"Ikigami" tom 7 - recenzja
Dodane: 29-05-2012 05:00 ()
Przywykłem już chyba do w miarę ogranego schematu, w jakim osadzone są wydarzenia z kolejnych tomów serii "Ikigami". Ktoś dostaje zawiadomienie o śmierci w najmniej oczekiwanym i najmniej właściwym momencie, a potem następują dramatyczne 24 godziny, by uporządkować wszystkie sprawy, nim będzie już za późno; by powiedzieć słowa, które powinny zostać wypowiedziane oraz zrobić rzeczy, które powinny zostać zrobione. A jednak sięgam po tę mangę z niewymuszoną przyjemnością, chcąc dowiedzieć się, kto tym razem będzie musiał rozliczyć się ze swoim zbyt szybko dobiegającym końca życiem i jakie będą tego skutki.
Pierwsza opowieść traktuje o zmianie pokoleniowej w przemyśle fotograficznym. Jej przesłanie potraktowałem o tyle osobiście, że podobnie jak jeden z bohaterów "Zdjęcia przedśmiertnego", nie cenię sobie fotografii cyfrowej tak samo jak tradycyjnej. Niestety technika poszła naprzód i trudno być idealistą – mój aparat analogowy kurzy się gdzieś w szufladzie, gdy ja pstrykam zdjęcia telefonem komórkowym wyposażonym w satysfakcjonujący mnie w codziennej obsłudze sprzęt, a wokół migają flesze innych, prostych w użyciu cyfrówek. Cieszę się, że Motoro Mase podejmuje w swoim komiksie aktualną problematykę z życia codziennego. Widać, że podobne sprawy znajdują swoje odbicie w skali globalnej i to ostatni moment, by jeszcze o nich głośno powiedzieć, bo zaraz po prostu może być za późno, by w ogóle się nimi zajmować.
Inny stopień dramatyzmu ma historia ulicznych tancerzy przedstawiona w epizodzie "Spełnić marzenie". Nie zostawiła ona trwałego śladu w mojej pamięci, ponieważ najbardziej interesującym mnie w tym tomie wątkiem jest wprowadzenie do urzędu, w którym pracuje główny bohater serii, komórki weryfikacji poglądów. Nie każdy lubi, gdy ktoś patrzy mu na ręce w czasie pracy. Tym gorzej, jeśli jest to ktoś, kto ma sprawdzać jakość wykonywanych zdań pod kątem ideologii. Trudno oczywiście wyobrazić sobie, żeby Fujimoto został ujawniony jako krzywomyśliciel – jeśli tak, to na pewno nieprędko (chociaż to pojęcie względne), ale przecież jego wątpliwości co do słuszności polityki państwa w zasadzie od początku stanowiły smaczek "Ikigami". Żałuję tylko, że perypetie roznosiciela zawiadomień śmierci prowadzone są w tak powolnym tempie, stanowiąc jedynie tło dla ludzkich dramatów rozgrywających się na pierwszym planie. Tak naprawdę czytelnik wciąż wie niewiele o Fujimoto. Po cichu liczę, że w którymś z kolejnych tomów poświęcone mu będzie trochę więcej miejsca.
W oczekiwaniu na jakieś szczególnie dramatyczne wydarzenie związane z protagonistą pozwoliłem sobie sprawdzić, jak wygląda ogólna sytuacja jeśli chodzi o przyszłość "Ikigami". Otóż seria zamyka się w dziesięciu tomach, więc wydawnictwo Hanami niebawem dobije do jej końca. Oby finał wart był moich oczekiwań. Nie wydaje mi się, żeby autor pozbawił siebie i czytelników przyjemności zburzenia porządku w życiu Fujimoto. W moim odczuciu jedna z lepszych serii, jakie obecnie ukazują się na rynku, może mieć naprawdę mocne zakończenie, czego pierwsze symptomy objawiają się już w tym tomie.
Tytuł: „Ikigami” tom 7
- Autor: Motorō Mase
- Wydawnictwo: Hanami
- Data publikacji: kwiecień 2012
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 232
- Oprawa: miękka
- Papier: offset
- Cena: 30.45 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus