Orcs Must Die! - recenzja

Autor: Tomasz "Sting" Chmielik Redaktor: Ivan

Dodane: 13-12-2011 19:07 ()


 

Tower defense to coraz bardziej popularny gatunek gier, chętnie wykorzystywany przez małych deweloperów, których nie stać na wysokobudżetowe produkcje. Gry tego typu charakteryzują się prostym założeniem - należy w nich w taki sposób rozmieścić wieże i inne struktury obronne, aby kolejne hordy przeciwników nie przedarły się przez nie i nie zniszczyły „bazy". Orcs must die! nie jest wyłącznie prostym powieleniem tego schematu i wprowadza do niego kilka interesujących innowacji.

 

Podobnie jak w Toy Soldiers wydanym na Xbox 360, w Orcs Must Die! wykorzystano pomysł bezpośredniego zaangażowania postaci kontrolowanej przez gracza w działania obronne. Gracz nie tylko rozplanowuje i ustawia linie obrony, ale bierze również czynny udział w walce. Dostępnych funduszy zawsze jest zbyt mało, aby można było całkowicie zabezpieczyć chroniony teren, więc aktywne wspomaganie linii obronnych jest po prostu koniecznością. Oczywiście można w pewien sposób dostosować styl walki do własnych preferencji, koncentrując się na starciu wręcz lub na atakach z dystansu. Ta druga opcja nabiera  co prawda rumieńców dopiero z DLC Artifacts of Power (za sprawą Wampirycznych Rękawic i Sakwy Alchemika), ale i bez niego wypada całkiem nieźle.

 

Orcs Must Die! jest grą przeznaczoną dla jednego gracza, co w dzisiejszych czasach stawią ją niestety z góry na przegranej pozycji w starciu z multiplayerowym Dungeon Defenders. W zamian otrzymujemy długi tryb kampanii, składający się z dwudziestu czterech map (DLC Lost Adventures wydłuża go o kolejne pięć), który został dość dobrze przemyślany pod względem grywalności. Głównym problemem wszystkich gier spod szyldu tower defense jest ich powtarzalność - każda kolejna plansza polega w zasadzie na robieniu tego samego, tj. na optymalnym zaplanowaniu strategii obronnej i zniszczeniu nacierających sił wroga. W Orcs Must Die! poradzono sobie z tym problemem w bardzo prosty  sposób: po przejściu każdego poziomu, gracz otrzymuje kolejną śmiercionośną pułapkę, która zapewnia mu nowe opcje przy planowaniu taktyki obronnej.

 

Kolejnym dobrze zrealizowanym elementem jest system ulepszania posiadanych pułapek. Każda z nich może zostać ulepszona tylko raz, a jako waluty używa się zdobytych za przejście poszczególnych map czach. Zasada jest prosta - im bardziej efektywne zwycięstwo i im wyższy poziom trudności, tym więcej czach. Rozwiązanie to wydłuża żywotność tytułu, ponieważ gracze niejednokrotnie będą próbowali osiągnąć lepszy wynik, aby móc wykupić więcej ulepszeń. Co ciekawe, dostępnych funduszy nie wystarczy na wykupienie wszystkich, to zaś wiążę się z przyjęciem jasno określonej strategii rozwoju. Oczywiście jest to sprytne posunięcie marketingowe, ponieważ DLC Artifacts of Power umożliwia zdobycie kolejnych piętnastu czach. Można się więc spodziewać, że następne dodatki wywindują  ustalony limit na jeszcze wyższy poziom. Nie ma się jednak, czemu dziwić - tego typu strategia wydawnicza to już obecnie standard.

 

Najmocniejszą stroną Orcs Must Die! jest świetny klimat. Średniowieczna, oblężona przez orki twierdza na wesoło to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Zarówno wrogowie jak i nasz bohater bardzo często rzucają śmiesznymi komentarzami, a komiksowa grafika doskonale podkreśla panujący w tej grze nastrój. Dodatkowo jest to jedna z najlepiej zlokalizowanych gier, w jakie dane mi było zagrać, a obecność tak kultowych stwierdzeń jak: „ale urwał!" wskazuje, że ekipa odpowiedzialna za lokalizację nie tylko dokonała przekładu, ale wpasowała go dodatkowo w polskie realia kulturowe.

 

Orcs Must Die! to gra, która z pewnością spodoba się wszystkim miłośnikom gatunku tower defense. Jeżeli poszukujecie tego typu gry przeznaczonej dla jednego gracza, będzie to trafny wybór. Jeśli jednak nastawiacie się głównie na rozgrywkę sieciową, proponuję sięgnąć po Dungeon Defenders.

 

Moja ocena: 7,5/10

Testowano na: PC

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...