"Dziewczyna z tatuażem" - recenzja
Dodane: 29-01-2012 13:57 ()
Oczekiwania odnośnie najnowszego filmu Davida Finchera były co najmniej bardzo wysokie. Nie chodziło nawet o to, że "Dziewczyna z tatuażem" miała zmierzyć się ze szwedzką ekranizacją bestsellerowej powieście Stiega Larssona. Ważniejsze dla fanów twórczości Amerykanina było to, że po prawie dekadzie od nakręcenia rewelacyjnego, pesymistycznego i mrocznego "Siedem" miał wrócić do gatunku, dzięki któremu zaistniał w świadomości widzów na całym świecie - "ciężkiego" kryminału. Chciałbym napisać w tym miejscu, że jest to powrót ze wszech miar udany, że Fincher nie zawiódł, a jego dzieło nie tylko spełniło wszystkie pokładane w nim nadzieje, a dodatkowo przejdzie do historii kina, a przyszłe pokolenia będą wracały do niego jako do przykładu szczytowego osiągnięcia kinematografii początku XXI wieku. Niestety, nie mogę tego zrobić.
Największą bolączką "Dziewczyny z tatuażem" nie jest standardowy argument kierowany w stronę amerykańskich wersji europejskich filmów, czyli "remake nigdy nie będzie lepszy niż oryginał, bo Amerykanie nie potrafią uchwycić sedna opowieści w ten sam sposób". W końcu nie jest łatwo przenieść na amerykański grunt (z dobrym skutkiem) historię, której kontekst i znaczenie są głęboko zakorzenione w danej kulturze i miejscu. Jednak w tym przypadku scenarzysta nie zdecydował się przenieść akcji gdzieś na mroźną północ stanu Alaska, umiejscawiając bohaterów w alternatywnej wersji Szwecji, w której wszyscy mówią po angielsku ze skandynawskim akcentem. Problemem w tym przypadku jest... sam materiał źródłowy.
Film Finchera nie oszczędza ani bohaterów, ani widzów, ukazując na ekranie wiele brutalnych i okrutnych scen w sposób, w przypadku którego trudno mówić o subtelności. O ile jednak w "Siedem" podobne sceny autentycznie szokowały, to wpisywały się w całość filmu, w którym od początku do końca panowała duszna i przytłaczająca atmosfera. Niby w scenariuszu "Dziewczyny z tatuażem" jest tajemnica sprzed lat, zwyrodniały morderca, śnieg, chłód i klimat zaszczucia, ale trudno pozbyć się wrażenia, że tak naprawdę oglądamy niczym nie wyróżniający się pod względem historii kryminał, w którym dosyć szybko można dojść samemu do odpowiedzi na pytanie "kto?". Brutalność wydaje się być zastosowana na pokaz, zupełnie jakby terapia szokowa miała odwrócić uwagę widza od niezbyt ciekawej historii. Można też zastanowić się nad tym, czy film nie powinien trwać jakieś 15 minut krócej, ponieważ po rozwiązaniu sprawy i zdemaskowaniu winnych (z czego na dodatek tak naprawdę nic nie wynika) twórcy postanawiają "dopiąć" kilka wątków, które na początku nie wydawały się aż tak istotne, żeby poświęcać im aż tyle czasu.
Pomimo tych wad nie mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że Fincher nakręcił film zły. "Dziewczyna..." miała być filmem rewelacyjnym, a jest po prostu filmem "w porządku", świetnie nakręconym, dobrze zagranym i stylowo wyreżyserowanym. I właśnie ta ostatnia kwestia przeważa w ocenie, bo Fincher już nie raz pokazał, że przedkłada styl ponad treść. Jednak do tej pory (może wyłączając "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona") treść przynajmniej dorównywała sposobowi, w jaki została przedstawiona na ekranie. Teraz tego zabrakło.
Z jednej strony rozczarowanie, ale z drugiej po prostu solidny film, uczciwa, rzemieślnicza robota reżysera, aktorów i ekipy odpowiadającej za kwestie techniczne. Szkoda jedynie Trenta Reznora i Atticusa Rossa, którzy podczas pracy nad muzyką do "Social Network" postawili sobie poprzeczkę zbyt wysoko i w tym roku nie udało im się jej przeskoczyć. Cała ścieżka dźwiękowa (oprócz nowej wersji piosenki Led Zeppelin z czołówki) znika z pamięci dosyć szybko.
6/10
Tytuł: "Dziewczyna z tatuażem"
Reżyseria: David Fincher
Scenariusz: Steven Zaillian
Na podstawie powieści Stiega Larssona: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
Obsada:
- Daniel Craig
- Rooney Mara
- Christopher Plummer
- Stellan Skarsgård
- Steven Berkoff
- Robin Wright
- Yorick van Wageningen
- Joely Richardson
- Geraldine James
- Goran Višnjić
Muzyka: Trent Reznor Atticus Ross
Zdjęcia: Jeff Cronenweth
Montaż: Angus Wall, Kirk Baxter
Scenografia: Donald Graham Burt
Kostiumy: Trish Summerville
Czas trwania: 157 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...