"Merida Waleczna" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 19-08-2012 21:40 ()


Po sequelach swoich popularnych dzieł – „Toy Story” i „Aut” – studio Pixar przygotowało dla miłośników animacji świeży materiał. Wydawać by się mogło, że otrzymamy klasyczną baśń, utrzymaną w podobnym stylu, co znane produkcje Disneya. Autorzy Pixara nie byliby sobą, gdyby czegoś nie zmienili. „Merida Waleczna” to baśń quasi feministyczna, opowieść o dorastaniu oraz relacjach między matką, a córką. A wszystko to pod płaszczykiem fantasy. 

Akcja obrazu rozgrywa się na dworze dobrodusznego króla Fergusa. Najstarsza z pociech władcy – Merida – już od najmłodszych lat przejawia smykałkę do psot i nie w smak jej słuchanie rad starszych. Jest niesfornym dzieckiem, które obchodzi się lepiej z łukiem niż ze szmacianymi lalkami. Nadszedł jednak czas, gdy dziewczę o bujnych, rudych lokach ma zostać wydane za mąż. Do ręki księżniczki pretenduje trójka pierworodnych synów lokalnych lordów. Jeden piękniejszy od drugiego. Zmagania o wdzięki Meridy tylko zaostrzają konflikt między królową, a jej córką. Kiedy jedna pragnie sama decydować o własnym losie, nadal móc czuć wiatr we włosach przemierzając pobliskie knieje, druga pragnie dla swoje dziecka tego, co według niej najlepsze. Niewinne życzenie może na zawsze odmienić ich życie. 

„Merida Waleczna” urzeka przepiękną, dopracowaną w każdym detalu animacją. Można podziwiać pukle bohaterki powiewające na wietrze czy też strzałę wypuszczaną z łuku podczas turnieju. Na tym polu obraz nie ma sobie równych wśród tegorocznych animacji. W dodatku wielu scenom możemy przyjrzeć się szczegółowo dzięki slow-motion. Nieco gorzej wypada fabuła. Jeżeli ktoś myśli, że będzie napakowana akcją czy niesamowitymi przygodami Meridy, srogo się przeliczy. Autorzy całą historię obracają wokół jednego punktu – relacji między głównymi bohaterkami. Jak mawia królowa – małżeństwo to nie koniec świata. Całkowicie innemu systemowi wartości hołduje Merida. Ścieranie się dwóch silnych postaw sprawia, że mężczyźni w obrazie stanowią tylko dodatek, a ich rola sprowadza się do sprośnych żartów albo tępej rywalizacji pomiędzy sobą. O kondycji męskiej części postaci niech świadczą pretendenci do ręki księżniczki. Zniewieściali maminsynkowie uporczywie trzymający się kiltów swoich tatusiów. W średniowiecznym świecie Pixara hierarchie wartości są wywracane do góry nogami.

Niestety nie obyło się bez wpadek. Pierwszą z nich jest powtórka z rozrywki. Jak ktoś w swojej filmogafii znajdzie „Mojego brata niedźwiedzia” to zauważy, że twórcy „Brave” nieco inspirowali się starszą pozycją Disneya. Drugą - brak typowego czarnego charakteru, przez co obraz nie budzi należytych emocji. Oczywiście, można uznać to za wyjątkowe rozwiązanie, celowy zabieg fabularny, ale patrząc na postać Mordu czy leśnej wiedźmy można odczuć lekki niedosyt. To właśnie czarownica wraz ze swoim magicznym kramikiem i hurtownią drewnianych cacuszek jest źródłem niezwykle trafnych gagów. Enigmatyczna staruszka znika jednak z filmu równie szybko, jak się pojawiła.

 

„Merida Waleczna” nie zaskakuje. Z jednej strony przyjemnie ogląda się konflikt międzypokoleniowy, z drugiej lekcja płynąca z tej opowieści jest doskonale znana i wielokrotnie pojawiała się w kinie. Brakuje za to magii, skondensowanej, mrocznej, która odgrywałaby donośniejszą rolę. Twórcy traktują nadnaturalne siły z przymrużeniem oka. Na szczęście udaje im się uniknąć nachalnej dydaktyki, a finał okraszony jest lekkim jak piórko morałem. Obraz Pixara to pozycja bardziej dla młodszego widza, doprawiona kilkoma śmiesznymi dialogami oraz tkliwymi piosenkami. Jednak nic ponad to. 

P.S. Jak zwykle przed seansem Pixar uraczył nas krótkometrażową animacją. „La luna” to pełna humoru i ciepła historia o familii, która zajmuje się konserwacją powierzchni księżycowych. Potęga wyobraźni nie zna granic! 

6-/10

Tytuł: "Merida Waleczna"

Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman

Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell    

Obsada (głosy):

  • Kelly MacDonald
  • Billy Connolly
  • Emma Thompson
  • Julie Walters
  • Robbie Coltrane
  • Kevin McKidd
  • Craig Ferguson
  • Sally Kinghorn
  • Steve Purcell

Muzyka: Patrick Doyle

Montaż: Nicholas C. Smith

Czas trwania: 100 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus