„Historie okupacyjne. Autobiografia" część 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 13-12-2011 16:39 ()


Od zarania tzw. III RP rządowi propagandziści nie zaprzestają wysiłków na rzecz przekonania społeczeństwa jakoby Niemcy uchodzili za najgorliwszych przyjaciół naszej nacji. Nakreślone wprawną ręką Zygmunta Similaka wspomnienia przenoszą czytelnika w realia, gdzie o idylli rodem z broszurek MSZ najzwyczajniej nie mogło być mowy.

Jak powszechnie wiadomo jesień 1939 r. nad Wisłą i Bugiem raczej trudno byłoby uznać za czas szczególnie korzystny i rozwojowy. Wiele wskazywało, że zbóje spod znaku swastyki na dobre „rozgościli” się w zachodniej i centralnej Polsce. Podbitym Polakom pozostało jedynie liczyć na pomoc niesłownych sojuszników, a przy okazji opłakać poległych. Zygmunt Similak, liczący wówczas zaledwie kilka lat, również stracił ojca, który z kampanii wrześniowej już nie powrócił. Miast niego przybyły niemieckie jednostki, a wraz z nimi przedstawiciele nazistowskiej administracji, która na przeszło cztery lata miała decydować o życiu i śmierci rodowitych mieszkańców Łodzi. I to właśnie na tej kanwie autor snuje swoją barwną (mimo, że paradoksalnie wyzbytą kolorów) opowieść rodem z nieludzkich czasów.

Podobnie jak bohaterka pierwszego tomu serii „Marzi” również młody Zygmunt nie w pełni właściwie odczytuje rozgrywające się wokół niego wydarzenia. Przyczynia się to do dosłownego pojmowania niektórych skojarzeń (np. Niemcy zamknięci w stalingradzkim „kotle”), co na swój sposób bywa całkiem zabawne. Młodzieńczy wiek nie raz wpędza rzeczonego w tarapaty – m.in. upalnym latem 1943 r., gdy zarówno jemu, jak i jego koleżkom z podwórka zamarzyła się kąpiel w basenie użytkowanym przez „rasę panów”. Generuje to jednak mnóstwo wydarzeń, za sprawą których czytelnik zyskuje okazję do wniknięcia w – delikatnie rzecz ujmując – niełatwą sytuacje sprowadzonych do rangi podludzi Polaków. Łapanki, przymusowe wywózki na tzw. roboty do Niemiec, permanentny niedobór żywności, a wreszcie poczucie beznadziei i braku perspektyw na odmianę losu. Niby nic oryginalnego, bo przecież podobnych motywów aż nadto w szkolnych lekturach i powtarzanych do znudzenia produkcjach filmowych z czasów PRL. A jednak osobisty wymiar ukazanych tu wspomnień oraz silny ładunek emocjonalny towarzyszący przynajmniej niektórym partiom fabuły (np. epizod ukazujący związek wywiezionego do przymusowej pracy Polaka i Niemki), sytuuje „Historie…” na pozycji swoiście ujętego świadectwa z minionej na szczęście epoki. Autentyzm ukazanych tu wspomnień raczej nie ulega wątpliwości. Niewykluczone, że z racji odległości w czasie od zilustrowanych wydarzeń przynajmniej niektóre z nich uległy częściowemu zatarciu tudzież odkształceniu. Jednak przeważająca ich część sprawia wrażenie co najmniej prawdopodobnych.

W chwili, gdy powstawał niniejszy tekst ogół tzw. mediów główno-nurtowych zwykł ukazywać polsko-niemieckie relacje jako wręcz serdeczne za nic mając tragiczne doświadczenia minionych pokoleń. Toteż dla nieco młodszych wiekiem wspomnienia Zygmunta Similaka mogą okazać się swoistym szokiem kulturowym. Myliłby się jednak ten, kto spodziewa się ujrzeć tu jednoznacznie negatywną wizję okupantów, bowiem nie brak też scen ukazujących Niemców nie wyzbytych cech człowieczeństwa. Dotyczy to zresztą także „krasnoarmijców”, którzy dają o sobie znać w końcowych sekwencjach „Historii…”. Co prawda są to ewenementy, a większości z obecnych tu przedstawicieli „rasy panów” chciałoby się wypalić z VIS-a między oczy. Niemniej okoliczność zaakcentowania ludzkich odruchów niektórych spośród grona okupantów dodatkowo uprawdopodabnia niniejszą fabułę.

Podobnie jak w innych tytułach autorstwa Zygmunta Similiaka, także w tym daje o sobie znać „drzeworytnicze” zacięcie autora. Dominacja maniery groteskizującej jest w tym przypadku bezdyskusyjna. Nierzadko dają jednak o sobie znać zdolności autora również w zakresie stylistyki realistycznej. Widać to zwłaszcza w fizjonomiach niektórych postaci (m.in. jednego z wujów głównego bohatera), jak również żołnierskiego ekwipunku zarówno Niemców jak i Sowietów (zapewne efekt deklarowanej przez autora fascynacji historią – zwłaszcza w jej militarnym wymiarze). Nie obyło się także bez inspiracji najsłynniejszym polskim komiksem „okupacyjnym”, a mianowicie „Wickiem i Wackiem” Wacława Drozdowskiego, który –analogicznie jak Similak - również miał sposobność publikowania w łódzkim „Expresie Ilustrowanym”.

Pomimo imponującego dorobku twórczość Zygmunta Similaka dociera do szerszej publiki komiksowej od zaledwie kilku lat. Stąd zamysł wzbogacenia albumu wywiadem przybliżającym jego sylwetkę był jak najbardziej na miejscu. Po przeprowadzonej przez W. Leszczyńską rozmowie można spodziewać się m.in. zarówno swoistej podróży sentymentalnej autora do początków jego kariery (m.in. miał on okazję odwiedzić twórcę wzmiankowanego „Wicka i Wacka”), sekretów warsztatu rzeczonego oraz jego opinii o naszym rynku komiksowym. 

Ciąg dalszy wspomnień Zygmunta Similaka nastąpi na kartach kolejnego albumu pod wiele mówiącym tytułem „W cieniu gwiazdy”.    

 

Tytuł: „Historie okupacyjne. Autobiografia" część 1

  • Tekst i rysunki: Zygmunt Similak   
  • Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
  • Data premiery: październik 2009 r.
  • Okładka: miękka
  • Format: 210x290 mm
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 54
  • Cena: 19,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Roberta Zaręby za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...