Adrian Tchaikovsky "Morska straż" - recenzja

Autor: Dominika "Elanor" Kurek Redaktor: Kilm

Dodane: 21-03-2012 07:30 ()


Charakterystyczną cechą wielu długich cykli fantasy jest stopniowy rozrost przedstawianego w nich świata. W nowych tomach poznajemy kolejne miejsca, postacie, rasy i problemy, stopniowo wplatane w znany już wcześniej gobelin fantastycznego uniwersum. Tak też działo się do tej pory w cyklu Cienie Pojętnych Adriana Tchaikovsky’ego: do zaprezentowanego w pierwszej części porządku świata krok po kroku dodawane były nowe miejsca, komplikacje i nowe rasy owadopodobnych ludzi, stanowiące istotny element tła toczącej się akcji. Tymczasem w Morskiej straży, tomie szóstym, mamy do czynienia z czymś zupełnie innym. Zamiast powolnej demonstracji nowych pomysłów autora pojawia się tu gwałtowna podróż przez serię nieznanych dotąd krain, która pokazuje nam, że świat przedstawiony cyklu jest znacznie większy, niż z początku mogło się wydawać.

Tak jak część poprzednia, Ścieżka skarabeusza, koncentrowała się na trójce znanych do tej pory bohaterów, tak tutaj akcja powraca do Kolegium, a wiodącą postacią, na której niemal cały czas koncentruje się uwaga czytelnika, jest Stenwold Maker. Tymczasowy pokój w między Nizinami i imperium osowców nie oznacza w Kolegium bynajmniej końca kłopotów. Nie brak konfliktów pomiędzy miastami mrówkowców i przepychanek wewnętrznych, a pozornie prosta sprawa piratów grasujących na szlakach handlowych prowadzących do miasta żukowców odsłania nowe aspekty polityki Kolegium. Maker, ponownie w roli męża stanu, a nie przywódcy wojennego, próbuje zaradzić pojawiającym się problemom.

Największą uwagę w książce, choć licząc w stronach część ta nie stanowi nawet połowy tomu, przyciąga zapis porywającej podróży przez zupełnie nowe krainy zaludnione przez szereg ras nieznanych dotąd zarówno czytelnikom jak i dotychczasowym bohaterom. Pośpieszne wręcz, pozbawione detali przedstawienie kolejnych scenerii zmieniających się jak w kalejdoskopie dobrze ilustruje oszołomienie Stenwolda ukazującym się mu niemal zupełnie nowym światem. Mnóstwo fantastycznych nowych pomysłów, dotyczących zarówno natury Pojętności, więzi ludzkich ras z ich totemami jak i funkcjonującej w świecie przedstawionym technologii z pewnością ucieszy tych czytelników, których w cyklu najbardziej interesuje prezentacja świata. Natomiast jeśli chodzi o bohaterów, Morska straż wypada nieco słabiej niż poniekąd „symetryczny” do niej tom, Ścieżka skarabeusza. Stenwold wciąż pozostaje postacią najmniej ciekawie zarysowaną wśród głównych bohaterów serii, a w odróżnieniu od Che i Thalryka z poprzedniego tomu nie ma też tu zbytniej okazji rozwinąć się. Wprawdzie wartka akcja w części podróżniczej książki jak i tradycyjnie już dla cyklu dramatyczny finał sprawiają, że nie jest to wada szczególnie rzucająca się w oczy, to jednak szkoda, że potencjał postaci o tak ciekawej pozycji nie został bardziej wykorzystany.

Podsumowując, Morska straż jest kolejną satysfakcjonującą odsłoną Cieni Pojętnych, choć nie stanowi najlepszego tomu cyklu. Książka pokazuje, że Tchaikovsky nie zamierza przez kolejne części eksploatować jedynie po raz kolejny wykorzystanych już w cyklu motywów, lecz wprowadza mnóstwo nowych pomysłów. Natomiast fakt, że całość cyklu planowana była jednocześnie (autor w tym momencie pisze dziesiątą część serii, podczas gdy na wydanie w oryginale czeka część ósma) pozwala mieć nadzieję, że wszystkie te koncepcje stworzą na koniec spójną i zadowalającą całość.

Korekta: Kilm

Tytuł: Morska straż

Tytuł oryginału: The Sea Watch

Autor: Adrian Tchaikovsky

Seria: Cienie pojętnych

Tom: 6

Wydawnictwo: Rebis

Data wydania: 14 lutego 2012

Tłumaczenie: Jarosław Rybski

Wymiary: 13,2x20,2 cm

Stron: 728

Oprawa: miękka

ISBN: 978-83-7510-705-0

Cena: 45,90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.

 

Powiązane artykuły:

Adrian Tchaikovsky "Ścieżka skarabeusza" - recenzja

Adrian Tchaikovsky "Hołd dla mroku" - recenzja

Adrian Tchaikovsky "Klęska ważki" - recenzja

Adrian Tchaikovsky "Krew modliszki" - recenzja

Adrian Tchaikovsky "Imperium Czerni i Złota" - recenzja

 

 

 


comments powered by Disqus