„Baśnie” tom 9: „Synowie Imperium” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 01-05-2012 21:08 ()


Mam wrażenie, że serial pisany przez Billa Willinghama stracił impet, stając się niewymagającą lekturą dla czytelników lubiących telewizyjne opery mydlane. W istocie, „Baśnie” miałyby zostać przeniesione na szklany ekran, jednak koniec końców dwa niezależne projekty z tym związane (jeden rozpoczęty w 2005 roku przez stację NBC, drugi w 2008 roku przez ABC) nie doszły do skutku, a zamiast nich wyprodukowano zbliżone tematycznie i wcale nie przełomowe „Grimm” oraz „Once Upon a Time” (oba tytuły pojawiły się w telewizji jesienią 2011 roku). Okazało się, że genialny w swej prostocie pomysł na wykorzystanie postaci z klasycznych baśni, można łatwo zepsuć, a jednym ze sposobów, by tego dokonać, jest rozmycie fabuły.

Nie ukrywam, że dla mnie momentem zwrotnym w rozwoju serii było odkrycie tożsamości Adwersarza. Pomysł Willinghama był nie tylko dużym zaskoczeniem, lecz przede wszystkim dowodem na to, że autor ma dobrze przemyślaną konstrukcję opisywanego świata. „Synowie Imperium” narzucają wnioski zupełnie odmienne. Otóż scenarzysta wielokrotnie wyróżniany i nagradzany za początki pracy nad „Baśniami” stracił gdzieś polot, a z plansz komiksu zaczyna wiać po prostu nudą.

Podejrzewam, że wprawiony w swoim fachu Willingham zdaje sobie sprawę z tego, że cierpliwość niejednego czytelnika wystawiona zostaje na próbę. Tym staram się sobie wytłumaczyć wszelkiego rodzaju wstawki fabularne, których w opisywanym tomie nie brakuje. I tak oto każdy z czterech rozdziałów pierwszej historii (tytułowi „Synowie Imperium”) kończy się trzyplanszową opowiastką poświęconą jakiejś dalszoplanowej postaci. Kolejno jeden z oryginalnych zeszytów serii można określić mianem „Świątecznego Wydania Specjalnego”, a jego bohaterem jest Święty Mikołaj. Tutaj warto zaznaczyć, że prawie każdy amerykański serial ma odcinek świąteczny. Wreszcie na końcu tomu pojawia się dodatek w postaci „Palących pytań”, czyli piętnastu shortów poświęconym odpowiedziom na pytania, które nadsyłali czytelnicy serii z całego świata.

W tym momencie widać, jak bardzo rozbudowany świat mają „Baśnie”, że nie tylko nie mieszczą się w jednej serii (w tym miejscu warto przypomnieć, że seria doczekała się spin-offów), ale też wymagane jest ciągłe przenoszenie uwagi odbiorcy z jednego miejsca w drugie, by ogarnąć mnogość wątków ciągnących się symultanicznie, a także przybliżyć wydarzenia, które mogą być konieczne do zrozumienia całości. Niestety brak interesującego wątku głównego, przy mnożeniu wątków pobocznych, sprawia, że pomimo opasłego tomu trzymanego w dłoniach, trudno jego lekturę nazwać wartą zachodu przygodą.

Rozczarowałem się rozpisaną na cztery rozdziały historią „Synowie Imperium”. Planowana przez Adwersarza zemsta na Baśniowcach nie wywołała we mnie większych emocji. No i akcja w zasadzie nie posunęła się naprzód. Z kolei dwuczęściowa historia „Ojciec i syn”, jak sugeruje jej tytuł, skupiająca się na niedobrej relacji pomiędzy Wiatrem Północnym i jego potomkiem Bigbym Wilkiem, jest bardzo schematyczna. Humor, jakim miejscami wciąż sprawnie posługuje się autor, to zdecydowanie za mało. Po dziewięciu tomach serii widać wyraźny spadek formy.

 

Tytuł: „Baśnie” tom 9: „Synowie Imperium”

  • Scenariusz: Bill Willingham
  • Rysunki: Mark Buckingham, Shawn McManus
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 10.04.2012 r.
  • Druk: kolor, offset
  • Oprawa: miękka
  • Format: 170 x 260 mm
  • Stron: 200
  • Cena: 69,99 zł

 


comments powered by Disqus