Philip K. Dick "Dr Bluthgeld" - recenzja

Autor: Konrad "Kilm" Kowalski Redaktor: Kilm

Dodane: 23-05-2012 09:43 ()


Philip K. Dick tworzył dzieła uniwersalne. W kilku przypadkach nawet filozoficzne. Do pozycji, których temat się nie zdezaktualizował od momentu powstania dzieła, z pewnością możemy zaliczyć Doktora Bluthegelda. Mimo iż powieść powstała w dobie narastającego kryzysu pomiędzy Kubą a USA, jej tematyka i główne przesłanie są aktualne do dziś. A mianowicie ludzka skłonność do autodestrukcji.

Oto świat po wybuchu wielu bomb atomowych. Żyją w nim zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Oba gatunki przetrwały uderzenia bomb i promieniowanie. Niektórym ludziom powypadały zęby, innym włosy, jeszcze inni postarzeli się w mgnieniu oka. Jednakże to tyle, jeśli chodzi o zmiany. Można by rzec, że ludzie całkiem dobrze znieśli promieniowanie. Zwierzęta natomiast w wyniku tak silnej radiacji ewoluowały. Ba, przeskoczyły próg kilku tysięcy lat ewolucji – koty żyją stadnie i gromadzą jedzenie, a psy posługują się ludzkim językiem.

Fabuła opiera się na wielu wątkach. Główny moglibyśmy związać z postacią Stuarta McConchie, sprzedawcy telewizorów przed Katastrofą. Jego postać przeplata się przez większość zdarzeń i stanowi klamrę kompozycyjną całej powieści. Inni bohaterowie, na których warto zwrócić uwagę to Hoppy Harrington – korpus o gigantycznych mocach psionicznych na wózku inwalidzkim; Dangerfield – uwięziony w satelicie kosmonauta okrążający Ziemię i znany wszystkim jako jedyny radiowiec; pan Tree, czyli tytułowy Doktor Bluthgeld, szukający schronienia w Berkley przed obarczającym go winą za Katastrofę światem; czy chociażby Edie Keller – alter ego samego autora – dziewczynka, która w swoim łonie pielęgnuje brata bliźniaka, zarodek, który się nie narodził, a świat poznaje tylko dzięki Edie oraz możliwości wnikania w inne organizmy żywe. Nie będzie niczym nowym, gdy powiem, że Philip K. Dick często wspominał o swojej siostrze bliźniaczce, która zmarła niedługo po porodzie. Ta bliźniacza więź towarzyszyła Dickowi przez całe, młodzieńcze i dorosłe, życie.

O Doktorze Bluthgeldzie twierdzi się, że jest on „postnuklearną idyllą”. I jest to chyba najbardziej trafne określenie dla tej powieści. Świat pokryty promieniowaniem po wybuchu wielu setek bomb atomowych jest dla ludzi znośny, co więcej, społeczeństwo wiedzie na nim całkiem dostatnie życie organizując się w małych grupach. Symbolem pożądania stają się modelki sprzed Katastrofy z kalendarzy świerszczyków nie dlatego, że emanują nagością, ale przede wszystkim dlatego, że są zdrowe. Cały stworzony przez Dicka świat jest wspaniałą groteską tego, co mogło by się dziać w rzeczywistości. Autor bardzo delikatnie potraktował swoich bohaterów i osadził ich praktycznie w poatomowym raju.

Zagłada ludzkości i jej skłonność do autodestrukcji to wciąż powracający temat. Dick, mimo iż niecierpliwie wyczekiwał końca świata, napisał powieść, w której daje jednak ludzkości jakąś szansę. I choć wymowa powieści, jak słusznie zauważa Marek Oramus w przedmowie, zdaje się dziać na naszych oczach, to i tak chętniej mieszkalibyśmy w idylli stworzonej przez Dicka, aniżeli w obecnych czasach.

Doktor Bluthgeld to kawał dobrej lektury. Wznowiony przez wydawnictwo Rebis w eleganckiej oprawie, z rysunkami Wojciecha Siudmaka, stanowi nieodzowny element na półce u miłośników Dicka, science-fiction, czy postapokalipsy. Treść książki wraz ze wspomnianą przedmową oraz posłowiem samego autora tworzy integralną całość, którą czyta się z zapartym tchem.

Korekta: Anna Pawlak

Tytuł: Dr Bluthgeld

Tytuł oryginalny: Dr Bloodmoney

Autor: Philip K. Dick

Wydawca: Rebis

Data wydania: 21 lutego 2012

Przekład: Tomasz Jabłoński

Oprawa: twarda

Stron: 352

Format: 150×255 mm

ISBN: 978-83-7510-569-8

Cena: 49,90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.

 

Powiązane artykuły:

Philip K. Dick "Ubik" - recenzja

Philip K. Dick "Valis" - recenzja

Recenzja książki "Głosy z ulicy" Philipa K. Dicka

Recenzja książki "Deus Irae" Philipa K. Dicka i Rogera Zelaznego

 


comments powered by Disqus