Serious Sam 3: BFE - recenzja

Autor: Wojciech "ToxicNomad" Kowalski Redaktor: Ivan

Dodane: 07-06-2012 12:41 ()


Chorwackie studio Croteam po raz kolejny zaserwowało nam nostalgiczną podróż do czasów, w których "mężczyźni byli mężczyznami, a osłony były dla amatorów". Jednakże tym razem postanowili doprawić najnowszą odsłonę Serious Sama paroma nowoczesnymi elementami.

 

BFE opowiada historię wydarzeń, które doprowadziły Sama Stone'a do podróży do Starożytnego Egiptu sprzed ponad 5 tysięcy lat. Jest niedaleka przyszłość, ludzkość staje w obliczu zagłady spowodowanej inwazją MENTAL-a. Jedynym ratunkiem przed nieuchronnym końcem Ziemi jest odnalezienie i użycie starożytnego artefaktu, umożliwiającego podróże w czasie.

W początkowej części gry przyjdzie nam zwiedzać zrujnowany na skutek starć z siłami MENTAL-a Kair. Przechodząc  pierwsze etapy miałem wrażenie, że twórcy puścili oczko w stronę najnowszych odsłon Battlefielda i Modern Warfare. Krajobraz zniszczonego miasta i wyblakła kolorystyka naprawdę przypomina powyższe tytuły, przez co osoby przyzwyczajone do cukierkowego wyglądu poprzednich części Serious Sama mogą poczuć się zawiedzione. Pomimo tego, że dalsza część gry ma miejsce na pustyni oraz w piramidach i świątyniach, czyli w krajobrazach znanych z pierwszej części, to sporo czasu przyjdzie nam także błąkać się po podziemnych tunelach.

Otwarte przestrzenie w grze zostały sztucznie ograniczone, co jest zauważalne zwłaszcza na mapach miejskich, gdzie drogę co chwila blokują nam betonowe bariery. Dziwi mnie takie podejście twórców, jako że wielkie bitwy na otwartym terenie były dla mnie jedną z głównych zalet poprzednich części. Na niektórych poziomach, zwłaszcza tych rozgrywanych w podziemiach, można bardzo łatwo zgubić drogę co w efekcie prowadzi do żmudnych poszukiwań wyjścia. Co ciekawe, podczas misji w Kairze, które są dość liniowe mamy znaki prowadzące gracza we właściwym kierunku. Nie wiedzieć czemu takiego rozwiązania zabrakło w dalszej części gry. Czyżby było to związane z pośpiechem w kończeniu poziomów? Jednakże pomimo tych wad odniosłem wrażenie, że lokacje dość trafnie oddają klimat rozgrywki. Widać, że nie jest to cukierkowy świat a planeta w trakcie wojny o przetrwanie.

Poziomy, jak przystało na grę o Poważnym Samie, kryją w sobie całkiem pokaźną ilość sekretów. Część z nich nie wnosi wiele do gry, jednak większość to ukryta broń i inne przydatne przedmioty. Co do samego ich położenia myślę, że lepiej byłoby gdyby były łatwiejsze do odnalezienia, a dotarcie do nich nie wymagało małpiej zręczności. Ponadto w grze zawarto dwa sekrety, które pozbawiają nas ciągłości zdarzeń ponieważ stanowią skrót, przez który można pominąć dość ważne (i przy tym bardzo zabawne) przerywniki filmowe.

 

"Mr. Smith, Mr. Wesson, I'm glad you could make it!"

 

Jak wszyscy wiemy, najważniejszą częścią rozgrywki w Serious Samie jest niezmiennie eksterminacja kolejnych hord przeciwników z pomocą pokaźnego arsenału. Twórcy postanowili jednak urozmaicić rozgrywkę wprowadzając parę innowacji. Po pierwsze, Sam wskutek drobnego wypadku zaczyna grę bez broni. Do naszej dyspozycji został jednak oddany atak wręcz. Pozwala on na natychmiastową eliminację większości przeciwników oraz zapewnia efektowną i krwawą animację śmierci potwora. Kolejną nowością jest kopnięcie, którego możemy użyć mając broń w rękach, aby odrzucić część przeciwników od siebie.

Wróćmy jednak do naszego arsenału, bo zaszło tutaj sporo zmian. Przede wszystkim miejsce noża zajął pokaźny młot budowlany, który gwarantuje nam równie krwawą łaźnię co atak wręcz. Z nowości mamy jeszcze: lasso energetyczne zdobywane w dalszej części gry, Desert Eagle'a zastępującego rewolwery, karabin szturmowy w miejsce TommyGuna, połączenie granatnika z JackHammerem oraz zdalnie detonowane ładunki wybuchowe. Co ciekawe, część broni posiada możliwość precyzyjnego celowania jako alternatywny tryb ognia. Oczywiście nie zabrakło kultowych zabawek Sama z poprzednich części, takich jak choćby minigun, rakietnica czy działo. Taki zestaw sprawia naprawdę ogromną frajdę z eliminacji kolejnych przeciwników.

Arsenał, którym dysponujemy jest dość duży i zróżnicowany, jednak gra ma pod tym względem jedną poważną wadę - większość broni normalnie dostępna jest dopiero w dalszej części gry. Przez pierwsze etapy jesteśmy zmuszeni do używania głównie młota i pistoletu. Lepszą broń można znaleźć w sekretach, jednak nie jest to łatwe zadanie, co może powodować frustrację u mniej doświadczonych graczy.

 

"You're one ugly son of a bitch"

 

Bestiariusz gry także uległ dość znacznym zmianom w stosunku do poprzednich części. Nadal mamy całe hordy kamikadze, biomechów czy arachnoidów do wybicia, jednak twórcy dodali kilka naprawdę ciekawych maszkar. Najczęściej spotykanymi potworami są teraz cyborgi MENTAL-a, uzbrojone w karabiny szturmowe lub strzelby (które możemy podnosić dla uzupełnienia amunicji - kolejna nowość), a także pająki w dwóch rozmiarach. Do tego mamy jeszcze helikoptery bojowe opętane przez potwory i kilka innych ciekawych wytworów wyobraźni twórców , które dość skutecznie urozmaicają nam rozgrywkę.

Przechodząc grę miałem nieodparte wrażenie, że twórcy starali się ograniczyć skalę bitew. Owszem, starcia są duże i pełne akcji, jednak mając w pamięci przedostatnią walkę w The Second Encounter liczyłem na coś więcej. Nie jest źle, ale mogło być o wiele lepiej. Walki z bossami są dobrze zaprojektowane. Zróżnicowano je pod względem warunków potyczki, przez co często musimy się w nich wykazać odrobiną inwencji. W poprzednich częściach Serious Sama NETRICSA dawała graczowi jasne podpowiedzi odnośnie tego, co należy zrobić w takich momentach. Tutaj jednak jej rola ogranicza się do statycznej mapy z celami, wskutek czego sami musimy dojść do sposobu pokonania danego bossa.

 

"Sam, do you have to blow everything up?!"

 

Oprawa gry prezentuje się świetnie. Może grafika odstaje trochę jakością od innych nowych gier, jednak trzyma wysoki poziom. Jest przyjemna dla oka, a jednocześnie nie razi nadmierną ilością wszelakich filtrów i innych „wodotrysków". Postacie są poprawnie animowane nie licząc jednego wyjątku - ataki wręcz z perspektywy trzeciej osoby wyglądają koszmarnie. Przypominają teleportację do przeciwnika zamiast doskoku.

Efekty wizualne stoją na wysokim poziomie. Rozmyty wzrok Sama po upadku na początku gry, czy eksplozja wieżowca naprawdę robią wrażenie. Muszę tutaj dodać, że gra stała się o wiele bardziej krwawa niż poprzednie części. Posoka leje się gęsto, a fragmenty ciała fruwają w powietrzu w ilościach przekraczających normy BHP. O dziwo, nie poczułem jakiegoś dyskomfortu z tego powodu pomimo tego, że nie lubię aż tak skrajnego epatowania brutalnością.

Muzyka i dźwięk również prezentują wysoką jakość. Ścieżka dźwiękowa przypomina klimatem poprzednie części. Możemy nawet usłyszeć znajomy motyw walki na pustyni rodem z Pierwszego Starcia. Co najważniejsze, podkład znakomicie dostosowuje się do nastroju. Kiedy zwiedzamy podziemia, słyszymy niepokojące dźwięki połączone z cichą muzyką potęgującą napięcie. Podczas dynamicznych scen walki słyszymy natomiast utwory, które świetnie podkreślają szybkość akcji. Na duży plus można grze zaliczyć także udźwiękowienie postaci. Sam co chwila rzuca jednolinijkowcami, z których większość jest naprawdę zabawna, a jego rozmowy przez radio z „dowódczynią" powodują salwy śmiechu. Śmiem twierdzić, że pod tym względem Serious Sam 3: BFE prezentuje się znacznie lepiej od najnowszej części Duke Nukem'a. Tym samym tytuł najbardziej napakowanego testosteronem osiłka galaktyki może niedługo zmienić właściciela.

Warto też wspomnieć o tym, że autorzy oddali w nasze ręce bardzo dużo opcji konfiguracyjnych. W poprzednich częściach zdarzało się mi i moim znajomym szukać części ustawień w konsoli, tutaj zaś wszystko co potrzebne jest dostępne z poziomu menu. Do tego powróciła możliwość grania na podzielonym ekranie, aczkolwiek musimy do tego dysponować dodatkowym kontrolerem (da się również skonfigurować drugą klawiaturę i mysz, jednak wymaga to sporo wysiłku i kombinowania). Jedyne czego mogę się przyczepić odnośnie sterowania, to zbyt duża czułość na naciśnięcia klawiszy poruszania, co powoduje trudnosci przy precyzyjnym skakaniu czy chodzeniu.

 

"Things are getting serious"

 

Serious Sam 3: BFE  nie jest grą konkurującą z najnowszymi tytułami EA czy Activision. Jest to tytuł skierowany do osób, które przede wszystkim oczekują prostej zabawy w starym dobrym stylu. Zwykłe parcie przed siebie, zabijając przy tym hordy przeciwników sprawia ogromną frajdę, która przyćmiewa słabszą grafikę i liniową rozgrywkę. Jest to jeden z tych tytułów, które mogę polecić osobom szukającym czegoś do rozerwania się po pracy, szkole czy innych wyczerpujących zajęciach. Nie ma tu zagadek, przy których idzie rwać włosy z głowy ani sekwencji zręcznościowych, w których każda chwila dekoncentracji kosztuje życie naszego bohatera. Nowy Serious Sam jest idealną grą dla ludzi pragnących niezobowiązującej nawalanki na dużą skalę.

 

Moja ocena: 7.5/10

Testowano na: PC

 


comments powered by Disqus