"Orbital" tom: 1 "Blizny" - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 05-03-2012 22:35 ()


Dziwnym trafem ilość dostępnych na rynku komiksów reprezentujących klasyczne science-fiction jest zaskakująco mała. Wydawać by się mogło, że popytem cieszą się głównie historie o barbarzyńcach wywijających ogromnymi toporzyskami oraz opowieści z pogranicza magii i realizmu. Jest to tym bardziej zaskakujące, gdyż konwencja s-f jest nader pojemna i zawrzeć w niej można w zasadzie najdziksze nawet fantasmagorie twórców, pozostając jednocześnie wiernym konwencji gatunku. I choć z pozoru jest to zaleta, na dłuższą metę staje się to pułapką oraz przyczyną rozmycia się granic gatunkowych, tworzenia się rozmaitych hybryd. Dlatego też niezwykle cieszy pojawienie się na polskim rynku komiksu reprezentującego „czyste” s-f. Owym novum jest „Orbital” autorstwa duetu Sylvain Runberg – odpowiedzialny za scenariusz, i Serge Pelle, który nadał historii fizyczny kształt. A oba elementy składowe, trzeba to przyznać już na wstępie, wypadają nad wyraz atrakcyjnie. 

Zgodnie ze złotą zasadą, objawioną przez mistrza Hitchcocka, fabuła rozpoczyna się od trzęsienia ziemi, a następnie napięcie jest stopniowo zwiększane. W tym wypadku owym wstrząsem jest zniszczenie przez ekstremistycznych izolacjonistów budynku kongresu, w którym trwają obrady dotyczące akcesu Ziemi do międzygalaktycznej konfederacji zrzeszającej rasy rozumne. Wiele lat później syn poległego w ataku małżeństwa orędowników międzyrasowej integracji, Caleb Swany, jako pierwszy człowiek w historii konfederacji wstępuje w szeregi Międzygalaktycznego Biura Dyplomatycznego, by kontynuować dzieło swoich rodziców. Jego pierwsze zadanie to śledztwo w sprawie zniknięcia na terenie „półlegalnej” ziemskiej kolonii pilotów należących do rasy Javlodów. Narrację poprowadzono sprawnie, a czytelnik ani na chwilę nie traci intrygi z oczu. Pomimo, że autorzy żonglują wątkami przenosząc akcję to tu, to tam czynią to w sposób wzorowo skoordynowany. "Przynętą" w tej opowieści jest intryga w postaci kilku tajemnic, jednak nie występuje tu syndrom stawiania większej ilości pytań niż udzielania odpowiedzi i nie zmusza to czytelnika do „dopowiadania”.

Świat przedstawiony w "Orbitalu" został zarysowany wyraziście, z wieloma szczegółami dotyczącymi zarówno jego bogatej historii, jak i zasad funkcjonowania. Fikcyjną otoczkę historyczną narosłą wokół fabuły chłonie się z równym zainteresowaniem co samą „właściwą” historię. Pełno w niej drobnych smaczków, które proszą się, aby rozwinąć je w pełnoprawne historie. Warto również zaznaczyć, że ukazany świat nie jest krainą jednowymiarową. Pełno w nim odcieni szarości i wydarzeń moralnie dwuznacznych.

Równie ciekawie prezentują się sami bohaterowie, postaci pełnokrwiste i wielowymiarowe. Protagonista Caleb Swany, choć sprawia początkowo wrażenie typowego „glory boy” - niemal żywcem wyciągniętego z plakatu propagandowego, zmusza czytelnika do zastanowienia się nad motywacją kierującą jego poczynaniami i nad jego prawdziwym stosunkiem do wielu spraw. Partnerująca Calebowi Mezoke Izzua to zagadka sama w sobie z uwagi na jej przynależność do tajemniczej rasy sandżarów, a także brzemienne w skutkach wydarzenia jakie w przeszłości splotły jej rasę z ludźmi. I choć w historii pojawia się kilka postaci stereotypowych, to jednak jest to w pełni wybaczalne ze względu na ilość bohaterów przykuwających zainteresowanie. Można by więc potraktować ich jako trybiki niezbędne w skomplikowanej maszynerii.  

Szata graficzna publikacji stoi na równie wysokim poziomie co historia. W pełne szczegółów i ciekawie zaaranżowane pod względem zawartości kadry, można wpatrywać się, by rzec trywialnie, „długo i namiętnie”, za każdym razem odkrywając coś nowego. Pelle nadał stworzonemu światu niezapomnianą formę, nie pozostawiającą wątpliwości co do przyjętej konwencji. Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z klasycznym, choć wielowymiarowym i rozbudowanym, silnie stechnicyzowanym science-fiction. Rysunki ociekają wręcz technologicznym przepychem pod postacią szkiców pojazdów, budynków, lokacji, ekwipunku bohaterów i kosmitów. Pelle stworzył styl być może nie w stu procentach oryginalny, ale z pewnością przykuwający wzrok bogactwem form, szczegółów i charakterystyczną, nieco deformującą wizerunki postaci kreską. Wraz ze szkicami współgra kolorystyka. Autorzy umiejętnie podkreślają rysunki za pomocą dobrze dobranych oraz korespondujących z atmosferą historii barw. Pomimo dominacji chłodnych kolorów komiks nie sprawia wrażenia monotonnego i „szaroburego”. Nie obyło się jednak bez pewnej drobnej wady, która może wpłynąć na odbiór. Chodzi mianowicie o rozmieszczenia poszczególnych kadrów na planszach. Przypada ich na każdą z nich naprawdę sporo i choć na ogół ich umiejscowienie czy wspólna kompozycja są bardzo dobre, to niekiedy asymetryczny układ kadrów sprawia, że czytelnik może utknąć na chwilkę, by uporządkować to w jakiej kolejności należy śledzić „okienka”. Na szczęście przypadki te są naprawdę nieliczne, by nie rzec wręcz jednostkowe.

Nie skłamię twierdząc, że „Orbital” to jeden z najlepszych komiksów s-f jaki ostatnio czytałem. Dojrzała i wielowątkowa fabuła, rozbudowana historia fikcyjnego uniwersum oraz pełne szczegółów rysunki i oryginalny styl - tworzą dzieło, z którym zapoznać powinien się każdy miłośnik science-fiction. Z szeroko otwartymi ramionami witam więc „Orbitala” na polskim rynku wydawniczym, z całego serca życzę autorom by nie spoczęli na laurach, wciąż rozwijali i wzbogacali niesamowity świat jaki stworzyli, a także z niecierpliwością, jakiej nie odczuwałem od dawna, oczekuję na kolejny tom przygód Caleba i Mezuki.

 

Tytuł: "Orbital" tom: 1 "Blizny"

  • Scenariusz: Sylvain Runberg
  • Rysunek: Serge Pelle
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji: 01.2012 r.
  • Stron: 48
  • Format: A4
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 36 zł

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus