Batman: Arkham City - recenzja
Dodane: 22-12-2011 16:08 ()
Korekta: Motyl
Jest lepiej, więcej i efektowniej. Mówiąc krótko, kontynuacja doskonała. Tyle wystarczy, by podsumować kolejną przygodę Człowieka Nietoperza, którą przygotowali panowie z Rocksteady Studios.
Nie taki sequel straszny, jak go malują
Batman: Arkham City to bezpośrednia kontynuacja hitu sprzed dwóch lat, chociaż znajomość wydarzeń z Arkham Asylum nie jest wymagana, aby w pełni cieszyć się nowymi przygodami Batmana. Fabuła rozpoczyna się w sześć miesięcy po finale pierwszej części. Były naczelnik Arkham Asylum, Quincy Sharp, zostaje burmistrzem Gotham. W celu zminimalizowania przestępczości, przekształca część miasta w więzienie o zaostrzonym rygorze (wizja wprost z filmu 13 dzielnica), gdzie wszelkiego rodzaju szumowiny mają dokonać swego żywota. Ze względu na brak jakiejkolwiek ingerencji ze strony władz w obrębie murów więzienia, cała ta lokacja stała się polem starć najznamienitszych przeciwników Batmana - Jokera, Dwóch Twarzy oraz Pingwina. Jakby tego było mało, nad całością czuwa profesor Hugo Strange, sprawujący w Arkham City faktyczną władzę.
Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o menażerię przeciwników gacka, to uległa ona znacznemu powiększeniu (celowo nie będę ich wymieniał, gdyż zdradziłbym za dużo ze smaczków fabuły). Chociaż część z nich pojawia się tylko w misjach pobocznych, a część tylko w dodatkowych DLC (przygody Catwoman czy Robina), wprowadzają duże zróżnicowanie i sprawiają, że ani na chwilę nie wkrada się nuda. Jest to też zasługa samej konstrukcji gry, która stawia na sandboxową otwartość, podobną do tego co znamy choćby z serii GTA. W Arkham City zawsze coś się dzieje, a dzięki podsłuchowi radiowemu gracz jest na bieżąco informowany o poszczególnych wydarzeniach. Zresztą warto przysłuchiwać się rozmowom prowadzonym przez różne grupki szumowin, gdyż nieraz dostarczają nam cennych informacji. Oprócz standardowo głównego wątku fabularnego i misji pobocznych, w grze nie zabrakło także lubianych przez wielu wyzwań Człowieka Zagadki. Wracają w nowej, odświeżonej formie - stopień ich skomplikowania niekiedy jest tak wysoki, że trzeba naprawdę dobrze pokombinować, aby zdobyć upragnioną statuetkę.
Bij bracie, bij na zdrowie, jutro ci się siniak przyda
Tak jak i w poprzedniej części, tak i w Arkham City ważnym elementem są walki. Batman nauczył się paru nowych ruchów i jest w stanie z jeszcze większą skutecznością nieść łotrom sprawiedliwość. Trzeba przyznać, że bijatyki wyglądają naprawdę rewelacyjnie, a wykonanie złożonej sekwencji ruchów, która widowiskowo zakończy starcie daje naprawdę dużo satysfakcji. Jeśli do tego dodamy zupełnie nowe gadżety (co powiecie na granat zamrażający czy bombę dymną?) i znany z poprzedniej części system awansowania naszej postaci i wykupywania za punkty różnych ulepszeń (tak stroju jak i sprzętu czy nawet nowych ciosów), to dostajemy ogromną ilość różnych sposobów eliminowania przeciwników.
Rzecz jasna, nadal w grze obecny jest Free Flow, czyli autorski pomysł panów z Rocksteady Studios, który wymusza na graczach przemyślaną walkę, a nie bezmyślne uderzanie w klawisze. Sprawia to, że starcie z wieloma przeciwnikami (które w przeciwieństwie do Arkham Asylum jest tu obecne na porządku dziennym) zamienia się w istny balet złożony z ciosów, kontr, uników i wszystkich tych rzeczy, na opisanie których brakuje słów, ale które wyglądają wręcz niesamowicie. Widoczne jest to zwłaszcza we fragmentach, w których przyjdzie graczowi prowadzić Catwoman.
Jeśli chodzi o dodatkowe DLC z Catwoman, twórcy zdecydowali się na dość kontrowersyjne rozwiązanie w postaci kodu „online pass". Celem tego systemu jest ograniczenie rynku wtórnego. Pewne elementy gry wymagają wspomnianego kodu (jak choćby multiplayer czy dodatkowe DLC), który jest na stałe przypisywany do danego konta (w przypadku Batman: AC jest to konto Games for Windows Live). W ten sposób każdy, kto zakupił grę „z drugiej ręki" musi wykupić od twórców kod, jeśli chce skorzystać z zawartości, jaką on odblokowuje. W polskiej wersji tego kodu nie ma (chociaż ulotka informacyjna w pudełku mówi co innego) a bonusowe DLC z Catwoman jest od razu zintegrowane z grą. Z jednej strony jest to duże ułatwienie, z drugiej jednak, po co ktoś zamieszczał w pudełku informację, która wprowadza w błąd? |
Takiej płynności ruchów i ich finezji nie widziałem już dawno. Nie przypominam sobie żadnej innej gry, w której prowadzenie kobiecej postaci sprawiło mi tyle radości, co tutaj - zarówno jeśli chodzi o aspekt walki jak i samego poruszania się.
Miasto, moje miasto
Lokacje w Arkham City są duże i zróżnicowane, a niektóre z nich wręcz zachwycają swoją konstrukcją. Ponieważ więzienie zostało usytuowane w starej części Gotham - pełno jest tu miejsc, które mają dość mroczną historię. Chociaż nie ma tu scen tak pamiętnych, jak etapy ze Strachem na Wróble z pierwszej części, to jednak znajdzie się kilka klimatycznych momentów, które jeszcze długo będę wspominał (i tu po raz kolejny powstrzymam się od ich wymienienia, gdyż mogłoby to komuś zepsuć zabawę - ta gra naprawdę potrafi zaskoczyć na każdym kroku).
Jedyny zgrzyt, jaki był wyraźnie odczuwalny to niektóre walki z bossami. Jedne z nich są naprawdę efektowne i złożone, jednakże zdarzają się i takie, gdzie wystarczy chwilę poskakać, chwilę coś ponaciskać i praktycznie na tym się to kończy. Irytujące mogą też być starcia z większą grupą przeciwników, zwłaszcza gdy część z nich uzbrojona jest w broń palną. Zdarzają się fragmenty, gdy po prostu ciężko jest wymyślić skuteczny plan działania, ponieważ co byśmy nie zrobili, jesteśmy jak kaczka na strzelnicy. Jakby tego było mało, niektórzy przeciwnicy zostali wyposażeni w detektory ruchu i miny, a czasem potrafią też zniszczyć gzyms, na którym Batman może się zaczaić na swoją ofiarę. Wprowadza to urozmaicenie w rozgrywce, jednakże jednocześnie powoduje, że w niektórych miejscach jest ona wręcz zbyt utrudniona.
Co nietoperze widzą i słyszą?
Jeśli chodzi o oprawę graficzną to mamy praktycznie do czynienia z tym samym, co znamy z poprzedniej części z niewielkimi tylko usprawnieniami. Unreal Engine świetnie sobie radzi w kreowaniu mrocznej i wręcz brudnej wizji Arkham City. Dużą zaletą jest to, że gra została spolszczona kinowo. Dzięki temu gracze mogą się cieszyć świetną grą Marka Hamilla (znanego z roli Luke'a Skywalkera z Gwiezdnych wojen), wcielającego się w postać Jokera. Inni aktorzy też poradzili sobie znakomicie, przez co gra nabiera charakterystycznego smaczku i ma się wrażenie, że uczestniczymy w interaktywnym filmie.
Co by nie mówić, Batman: Arkham City jest godnym następcą Arkham Asylum. Zachowuje wszelkie najważniejsze cechy oryginału, dodając odpowiednią ilość nowości. Jednocześnie przedstawia fabułę, która jest dojrzała i mocno rozbudowana, przez co potrafi wciągnąć na długie godziny (syndrom „jeszcze jednej misji" występuje tutaj w całej swojej okazałości). I to, co zapewne zainteresuje część graczy - po ukończeniu głównego wątku fabularnego można spokojnie dalej prowadzić rozgrywkę, kończąc misje poboczne i podejmując różne wyzwania (i to zarówno w postaci Batmana jak i Catwoman). Jeśli komuś spodobała się poprzednia odsłona przygód gacka, po najnowszą część powinien sięgnąć bez wahania. Reszta graczy też nie powinna się zawieść.
PS: Ocena końcowa jest o pół punktu niższa niż w przypadku Arkham Asylum, ale to tylko dlatego, że Arkham City nie jest już żadnym zaskoczeniem. Jednakże jest to nadal kawał bardzo dobrej produkcji.
Moja ocena: 9/10
Testowano na: PC
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...