„Armada” tom 14: „Ostateczna rozgrywka” - recenzja
Dodane: 03-06-2012 08:28 ()
Kosmiczna odyseja Navis powoli dobiega końca. „Ostateczna rozgrywka” zamyka niejako ważny rozdział w życiu międzygalaktycznej agentki Armady, wojowniczki, a zarazem osoby rozpaczliwie poszukującej swoich korzeni. Czy ostatni album serii udziela odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania?
Niestety nie. Przykład „Armady” ujawnia dość istotny problem trawiący wielotomowe serie, z którym tylko nieliczni autorzy potrafią sobie poradzić. Zamysł fabularny przyświecający Morvanowi, a konsekwentnie realizowany w pierwszych epizodach, z czasem rozmył się ustępując miejsca kolejnym misjom – klonom Navis. Twórca wpadł w pułapkę powtarzalności, która miast atrakcyjności przyniosła jedynie rutynę. Z punktu widzenia czytelnika, obserwowanie kosmicznych kultur, fantastycznych i unikalnych światów oraz miejsc, do których doprowadziła nas wyobraźnia scenarzysty, ma niewątpliwie swoje atuty, ale gubi przy tym sedno historii. W końcu o czym jest ta seria? O spisku na najwyższych szczeblach władzy, tak utajonym, że ostatni tom musi służyć za mapę ujawniającą relacje pomiędzy poszczególnymi łotrami, czy może osobliwą wędrówką w głąb Navis, jej uczuć, trudnych relacji z przyjaciółmi (wątek, któremu poświęcono zbyt mało miejsca), a także procesu aklimatyzacji w złowrogim środowisku, w którym de facto musi żyć z przymusu? Pozornie wolna, pozostaje cały czas na uwięzi przeżartego korupcją i ciemnymi interesami molocha.
Siła cyklu przejawiała się właśnie w przeżyciach drobnej ciałem a walecznej duchem agentki, która przez pryzmat moralnych czy osobistych rozterek niejednokrotnie musiała podejmować decyzje wbrew sobie. Finał natomiast jawi się jako walka bokserska na ringu, gdzie pod naporem ciosów jedna strona musi paść, bo tak nakazują reguły gry. Przy czym nie trzeba być profetą, aby domyślić się jaki bieg wydarzeń przebierze akcja w albumie zamykającym, bądź co bądź niezłą space operę.
Gdybym miał wskazać plusy „Ostatecznej rozgrywki”, to jednym z nielicznych, jest postać kosmicznego predatora – osoby wyzutej z jakichkolwiek uczuć, bezwzględnej, morderczej, a przede wszystkim perfekcyjnej maszynki do zabijania. Przeciwnik wymarzony, wręcz idealny, szkoda jedynie, że jak na umiejętności Navis nieco zbyt wymagający, aby konfrontacja między wspomnianymi przebiegała na wyrównanym poziomie i do samego końca trzymała w napięciu. Niemniej duetowi Morvan/Buchet należą się brawa, za stworzenie zapadającego w pamięć antagonisty, który nie patyczkuje się ze swoimi oponentami. Bestia warta zwieńczenia cyklu.
Zakończenie nie rozwiewa wszelkich wątpliwości, pozostawia lekki niedosyt. Trudno dziwić się autorom, że po czternastu albumach powiedzieli dość, zapewne czując że w temacie „Armady” opowiedzieli już wystarczająco dużo. Oczywiście, jak w przypadku podobnych publikacji bywa, furtka do kontynuacji nie została zatrzaśnięta, ale nasuwa się pytanie czy warto inwestować w serię, której poziom systematycznie spadał? Niepowtarzalny klimat pierwszych tomów będzie raczej nie do pobicia.
Tytuł: „Armada” tom 14: „Ostateczna rozgrywka”
- Scenariusz: Jean-David Morvan
- Rysunek: Philippe Buchet
- Kolor: Philippe Buchet
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: kwiecień 2012 r.
- Liczba stron: 46
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Druk: kolor
- Cena: 29,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus