Ju Honisch "Obsydianowe serce, cz. 2" - recenzja
Dodane: 23-02-2012 15:44 ()
Nie przepadam za książkami opisującymi historię widzianą oczami kilku różnych bohaterów, ale twórczość niemieckiej pisarki Ju Honisch wywarła na mnie pozytywne wrażenie i muszę przyznać, że na kolejną część wyczekiwałem ze sporym zniecierpliwieniem – nie zawiodłem się. Wręcz przeciwnie, byłem mile zaskoczony kilkoma zwrotami akcji, ale nie zdradzę wam wszystkiego, ponieważ nie chcę nikomu psuć zabawy.
Artefakt nadal znajduje się w rękach niewłaściwej „osoby”, która planuje zamienić XIX wieczny świat w obsydianową pustynię i tylko grupa wytwornych, pełnych gracji, o nieskalanej reputacji, ale jakże nietypowych bohaterów, może podołać wyzwaniu. Używając swojego sprytu i „dodatkowych” atrybutów, będą przedzierać się przez zapomniane korytarze, odnajdywać ukryte pomieszczenia, wspinać się po stromych schodach ekskluzywnego hotelu oraz wsłuchiwać się w skrzypienie drewnianej podłogi, aby odkryć sekrety przeciwnika. Nie zabraknie tutaj pojedynków, głębokich uczuć, miłosnych wzlotów i równie gwałtownych upadków.
Biorąc książkę do ręki naszą uwagę przyciąga cytat z okładki: „Powieść gotycka z dozą czarnego humoru i szczyptą steampunka”. Co do pierwszego, to rzeczywiście opowiadanie aż kipi ilością rozbrajających tekstów, czy dwuznacznych sytuacji wprawiających w zakłopotanie nawet najbardziej odważnych śmiałków, a przy tym wywołując uśmiech na twarzy niejednego czytelnika. Do tego dochodzą bohaterowie znani nam z poprzednich części, ale z nieco odmienionymi poglądami i podejściem do życia, zupełnie jakby przez czas oczekiwania na drugą część coś się w nich zmieniło. Akcja nabiera tempa i jeżeli myśleliście, że wcześniejsza fabuła była już wystarczająco pokręcona, to byliście w błędzie, bo teraz jest jeszcze więcej zagadek i niewyjaśnionych pytań, a pędząca na złamanie karku historia nie pozwala nam się nudzić. Wszystko to jest „ubrane” w piękne dziewiętnastowieczne scenerie, kolorowe kostiumy i nienaganne maniery, nie zawsze idące w parze z zachowaniem postaci.
Wracając do kwestii wcześniej wspomnianego steampunku, to czuję się delikatnie oszukany, gdyż jest go tak niewiele, że łatwo jest przejść obok, w ogóle go nie zauważając. Do tego dochodzi fakt, że część druga jest bezpośrednią kontynuacją wątków zarysowanych w tomie pierwszym, przez co lepiej czytać Obsydianowe Serce, mając obie części pod ręką i jeżeli ktoś jest takowym, szczęśliwym posiadaczem wyłącznie drugiej części, to sugeruję niezwłoczne zakupienie poprzedniczki. Zakończenie historii można by przewidzieć, bo chyba rzadko kiedy romans, jako gatunek, ma tragiczny koniec, ale na szczęście nie jest ono ani wzruszające, ani pełen słodyczy, pokusiłbym się o słowo, że jest zaskakujący. Poprowadzony z dużym wyczuciem, nie dominuje i nie jest nachalny, co nie odtrąca męskiego czytelnika podczas lektury, a stanowi raczej miły dodatek.
Paranormalne istoty, spisek, magia i gorące uczucia, to wszystko powoduje, że nie sposób oderwać się od lektury zafundowanej nam przez Fabrykę Słów. A doskonały styl niemieckiej pisarki sprawia, że Obsydianowe Serce pochłania się niczym babcine kluseczki.
Korekta: Kilm
Tytuł: Obsydianowe Serce
Tytuł oryginału: Das Obsidianherz
Autor: Ju Honisch
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 28 października 2011
Seria: Obca Krew
Nr tomu w serii: II
ISBN: 978-83-7574-559-7
Oprawa: miękka
Ilość stron: 400
Format: 12,5x20,5 cm
Cena: 37,80 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus