"Droga" - recenzja

Autor: Piotr Bednarek Redaktor: Motyl

Dodane: 06-08-2012 06:53 ()


Cormac McCarthy to niezwykle utytułowany pisarz. Przez krytyków literackich stawiany między takimi sławami amerykańskiej literatury jak Don DeLillo, Thomas Pynchon czy Philip Roth. Młodszemu odbiorcy znany jest raczej dzięki ekranizacjom swoich najnowszych powieści („To nie jest kraj dla starych ludzi” czy omawiana tutaj „Drogi”), niż tych, które wyniosły go na wyżyny literackiej sławy („Krwawy południk” czy „Rącze konie”). Niemniej jednak twórczość McCarthy’ego nie należy do tuzinkowych.

Autor żongluje gatunkami, pisząc raz western, raz powieść filozoficzną i nie boi się przy tym tak oklepanych przez popkulturę stylizacji jak thriller, który w jego wykonaniu naprawdę szokuje i straszy. McCarthy łamie w swoich utworach przyjęte konwencje, choćby nie stosując znaków interpunkcyjnych czy cudzysłowów. Tworzy dzięki temu własny, unikalny i łatwo rozpoznawalny styl, tak charakterystycznie nieprzyjemny i dziwnie namacalny. Jednak pewna rzecz pozostaje niezmienna u McCarthy’ego. Wszystkie jego książki łączy wspólny mianownik, którym jest wysoko zawieszona poprzeczka jakości. 

Wydana w 2006 r. „Droga” to powieść niełatwa w odbiorze. Wizja postapokaliptycznego świata przedstawiona przez autora jest też zupełnie inna od obrazu wykreowanego przez media i setki milionów dolarów wydane na efekty specjalne. Jest przez to jedną z najbardziej interesujących powieści poruszających ten temat nie tylko ostatnich lat, ale i w ogóle.

Wyobrazić sobie zniszczony apokalipsą świat nie jest trudno. Z jednej strony zasypywani jesteśmy ze wszystkich stron katastroficznymi prognozami na temat stanu świata: informacje o konfliktach i zbrodniach, kryzys dławiący globalną gospodarkę czy zwyczajnie kolejny zbliżający się koniec świata to dla nas chleb powszedni. Z drugiej strony postapokaliptyczny świat (czyli życie po zagładzie znanego nam społeczeństwa) zobrazowany został w niezliczonych książkach, filmach czy grach komputerowych. Sądzę, że nie ma osoby, która by się z tym tematem chociaż raz nie zetknęła. Wszyscy więc powinniśmy mieć przed oczami podobny obrazek. Powrót do koczowniczego życia, brak technologii, niedostatek żywności, upadek moralny i bohaterowie którzy w takich nowych warunkach muszą się odnaleźć – to wręcz kanon tego gatunku. McCarthy nie rezygnuje całkowicie z takiego przedstawienia w swojej apokaliptycznej wizji. Mimo to w „Drodze” cały ten obraz wyniszczonego społeczeństwa schodzi na dalszy plan.

Najważniejsi nie są nawet tyle bohaterowie, co głęboka i ewoluująca wraz z rozwojem wydarzeń relacja ich łącząca. Nie jest ważne w jakim konkretnym scenariuszu zagłady mają miejsce wydarzenia opisane w książce. Może być to zarówno świat po katastrofie ekologicznej jak i wyniszczającej globalnej wojnie. Jedno jest pewne. W tym okrutnym i nieprzyjaznym świecie muszą się odnaleźć ojciec i syn. Dziecko narodziło się już po katastrofie i jedynym kontaktem jaki posiada ze starym światem jest jego ojciec. Obaj wędrują na południe trzymając się dającej nadzieję na odnalezienie celu drogi. Jaki jest ten cel do końca nie wiadomo, jednak można się domyślić, że chodzi o nadzieję na lepsze jutro. Byle iść dalej i nie poddawać się. Nie jest jednak łatwo, gdy doskwiera głód, zmęczenie i samotność. W pewnym momencie dowiadujemy się, że ojciec jest śmiertelnie chory, a chłopiec zapewne skazany na pozostanie z tym światem sam na sam.

Tak w skrócie przedstawia się fabuła książki. Jednak tak jak już napisałem, nie jest ona najważniejsza w tym przypadku. Nie trudno jest zauważyć, że McCarthy wykorzystał tylko stylizację postapokaliptyczną do swoich konkretnych celów. „Droga” nie jest historią dwóch ludzi przemierzających nieokreśloną przyszłość, jest to raczej rodzaj szczerej rozmowy ojca z synem, która dzięki umiejscowieniu w zniszczonym świecie nabiera niespotykanej i dosadnej wyrazistości przez to, że musi być w takich warunkach szczera. Ojciec, który zdaje sobie sprawę z tego, że nie zawsze będzie mógł chronić syna stara  się go nauczyć jak przetrwać. Wie przy tym, że nie jest to najważniejsze. Bowiem, czy jest sens trwać w świecie, w którym nie ma nadziei na przyszłość?

Wątpliwości i słabości, które dręczą ojca momentalnie przechodzą na syna, który nie potrafi zrozumieć różnicy między dobrem i złem i paradoksów z tego wynikających. Wyraźnie to widać w scenach, gdy bohaterowie spotykają innych ludzi. Ojciec jest nieufny i wie, że ludzie pozornie nieszkodliwi mogą okazać się dla nich śmiertelnym niebezpieczeństwem, podczas gdy chłopiec bez oporów zaufałby im bezgranicznie. To jednak tylko jeden z wielu istotnych problemów, które porusza McCarthy. Poza dobrem i złem autor w piękny sposób przekazuje czytelnikowi swoje przemyślenia na temat nadziei, wiary, sensu istnienia czy śmierci. Wszystko to umiejscowione między liniami dialogu pomiędzy ojcem i synem. Jaki jest finał tej rozmowy? Myślę, że wystarczająco zachęciłem was do tego, aby na własnej skórze się przekonać. „Droga” to pozycja wybitna, którą polecam każdemu bez względu na upodobania gatunkowe.

 

Tytuł: "Droga"

  • Autor: Cormac McCarthy
  • Tłumaczenie: Robert Sudół
  • Wydawca: Wydawnictwo Literackie
  • Miejsce wydania: Warszawa
  • Liczba stron: 268
  • Format: 125x195 mm
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 29,90 zł

 


comments powered by Disqus