Recenzja książki "Popiół i kurz" Jarosława Grzędowicza
Dodane: 24-01-2007 11:40 ()
Jarosław Grzedowicz postanowił zrobić sobie krótką przerwę od cyklu rozpoczętego “Panem Lodowego Ogrodu” i wypuścił na rynek książkę z nim nie związaną. Z punktu widzenia fana, czekającego na kolejny tom, nie jest to szczęśliwe posunięcie, ale i do takiej pozycji trzeba podejść bez uprzedzeń. Zresztą często najlepszymi okazują się te dzieła, które pisarze tworzyli pokątnie, aby odsapnąć od swoich głownych tematów. Natomiast po książkach, które były ich wypieszczonymi, wielkimi utworami zostawał tylko popiół i kurz.
“Popiół i kurz” jest rozwinięciem opowiadania “Obol dla Lilith” (pierwotnie w zbiorze opowiadań "Demony") umieszczonego tu jako prolog powieści. Główny bohater - etnolog i pracownik naukowy uniwersytetu - jest człowiekiem, który stara się prowadzić swoje życie pomimo niechcianego daru. Potrafi on bowiem opuszczać swoje ciało i przenosić się do “innego wymiaru” znajdującego się gdzieś pomiędzy doczesną rzeczywistością a Zaświatami. Jest to miejsce, w którym znajdują się duchowe odbicia (nazywane przez bohatera Ka) przedmiotów z naszego świata, a nawet istnieją całe miasta, których ulice pokrywa popiół i kurz. Grasują tutaj także demony, zgubione dusze ludzi, którzy umierając nagłą śmiercią lub w dziwnych okolicznościach i nie mogąc przejść “dalej”, tkwią w tym koszmarze realnego świata. Główny bohater odkrywa w sobie zdolność odsyłania tych nieszczęśników w Zaświaty i tak bierze na swoje barki rolę współczesnego Charona - przewoźnika dusz.
Pomysł na świat - cień nie jest specjalnie oryginalny (mocno kojarzy się z Umbrą z gry RPG “Wilkołak: Apokalipsa”), niemniej jednak daje dużo możliwości na ciekawe wątki fabularne lub stworzenie mrocznego nastroju. Jak Grzędowicz wykorzystuje te narzedzia? Szczerze mówiąc - tak sobie. Choć w świecie Pomiędzy króluje popiół i kurz, miejsce to nie jest w stanie wzbudzić jakiś głębszych emocji. Ot, zwykła przestrzeń walki “dobrych i złych”, często wypadająca dość bezbarwnie - równie dobrze mogłaby to być inna planeta, świat fantasy czy, dajmy na to, tropikalna dżungla. Popiół i kurz wciska się wszędzie, lecz dla czytelnika spragnionego nastrojowej opowieści to trochę za mało. Jedynie w momentach opisu “miasta umarłych”, sporej społeczności cierpiących dusz, Grzędowicz pokazuje co może wycisnąć ze swojego pomysłu. Szkoda tylko, że jest to jedyny taki fragment książki.
Popiół i kurz średnio też wpływa na konstrukcję fabuły. Prawa rządzące światem Pomiędzy rzadko służą do budowania ciekawych konstrukcji przyczynowo- skutkowych, a cześciej do pokazywania barwnych fajerwerków - jak chciażby specyficzna broń głównego bohatera. Fabuła (za wyjątkiem całkiem niezłego początkowego opowiadania) także nieco kuleje. Rozpoczyna się nader intrygująco - mamy tu śmierć jezuity będącego na tropie Tajemnicy, prorocze sny, podejrzenia padające na tajne, okultystyczne stowarzyszenie. Później jednak wszystko się rozjeżdża, dochodzą nowe wątki, (niektóre nawet ciekawe jak np. wiedźma Patrycja), które mają się nijak do całej intrygi. Bohater miota się bezcelowo po różnych miejscach, (które pokrywa popiół i kurz) zarówno tu, jak i w świecie Pomiędzy. Samo zakończenie woła o pomstę do nieba - krótkie, zdawkowe, niewiele wyjaśniające. Czytelnik nie dostaje niemal nic, jedynie popiół i kurz.
Mimo wszystkich tych zarzutów muszę przyznać, że jedna rzecz Grzędowiczowi się udała - główny bohater. Nie jest to przypadek supermana z osobowością płaską jak blat stołu, lecz kreacja wiarygodna i przekonująca. Nadprzyrodzone zdolności naszego Charona były mu zawadą od dzieciństwa, a w późniejszym wieku wymusiły wręcz leczenie psychiatryczne. Intrygujący jest też sposób, w jaki zostały one oswojone - wykształcenie etnologiczne stanowi przekonujące uzasadnienie tego procesu. Nasz bohater nie napawa się swoimi mocami, więcej - wizyty w świecie Pomiędzy zaczyna w pewnym momencie traktować jak nałóg, stara się od nich odzwyczaić. Jest to portret zwyczajnego, szarego człowieka, w którego życie wkracza to, co Nadprzyrodzone. Rzecz, która wynosi “Popiół i kurz” ponad przeciętność.
Popiół i kurz - właśnie wszędobylska obecność tych dwóch substancji była łyżką dziegciu, która zepsuła przyjemną lekturę. Autor wpadł na pomysł, aby nastrój książki wzmocnić melodyjną frazą, powtarzaną kilkakrotnie. Zabieg sam w sobie jest ciekawy, niestety został skandalicznie nadużyty. Popiół i kurz. W pewnym momencie książki słowa te, daję głowę, zaczynają się powtarzać co 20-30 stron. Efekt zamierzony przez autora momentalnie staje się irytujący, a zastępuje go złośliwe wyczekiwanie na kolejną dawkę popiołu i kurzu. Obydwa te elementy towarzyszą zresztą Czytelnikowi aż do ostatniej strony.
Pomimo swoich wad, powieść jest mimo wszystko solidnym czytadłem, napisanym sprawnym, wchodzącym do głowy językiem. Czyta się szybko i miło. Jeśli ktoś szuka lekkiej fantastyki z domieszką horroru, to polecam; książka jest warta swojej ceny. Jednakowoż, ponad poziom “solidnego czytadła” wybijają się jedynie sceny w mieście umarłych oraz sam główny bohater. Grzędowicz pokazał, że stać go na więcej. Mam nadzieję, że to tylko przejściowy spadek formy.
Wojciech 'Gorath' Doraczyński
Tytuł: Popiół i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok i miesiąc wydania: Lipiec, 2006
Liczba stron: 329
Wymiary: 125 x 195 mm
Okładka: Miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...