Jacqueline Carey "Santa Olivia" - recenzja
Dodane: 14-06-2012 10:48 ()
Santa Olivia, miasto pozbawione wszelkich złudzeń. Zapomniane przez Boga, świat i ludzi. Nie można z niego uciec. Strefa miedzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi, zamknięta dla świata i samych obywateli skazuje mieszkańców na okrutny los. Jednak pewnego dnia coś się zmienia. To „coś”, a raczej „ktoś”, wpłynie na życie mieszkańców tego okrutnego miejsca.
Podobnymi słowami wita nas okładka książki Jaqueline Carey, Santa Olivia. Autorka jest dobrze znana w kręgu fantasy/science fiction ze swojej trylogii Kusziel, przez którą czytelnicy pokochali ją wręcz na zabój. Tym razem jednak mamy tutaj zupełnie nową historię, bohaterkę i świat. Akcja powieści ma miejsce na posterunku, który przez zarazę przerodził się w zamkniętą strefę buforową pomiędzy USA i Meksykiem. Z początku poznajemy losy całego miasteczka, oczami matki głównej bohaterki. Poznajemy w skrócie jej perypetie związane z mężczyznami z tego zapomnianego przez Boga miasteczka. Pewnego dnia poznaje swojego drugiego kochanka - Martina. Jest w nim coś nadzwyczajnego, coś niewytłumaczalnego. Niestety musi on odejść, ale zostawia w łonie matki dziecko. Loup Garron rodzi się w święto Świętej Olivii, co zwiastuje nam niezwykłe wydarzenia, które mają już wkrótce nadejść.
Styl kreowania powieści jest typowy dla pisarzy znad wielkiego oceanu. Jednak tutaj dobre wrażenie sprawia zastosowana trzecio osobowa narracja. Wszystko jest napisane suchym, wręcz zimnym, wyrachowanym językiem. Idealnie uzupełnia się z wykreowanym światem. Nie jest to książka dla młodszych czytelników. Znajdziemy tutaj dużo odważnych scen erotycznych jak i wiele ciężkich, „soczystych” wulgaryzmów. Dodatkowo wszystkie relacje międzyludzkie poruszone w książce nie należą do najprostszych. Często możemy wracać do niektórych wątków by lepiej je zrozumieć. Postacie są bardzo wyraźne, ale i zaskakujące. Potrafimy je nienawidzić, a potem pokochać. Wątki poboczne są napisane w sposób odpowiedni do głównego toku powieści i dodają takiej wisienki na torcie do całej fabuły.
Oczywiście książka nie ustrzegła się wad, na szczęście są ona naprawdę drobne. Pierwsze, co może zniechęcić potencjalnego czytelnika to początek książki. Mniej więcej tak trochę przed połową fabuła staje się na tyle ciekawa, że nie możemy się od niej oderwać. Wcześniej jest to takie wprowadzanie, bez którego swoją drogą nie wyobrażam sobie, by zrozumieć potem motywy naszej bohaterki. Kolejnym malutkim błędem są po prostu literówki, ewentualnie błędy w tłumaczeniu. Jednak przekład Jakuba Steczko wkomponowuje się idealnie, by przekazać to, co chciała w oryginalne autorka.
Książka została wydana nakładem wydawnictwa Piąty Peron. Jeśli oczekujemy jakichś obrazków, niestety muszę was tutaj zmartwić. A szkoda, bo było by to spore pole do popisu dla ewentualnego rysownika. Czcionka jest czytelna, jednak mniejsza niż w typowej książce. Papier ani nie zachwyca ani nie rani. Pisząc o samej budowie książki, mogę z czystym sercem podkreślić, że cena jest adekwatna do zawartości i jakości wydania. Za co wielki plus wydawnictwu.
Czy Święta Olivia nas poruszy? Trudne pytanie. Dla kogoś kto lubi wyzwania, niecodzienne opisywanie relacji międzyludzkich i akcji w zimnym, wręcz zabójczym klimacie, musi się ona znaleźć na półce. Natomiast pozostałym powiem, że warto przeczytać, bo to coś innego niż trylogia Kusziel.
Korekta: Kilm
Tytuł: Santa Olivia
Tytuł oryginalny: Santa Olivia
Autor: Jacqueline Carey
Wydawca: Piąty Peron
Data wydania: 7 marca 2012
Przekład: Jakub Steczko
Oprawa: miękka
Stron: 420
Format: 145×205 mm
ISBN: ISBN 978-83-7686-106-7
Cena: 34,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Piąty Peron za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus