"Dom w głębi lasu" - recenzja
Dodane: 02-05-2012 19:26 ()
Slasher to najprawdopodobniej jeden z najbardziej przeżartych schematami gatunków filmowych, jakie goszczą na ekranach naszych kin. Od pierwszej minuty łatwo wskazać, który z bohaterów wejdzie w rolę mięśniaka, kto będzie luźnym półgłówkiem, będącym źródłem rozładowujących napięcie żartów, kto będzie cnotką, która przeżyje do końca, a kto głupią blondynką, która zginie pierwsza zaraz po przewróceniu się na prostej drodze podczas ucieczki przed powoli zbliżającym się do niej mordercą. Z tych klisz nabijał się już "Krzyk", zadając pytanie: "co by było, gdyby biorący udział w akcji bohaterowie byli świadomi prawideł rządzących filmem?". W efekcie otrzymaliśmy jeden z najbardziej ciekawych i najlepszych filmów, jakie spod swoich skrzydeł wypuścił Wes Craven. Głosy krytyków zza Wielkiej Wody sugerują, że oto znowu jesteśmy w podobnej sytuacji, bo do kin wchodzi kolejna produkcja, która zatrzęsie podstawami gatunku i nic nakręcone później nie będzie takie samo.
"Dom w głębi lasu" to film bardzo dobry, ale daleko idące stwierdzenie o "zmianie reguł gatunku" to spore nadużycie. Film Drew Goddarda i Jossa Whedona również wychodzi od zadania pytania odnośnie gatunku. O ile jednak "Krzyk" komentował slasherowe klisze biorąc je za coś danego i pewnego, to "Dom..." sięga głębiej pytając "skąd wziął się ten schemat?". Zdziwi się jednak ten, kto spodziewa się konkretnej odpowiedzi, ponieważ twórcy postanowili puścić wodze fantazji, oderwać się od rzeczywistości i nakręcić dziewięćdziesięciominutowy żart, który docenią głównie miłośnicy kina spod znaku maski hokejowej i zakrwawionej maczety.
Wbrew hasłom reklamowym "Dom..." nie rozprawia się z utartymi zagrywkami scenarzystów, a raczej w formie pastiszu je uwydatnia i prezentuje w bezczelnie przewidywalnej formie. Przez większą część seansu nie widzimy tak naprawdę niczego, co wcześniej nie zostałoby pokazane w innych filmach. Całość jest ułożona z dobrze znanych klocków, a ikoniczne sytuacje i rekwizyty przewijają się na ekranie w taśmowym tempie. I na tym polega cały dowcip. Sceny skonstruowane są w taki sposób, że nie mogą zaskoczyć. Ba, puenta danej sytuacji często jest oczywista na długo przed jej pokazaniem, a film i tak bawi się z widzem przeciągając nieuniknione.
A co z pytaniem o źródła schematów? Whedon i Goddard założyli (chyba całkiem słusznie), że utartych stereotypów nie da się obronić, ale można się nimi bawić. Więc panowie dopisali rozbrajająco absurdalną historię, której jedynym celem było pchnięcie akcji do przodu. Czy to źle? Skądże znowu. W końcu od jakiegoś czasu w slasherach scenariusze służą za pretekst do pokazywania kolejnych scen akcji, więc wpisuje się to w ramy gatunku. I, co najważniejsze, skutecznie bawi. Jedynym problemem w tym przypadku jest to, że twórcy większą wagę przywiązują do tego co chcą powiedzieć, a nie do sposobu, w jaki chcą to przekazać. W ten sposób można stwierdzić, że świat przedstawiony jest niespójny i zbyt wiele rzeczy trzeba brać "na słowo", ponieważ nikt nie stara się ich wytłumaczyć. To również element konwencji i powód do żartów - kilka razy ekspozycja zostaje ucięta krótkim "bo tak ma być", albo "bo tak było zawsze" i nie należy wnikać w to dalej. W końcu nikt nie krytykuje takiej "Nagiej broni" za to, że nic nie ma w niej sensu.
"Dom w głębi lasu" to opowiedziany z kamienną twarzą, absurdalny dowcip. Nie ma on może wielkich ambicji w dziedzinie wytyczania nowych ścieżek, ale jest inteligentny, przemyślany i błyskotliwy. To hołd dla gatunku i ponadfilmowe doświadczenie dla jego miłośników. Świetna zabawa nadająca się do regularnego oglądania.
8/10
Tytuł: "Dom w głębi lasu"
Reżyseria: Drew Goddard
Scenariusz: Joss Whedon, Drew Goddard
Obsada:
- Kristen Connolly
- Chris Hemsworth
- Anna Hutchison
- Fran Kranz
- Jesse Williams
- Richard Jenkins
- Bradley Whitford
- Amy Acker
- Sigourney Weaver
Muzyka: David Julyan
Zdjęcia: Peter Deming
Montaż: Lisa Lassek
Scengrafia: Martin Whist
Kostiumy: Shawna Trpcic
Czas trwania: 96 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus