanowią jedność. Takie rozwiązanie gwarantuje ogrom możliwości, otwierając przed kolejnymi twórcami nowe horyzonty.

 

Tytuł: Iron Man: Extremis

  • Scenariusz: Warren Ellis
  • Rysunek: Adi Granov
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Hachette
  • Data publikacji: 13.09.2012 r.
  • Liczba stron: 164
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 39,90 zł

comments powered by Disqus