"Iron Man Noir" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 10-04-2012 05:04 ()


W przypadku komiksów produkowanych taśmowo przez Marvela nic nie jest w stanie mnie zadziwić. Mieszanie konwencji, śmierć czołowych postaci, a później ich cudowny powrót z zaświatów czy też czarnoskóry Spider-Man. Włodarzom amerykańskiego potentata nie można zarzucić jednego – wiedzą jak robić pieniądze na komiksach, by biznes cały czas pozostawał w ruchu, a miłośnicy historyjek obrazkowych nie narzekali na brak zajmujących pozycji. Jednym z projektów, który zasługuje na uwagę jest cykl tytułów utrzymany w klimacie noir.

Wprowadzenie nieco stonowanej kolorystyki i przerzucenie akcji w czasy międzywojnia to dość odważne wyzwanie dla twórców komiksowej pulpy. Pomysł sam w sobie intrygujący, a przy tym otwierający szerokie możliwości zanurzenia się w klimacie retro czy steampunka. Czy wyobrażacie sobie herosów odartych z barwnych kostiumów i pozbawionych zaawansowanych technologicznie zabawek? Nielicznych na pewno tak. Wśród grona postaci, których rzucono w wir przedwojennych wydarzeń nie mogło zabraknąć Iron Mana.

Duet autorów Scott Snyder (znany u nas z „Amerykańskiego wampira”) i Manuel Garcia postanowił przybliżyć perypetie Tony’ego Starka bez jego wymyślnych zbroi zmienianych w zależności od sytuacji i pory dnia. Na wstępie warto dodać, że w albumie na próżno szukać tytułowego klimatu noir, ale nie stanowi to poważnej wady. Twórcy odeszli nieco od zamysłu cyklu na rzecz awanturniczo-przygodowej opowieści w stylu Indiany Jonesa bądź Jonny’ego Questa. Stark jest poszukiwaczem zaginionych skarbów, cywilizacji Atlantów, podróżnikiem, pasjonatem nauki, a także dobrze znanym zuchwalcem, przedkładającym ryzyko nad zdrowy rozsądek. Dać mu do ręki bicz, a na głowę wsunąć kapelusz i otrzymalibyśmy kopię Indy’ego wzbogaconą o ponadprzeciętny intelekt i kilka asów w rękawie. U swego boku ma wiernego druha Jima Rhodesa, a głosem rozsądku trzymającym pieczę nad zdrowiem bohatera jest oddany sługa, Jarvis. Po drugiej stronie barykady znaleźli się demoniczny Baron Zemo oraz jego poplecznik Baron Strucker. Wraz ze wsparciem nazistowskiej armii starają się pozyskać artefakty zdobyte przez Starka w celu, jakby nie inaczej, dominacji na świecie.

Opowieść nie należy do odkrywczych, jednakże przygody blaszaka Marvela uzbrojonego w prototypowy pancerz bojowy stanowią przyjemną alternatywę dla historii osadzonych w czasach współczesnych. Tony musi wykazać się wszelkimi umiejętnościami, bowiem na arsenał swojej zbroi nie może liczyć. Od strony graficznej Manuel Garcia odszedł od dopracowanych i wymuskanych kadrów, stawiając na bardziej szorstki styl rysunków, sprzyjający budowaniu przygodowego klimatu. Dzięki temu można poczuć się jak w środku pirackiej czy podróżniczej opowieści. Dla miłośników uniwersum Marvela nie zabrakło też licznych nawiązań do oryginału. W albumie pojawia się Pepper Potts, pirat Namor, który przywodzi na myśl kapitana Nemo oraz Gallieta Nefaria. Z kolei zbroja bohatera po modyfikacjach wygląda zwaliście, a jego maska przypomina hełm Rocketeera z obrazu Joe Johnstona.

Marvel nie boi się eksperymentować, szukać nowych tytułów i dostarczać czytelnikom przyzwoitych czytadeł. Mimo że cykl Noir może kojarzyć się z elswordsami DC Comics, to w moim odczuciu jest to zacna idea, urozmaicająca i tak bogatą ofertę wydawnictwa. Przekrój autorów i bohaterów jest pokaźny, więc z pewnością o jakąś perełkę nie będzie trudno. Polecam.     

 

Tytuł: "Iron Man Noir"

  • Scenariusz:Scott Snyder
  • Rysunek: Manuel Garcia
  • Tusz: Lorenzo Ruggerio
  • Wydawca: Marvel
  • Format: 17x26 cm
  • Druk: kolor
  • Stron: 112
  • Papier: kredowy
  • Oprawa: twarda
  • Cena: 19,99 $

 


comments powered by Disqus