„Miasto Grzechu" tom 7: " Do piekła i z powrotem” - recenzja
Dodane: 17-05-2012 04:42 ()
To już ostatnia wizyta w Mieście Grzechu. Także tym razem odbywa się ona przy „akompaniamencie” strzelanin, zdrad i poczucia obcowania ze skrajnie zdegenerowanymi osobnikami. Pośród szczęku broni i podrzynanych gardeł daje się jednak dostrzec rzadko spotykane w tej ponurej metropolii objawy normalności – bezinteresowność i miłość.
Centralna postać finalnej odsłony cyklu Franka Millera – Wallace – to osobnik na pierwszy rzut oka niewyróżniający się z tłumu przechodniów snujących się uliczkami Basin City. Pozornie bezcelowa egzystencja wspomnianego nabiera znaczenia tuż po tym, jak ratuje on życie młodej kobiecie. Niedoszłą samobójczynią okazuje się urodziwa dziewczyna imieniem Ester, która z miejsca podbija serce swego wybawiciela. Niebawem jednak zostaje ona uprowadzona, a wszelkie przesłanki wskazują, że za porwaniem stoją „specjaliści” od handlu kobietami. Dalszy rozwój wypadków potoczyłoby się zapewne według schematu znanego z tysięcy nierozwikłanych śledztw, gdyby nie okoliczność, że również Wallace jest kimś znacznie więcej niż tylko wzmiankowanym, przeciętnym przechodniem. Jako uhonorowany adept jednej z jednostek specjalnych amerykańskiej armii dysponuje on wszechstronnym wyszkoleniem w zakresie krzywdzenia bliźnich. Ów odpowiednik m.in. tak lubianego przez polskich czytelników „Franciszka Zameckiego” (vel Punishera) nie waha się skorzystać z posiadanych przezeń umiejętności w zamiarze odnalezienia ukochanej. Zanim jednak jego wysiłki zostaną zwieńczone sukcesem, czeka go licząca niemal trzysta stron tytułowa podróż do piekła i z powrotem. Na swej w żadnym wypadku nie usłanej różami drodze będzie mu dane zmierzyć się ze skorumpowanymi stróżami „prawa”, handlarzami żywym towarem i wyzbytymi sentymentów specjalistami od tzw. mokrej roboty.
Chciałoby się rzec: ograny standard – także w przypadku cyklu „Sin City”. Bo przecież śledząc perypetie Wallece’a trudno opędzić się od porównań z sugestywnie ukazanym w pierwszym tomie przypadkiem Marva. Pomijając fabularne detale schemat jest niemal identyczny. Wszak w obu opowieściach dominującym motywem jest obsesja na punkcie skrzywdzonej kobiety. Mimo znacznych różnic w wizerunku wzmiankowanych postaci, łączy je determinacja w dążeniu do wyznaczonego celu, a przy tym przerażającą wręcz skuteczność. Wallece nie traci czasu na dyskusje ze swymi adwersarzami. Robi to w czym jest najlepszy, a „portretujący” go Frank Miller z wprawą ujmuje ciąg zmagań usiłującego odzyskać utraconą miłość bohatera. O dziwo fabuła nie zawsze jest przewidywalna i stąd też wielbiciele gwałtownych zwrotów akcji raczej nie powinni czuć się niecnie wymanewrowani. Zachowano także wszędobylski klimat degeneracji trawiący tytułową metropolię oraz posmak uwspółcześnionej noir, przejawiającej się m.in. w przemyśleniach głównego bohatera. Tym samym Miller ponownie udowodnił, że ta konwencja nic nie straciła na sile swego wyrazu, z powodzeniem odnajdując się także w realiach znacznie nam bliższych niż czasy, gdy na wielkim ekranie królował Humphrey Bogart.
Nieco odmiennie rzecz się ma w przypadku zastosowanej tu formuły graficznej. Znać bowiem zmęczenie twórcy przyjętą dla tegoż cyklu stylistyką. Nie tylko z powodu użycia pełnej gamy kolorów na potrzeby pokaźnego fragmentu tej opowieści (przy czym Miller nie uniknął cytowania samego siebie), ale też braku zjawiskowych rozwiązań formalnych charakterystycznych dla pierwszych tomów „Miasta Grzechu”. Miast tego autor zaproponował dobrze znaną manierę ilustracyjną (m.in. z chłodno przyjętego komiksu „Mroczny Rycerz Kontratakuje”), którą zwykł on irytować całkiem pokaźne grono swych niegdysiejszych zwolenników. Wiele w tym przypadkowości i nie zawsze czytelnego eksperymentatorstwa, choć bywają także sekwencje pretendujące do miana zjawiskowych. O takie łatwiej mniej więcej około połowy tomu i stąd też można mniemać, że twórca „Ronina” najwidoczniej złapał nieco weny (lub też przypomniał sobie tzw. lepsze czasy). Pomimo nie zawsze uzasadnionej skłonności do stylistycznej ascetyzacji, zaprezentował on pokaźną ilość graficznych „smaczków”, za sprawą których czytelnik jest w stanie zapomnieć o niekoniecznie udanych innowacjach Millera. Udanie prezentują się m.in. zbliżenia na fizjonomię głównego bohatera jak również niełatwe ujęcia perspektywiczne (m.in. często stosowana przez wspomnianego autora perspektywa „z lotu ptaka”) kompensując niedostatki rysownika. Bo ten, mimo wieloletniej pracy w komiksowym przemyśle, wciąż przejawia braki w zakresie klasycznie pojmowanego warsztatu.
Jakość edytorska tegoż komiksu (podobnie jak i całej reedycji serii) bije na głowę swój pierwowzór z 2005 r. Twarda okładka do spółki z lepszym jakościowo papierem niewątpliwie cieszy i nadaje publikacji właściwego jej blichtru. Rzecz jasna ma to swój nieco mniej przyjazny dla potencjalnego nabywcy rezonans w postaci wysokiej ceny. Mimo wszystko cieszy, że w okresie panującej obecnie wydawniczej posuchy przedstawiciele Egmontu przypominają ciekawszą cześć swojej sprawdzonej oferty, co stwarza szansę dotarcia do nowych czytelników. A to być może zaprocentuje w niedalekiej przyszłości zwiększeniem popytu na komiksy.
Na marginesie warto nadmienić, że zaskakujące zbieżności wobec treści „Do piekła i z powrotem” odnajdujemy w całkiem udanym filmie „Uprowadzona” (2008 r.) z Liamem Neesonem jako odtwórcą głównej roli. Oglądając tę generującą niemało emocji produkcję trudno wyzbyć się wrażenia, że jeśli nie mamy do czynienia z parafrazą finalnego tomu „Sin City” to przynajmniej z sięgnięciem po kluczowe elementy tej fabuły. Niewykluczone jednak, że wszelkie zbieżności to efekt przypadku oraz archetypiczności wątku przewodniego niniejszej opowieści. Tym bardziej, że jak do tej pory Frank Miller nie zgłosił żadnych roszczeń pod adresem realizatorów tegoż filmu.
Tytuł: „Miasto Grzechu" tom 7 :" Do piekła i z powrotem”
- Tekst i rysunki: Frank Miller
- Kolory: Lynn Varley
- Przekład z języka angielskiego: Tomasz Kreczmar
- Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont Polska
- Data publikacji: marzec 2012 r.
- Okładka: twarda
- Format: 17,5 x 26,5 cm
- Papier: kredowy
- Druk: czarno-biały/kolor
- Stron: 296
- Cena: 99,99 zł
comments powered by Disqus